Rozdział 3

690 71 26
                                    

- No chyba tu kogoś trochę popierdoliło.

- Słowa, Gavin, pilnuj się.

- Ale naczelniku...

Reed i Connor stali przed biurkiem Fowlera. Tym razem Connor w środku przytakiwał Reedowi, zdecydowanie komuś się pomieszało. On nawet nie krył swojej niechęci do androidów, mimo, że były one już uznane za nową rasę. I mieli do czasu powrotu Hanka współpracować. Czemu? 

- Reed, do kurwy nędzy- poziom cierpliwości Fowlera był jeszcze niższy niż kiedyś- nie będę owijał w bawełnę, jesteś takim dupkiem, że nikt nie chce z tobą współpracować, a ja, nie mam ochoty dawać ci awansu. Będziesz działać z Connorem, bo aktualnie nie mam go komu przydzielić, a ty jesteś sam. 

- Mógłbym pracować z Emily Brown...

- Nie, kuźwa, Reed, już to przerabialiśmy. Przynajmniej jego- wskazał na zdziwionego Connora- nie przelecisz.

Android poczuł się nieswojo i zmarszczył brwi.

- Z całym szacunkiem, naczelniku, ja tu jestem. Proszę nie mówić o mnie tak... Przedmiotowo. 

- Tak tak, dobra, idźcie już w teren. Trzeba rozgonić ludzi na placu niedaleko, znów wykrzykują antyandroidzkie hasła. No, to już, do drzwi, panowie. 

Gavin wściekły wyszedł, a Connor szedł za nim. Wsiedli do samochodu mężczyzny.

- Dobra, kurwa, jak trzeba to trzeba- wystawił koguta na dach i ruszył- powiedz mi, Connor...

Android przewrócił oczami. Zawsze tymi słowami zaczynała się złośliwa uwaga lub pytanie. Gavin lekko zbił się z tropu.

- Czy ty przewróciłeś oczami? 

- Detektywie, jakie to ma znaczenie.

- Nic, po prostu... Co z twoją kamienną twarzą. 

Connor szeroko się uśmiechnął, po czym znów przybrał swój standardowy wyraz twarzy. Reed powstrzymywał uśmieszek. 

- Trochę się zmieniło w ostatnim czasie, detektywie. Tylko pan jest nadal tym samym małym, sfrustrowanym szczekaczem. 

Hank wiele razy używał tego określenia mówiąc o Gavinie, biorąc pod uwagę ładunek emocjonalny przy tym, Connor uznał, że będzie to odpowiednie określenie w tej sytuacji. Reed się zagotował. Gwałtownie zaparkował przy placu, gdzie mieli interweniować. Auto szarpnęło, android patrzył na niego ze stoickim spokojem.

- Nie pozwalaj sobie, śmieciu.

- Mimo, że nie jestem stworzony z białka, mam wrażenie, że mam w sobie więcej człowieczeństwa niż pan, detektywie. Skąd się to bierze?

- Co do... a ty co taki zainteresowany? Weź się zajmij robotą i spierdalaj. 

- W ten sposób się nie dogadamy, detektywie. 

- Kto powiedział, że chcę się z tobą dogadać? 

Gavin wysiadł i podszedł do zgromadzonych ludzi wykrzykujących anty androidowe hasła. Connor podszedł tuż za nim.

- Wynoś się stąd psie androidów!- jeden z mężczyzn rzucił do Reeda widząc go razem z androidem- Teraz one wami rządzą! 

Rzucił butelką w stronę mężczyzny, zanim zdążył zrobić unik, Connor osłonił go swoim ciałem i oberwał w skroń. Dotknął dłonią uszkodzonego miejsca i zobaczył błękitną krew. Gavin się wściekł i wyciągnął broń.

- Koniec tego dobrego! - oddał ostrzegawczy strzał w powietrze- Rozejść się, a ty jedziesz z nami. 

Skuł agresywnego mężczyznę i spojrzał na Connora, który nadal trzymał dłoń przy uszkodzonym miejscu.

Pieprzony android [ReedxRK800]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz