//eight

49 7 44
                                    

Tyler unikał jakiegokolwiek kontaktu z rodzicami jak ognia. Nie chciał patrzeć w oczy ludziom, którzy byli tak ślepi na jego cierpienie. Zack zaczął częściej wychodzić z domu i wracał prawie w nocy. Był już dorosły, skończył szkołę jeszcze w Michigan, więc całe dnie mógł spędzać jak tylko mu się podobało.

W samochodzie ojca ciemnowłosego panowała grobowa cisza. Mimo włączonego radia pasażerom wydawało się, że w pojeździe jest cicho. Muzykę zagłuszały ich własne myśli.

Smutny chłopiec z zeszklonymi, prawie czarnymi oczami siedział wpatrzony w obraz parku, w którym siedział z Joshem. Tęsknił za różowowłosym, a z drugiej strony marzył by wymazać go z pamięci.

Całą drogę od domu do szkoły Tyler wystukiwał nogą dosyć szybki rytm a jego palce grały głuchą melodię na niewdzialnych klawiszach na jego nodze. Miał już zarys prawie całej piosenki. Potrzebował jednak kogoś, kto ją dopełni. Potrzebował Josha.

Wchodząc do szkoły chłopiec ubrany prawie zawsze w koszulę na krótki rękaw zaczął rozglądać się za obiektem swoich cichych westchnień. Josh nadal nie pojawiał się w szkole, nikt prócz Tylera nie znał powodu nieobecności różowego chłopca. Ciemnowłosy sunął dalej przez korytarz pod salę nr 9 w której codziennie miał lekcje angielskiego. Trasę do tej klast znał już na pamięć, więc w czasie spaceru mógł pozwolić sobie na rozejrzenie się po szkole. Na szczęście wyglądało na to, że Jay'a też tego dnia nie było, ponieważ reszta słynnej ekipy bez swojego lidera zachowywała się jak turyści w obcym mieście.

Gdy nadszedł czas długiej przerwy, Tyler postanowił sam iść do stołówki na obiad. Nie miał nic do stracenia skoro nie było w szkole Jay'a. Komentarze nadal zainteresowanych tajemniczą postacią niskiego chłopaka, który miał niby dobierał się do dziewczyny szkolnego gwiazdora po prostu ignorował i szedł dalej przed siebie. Nazywał taki zabieg zagłuszeniem. Wolał udawać głuchego niż w nocy mieć tysiąc dodatkowych powodów do myślenia.

Schodząc po schodach rozejrzał się w poszukiwaniu wolnego miejsca na samotne spożycie swojego szkolnego obiadu. Tyler odebrał swoją porcję makaronu z sosem pomidorowym i lekką sałatkę i poszedł do wolnego stolika na drugim końcu stołówki.

Przez przypadek wpadł na pewną dziewczynę o długich blond włosach i kryształowo niebieskich oczach wylewając na siebie jej sok jabłkowy.
-O mój boże... Przepraszam. -Tyler podniósł głowę i spojrzał na twarz dziewczyny. Była zjawiskowo piękna. W zakłopotaniu uciekł wzrokiem od jej promiennej buźki i przyglądał się mokrej plamie na swojej koszuli.
-To ja przepraszam, ale cię urządziłam. Poczekaj, mam w torebce chusteczki, zaraz pomogę ci się tego pozbyć. -Winna dziewczyna w pośpiechu grzebała w swojej torbie.
-Nic się nie stało. -Zachichotał Tyler.
-Jestem Jenna, z drugiej klasy. Jesteś nowy? Nie widziałam cię wcześniej u nas. -Postawiła swoją tacę na najbliższym stoliku i zajęła się oczyszczaniem koszuli ciemnowłosego.
-Tyler, tak, jestem całkiem nowy. Znam może dwie osoby. No... Teraz trzy. Nie przejmuj się koszulą, sama wyschnie za jakiś czas.
Jenna przyglądała się głębokim oczom chłopca. Zapatrzyła się w niego jak w obrazek. Po paru sekundach stało się to niezręczne.
-Może zjesz ze mną, Jenna? -Policzki Tylera przybrały lekko poziomkowy odcień.
-Jasne! Dlaczego nie. Będzie bardzo miło.

Nowo poznana blondynka opowiadała zawiłe historie o swoich przyjaciółkach i ich przelotnych romansach w czasie kiedy Tyler zapatrzony w pustke za dziewczyną wspominał, że przy tym samym stole w tym samym miejscu zaczął swoją relacje z Joshem. Brakowało mu go nawet teraz, na spotkaniu z śliczną Jenną , w której nazwyraźniej się zauroczył.

-Oho! Zgadnij kto właśnie do mnie napisał. -Przerwała swoją wypowiedź.
-Hmmmm, kto to może być? -Tyler udawał, wtajemniczonego w opowieści blondynki. Nie chciał się przyznać, że nie słuchał jej od samego początku.
-To Debby z pierwszej klasy! Ooouuuu! Pewnie rzucił ją ten głupi koleś. Dobrze jej tak. Nigdy mnie nie słuchała a ja zawsze mam dobre porady. Co sądzisz o jego decyzji Tyler?
-Oh, wiesz co, muszę... muszę już uciekać. Zapomniałem, że... Mam wizytę u lekarza. Dzisiaj środa, prawda? -Ciemnooki próbował wybrnąc z niezręcznej sytuacji.
-Tak... środa. Dlatego mam dzisiaj różową bluzkę!
-Widzisz Jenna, mam dzisiaj wizyte umówioną, więc muszę zerwać się z lekcji. Wiesz jak to bywa w naszych przychodniach.
-Rozumiem... To, do zobaczenia jutro? -Dziewczyna uśmiechnęła się i zrobiła minę małego błagającego szczeniaczka. Błysk w jej kryształowych oczach sugerował, że Tyler też nie jest jej obojętny.
-Do zobaczenia jutro. -Chłopak puścił jej oczko i wybiegł ze stołówki.

HometownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz