//six

51 4 34
                                    

Serce drobnego chopca o ciemnych oczach biło bardzo szybko od momentu pocałunku. Tyler był zszokowany tym zajściem lecz poczuł w środku dziwne uczucie, które mu się najwyraźniej spodobało. Zastanawiał się jak dać Joshowi do zrozumienia, że też jest nim zainteresowany. Bał się to zrobić przez wspomnienia z Michigan. Czuł w sobie blokadę, której za żadne skarby nie mógł póki co przezwyciężyć.

Ciemnowłosy analizował w głowie jak za każdym razem całe spotkanie z Joshem, powtarzał sobie każde zapamiętane słowo i próbował zrozumieć sens jego postępowania.

Jego rozmyślenia o różowym chłopcu z dziwnie dużym nosem przerwał napływ tego paskudnego szumu w jego głowie. To on zawsze mówił mu, że jest niczym, ten głos bez użycia słow sprawiał, że Tyler próbował odebrać sobie życie. Przy Joshu szumy i cienie odchodziły, czuł się przy nim bezpiecznie w sensie psychicznym bo różowy chłopak nie wygladał na aż tak silnego, by w razie bójki mógłby fizycznie ocalić Tylera z opresji.

Pogrążony w natłoku swoich negatywnych myśli chłopak czuł się jak przeniesiony do innego, okropnego i beznadziejnego świata z którego w tej chwili nie mógł wyjść. Te dziwne szumy zamykały go w miejscu odgrodzonym potężnym murem od reszty życia. Była to jego własna głowa. Coś beznadziejnego. Beznadziejnego - bez nadzieji na jakiekolwiek dobre zakończenie.

Tyler nie chciał pozbawić życia siebie, chciał uciszyć te destrukcyjne myśli. Chciał skończyć te marnowanie życia, wiedział też, że najlepszym rozwiązaniem jest zabicie własnego umysłu. Wtedy sam przeżyje.

Tyler patrzył tępo w sufit leżąc na plecach pod kołdrą przez jeszcze krótką chwilę gdy nagle usłyszał wibracje swojego telefonu. Była to wiadomość od Josha.

Po odpisaniu Joshowi chłopak ubrał pierwszą lepszą bluzę przez głowę, dresy i czapkę, bo zauważył przez okno, że nieustannie pada

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po odpisaniu Joshowi chłopak ubrał pierwszą lepszą bluzę przez głowę, dresy i czapkę, bo zauważył przez okno, że nieustannie pada. Włożył klapki i wyszedł z pokoju naciszej jak tylko potrafił, by nikt nie zauważył jego wyjścia. Jak na złość, mimo późnej pory w pokoju na przeciwko jego świeciło się światlo. Był to pokój Zacka. Tyler modlił się by brat go nie zauważył i nie zadawał mu pytań.
Zack nie wyszedł ze swojego pokoju a Tyler mógł spokojnie wyślizgnąć się do ustalonego miejsca na spotkanie z różowowłosym.

Chłopiec pierwszy raz widział nowe miasto nocą w całej okazałości. Centrum było mocno oświetlone a wszystkie neony i reflektory odbijały się w wodach rzeki jak w nieidealnym, chropowatym zwierciadle. Mimo, że Tyler mieszkał na przedmieściach Columbus, widział dużą aurę jasnoniebieskiego światła miasta utrzymującą się na czarnym już niebie pośród niskich domków jednorodzinnych otaczających jego nową okolicę. Wyglądało to jakby wschód księżyca w pełni lub inne spektakularne widowisko astronomiczne. W obrębie jasnego koła na niebie nie było widać gwiazd, które Tyler tak dażył uczuciem.

Zapatrzył się w stronę centrum przez chwilę i wpadł na chodniku na jakąś dziewczyne w blond włosach w znacznie za dużej bluzie z logo szkoły do której uczęszczał razem z Joshem.

HometownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz