//three

83 5 18
                                    

W drodze do domu Tyler zamyslony spoglądał przez okno samochodu. Rozmyślał o całym dniu, od jego początku, aż do chwili obecnej.
-Jak było? Opowiadaj! Lepiej niż ostatnio...? -dopytywał pan Chris, tata chłopca.
-Wiesz tato, po jednym dniu wiele nie moge powiedzieć, ale źle nie jest. -zapewniał Tyler.
-Zobaczysz, wszyscy cię polubią i bedziesz zadowolony w nowej szkole. -uśmiechnął się.
Chciałby w to wierzyć.

Tyler z ojcem podjechali już pod dom. Jest dosyć duży w porównaniu do innych w okolicy, cały obity szarymi deskami ułożonymi poziomo. Okna były bardzo duże i znajdowały się w prawie każdym wolnym miejscu, towarzyszyły im przytulne, białe okiennice. Dom posiadał dwa piętra i strych tuż nad dwuspadowym również szarym dachem. Przy drzwiach wejściowych znajdowała się weranda, na której zapewne siedziały dzieci poprzednich właścicieli tej kondygnacji.

-Ooo! Wróciliście! Już nakładam wam obiadek. -serdecznie powitała ich Kelly, mama Tylera.
Chłopak uciekł jednak szybko do pokoju, nie miał nastroju na spędzanie czasu z rodziną. Wolał porysować i ułożyć nową piosenkę.
Przed drzwiami do jego mikroskopijnie małego pokoju stał starszy brat chłopaka, Zack. Ciemnowłosy wiedział już, że źle się skończy ta konfrontacja.
-Co tam pizduś, zakręciłeś się już przy jakimś lowelasie czy dzisiaj oglądałeś tyłki cheerleaderek? -stale dogryzał Zack. Rodzice, ani nikt nigdy nie pomyślałby, że Tyler mógłby się oglądać też za chłopcami. Miał kiedyś uroczą dziewczynę, więc nie wzbudziło to żadnyh podejrzeń. Zack podglądał pewnego dnia młodszego brata z okna i dostrzegł jak składa pełnego uczuć całusa na ustach przyjaciela z Michigan. Od tej pory starszy brat dręczy młodszego, nie powiedział jednak o niczym rodzicom, co ucieszyło Tylera w tej całej stresującej sytuacji.
-Odczep się ode mnie, daj mi spokój, nie mam siły, nic ci nie będę mówić. -mówił szybko te słowa, jakby z pamięci lekko drżącym głosem.
Zack w odpowiedzi tylko popchnął brata i zaśmiał się pod nosem.
Nie był idealnym bratem, ani synem. Od zawsze sprawiał problemy, nie uczył się a w szkole wdawał się w każdą bójkę by udowodnić swoją siłę i męskość. Nigdy nie starał się też być autorytetem dla Tylera. Od jego narodzin uważał go za intruza.

Tyler zamknąwszy się w swoim pokoju, który nazywał żartobliwie jaskinią i zabrał się za wyrzucanie na kartke to co ma siedzi mu dzisiaj w głowie. Narysował dużo grubych kresek przypominających pioruny rozchodzące się od jednego wspólnego czarnego punktu. Razem tworzyły one jakby źrenicę oka, źrenicę oka Josha. Starał się przełożyć to na dźwięki, lecz żaden akord nie był w stanie odzwierciedlić doskonałości oczu chłopca, żaden nie był aż tak idealny, jak oczy różowowłosego. Czuł się z tym bezradny i tak beznajdziejny.
-Nie moge być aż tak łatwowierny. Poznaj go, ale stopniowo. Nie przywiązuj się. -powtarzał sobie w głowie kilka razy. Mimo to czuł dziwne mrowienie na całym ciele, gdy układał w myślach scenariusze jego niedalekiej przyszłości z różowym chłopcem u jego boku. Wydaje mu się, że ekstrawertyk pomoże pomóc przepędzić te cienie z jego umysłu.

Wieczór jak zawsze spędził w swoim zatapetowanym na niebiesko pokoju z grubymi białymi listwami przy suficie i podłogą w kolorze drewna brzozy. Tyler jeszcze nie mógł określić, czy nowy pokój mu odpowiada, czy nie. Pokój był dla chłopca oazą, miejscem gdzie czuje sie bezpiecznie ze swoimi myślami i sam ze sobą. Musiał spełniać ustalone wymogi, które założył wiele lat temu chłopiec. Większą część obecnego pokoju zajmowało pianino cyfrowe w ciemnej drewnianej oprawie, by wyglądało na prawdziwe. Dostał je na 10 urodziny od swoich rodziców. Tyler traktuje pianino jak małe dziecko ukochanego pluszaka - nie rozstaje sie z nim ani na chwilę. Ciemnooki nigdy nie uczył się grać, nie znał nawet nut. Miał swój sposób na tworzenie muzyki za pomocą rysunku, co tylko on potrafił zrozumieć i odczytać. Dzięki tej umiejętności czuł się wyjątkowy.

Po rodzinnej kolacji, na której Tyler nie odzywał się za bardzo, ciemnowłosy poszedł do pokoju siostry Madison. To urocza mała dziewczynka pełna energii i szczęścia. Zawsze starała się zadowolić braciszka Tylera, bo widziała, że jest smutny. Nie rozumiała tylko dlaczego brat się nie uśmiecha. Madi ma długie lekko kręcone blond włoski i cudne niebieskie oczy, takie same jak mama rodzeństwa a dokładnie przeciwnie jak mężczyźni tego domu.
Tyler odśpiewał trzy swoje piosenki siostrze do snu, w tym jej ulubioną o domku ze złota, której nie rozumiała do końca, a chłopak zapewniał za każdym razem, że z wiekiem ją zrozumie. Gdy dziewczynka zasnęla Tyler udał się do swojej jaskini by też spróbować zasnąć. Jego umysł dręczył wizerunek różowych jak wata cukrowa włosów i twarzyczki chłopca z dziwnie dużym nosem i ze zmarszczkami przy skośnych oczach. Chyba pierwszy raz chciał rozpocząć już kolejny dzień.

______________________________

Po przerwie krotkiej dodaje troszke dluzszy material:-) mam nadzieje ze ci ktorzy zajrzeli nie sa rozczarowani poki co. fabula bedzie sie rozwijac i rozwijac, a jak juz pewnie kazdy zdazyl zauwazyc mam dosyc obszerne opisy a to sprawi ze cala powiesc bedzie tez dluga wiec mozecie sie do niej przyzwyczajac:-) dziekuje za pierwsze gwiazdki to bardzo mile i bardzo motywujace!:--))
stay alive misiaczki i do nastepnego|-/

HometownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz