Rozdział 7

642 62 39
                                    

Gavin powoli otworzył oczy. W pierwszej chwili zdezorientowany rozejrzał się po pomieszczeniu. W głowie mu szumiało, a w ustach czuł okropną suchość. 

- Co jest...- zobaczył szafę z dużym lustrem i siebie leżącego w ubraniu w dużym łóżku, które było zadziwiająco wygodne- gdzie...

- Dzień dobry, detektywie. Zgłosiłem, że dzisiaj będziemy w pracy później. 

- Co?!- Reed wyskoczył z łóżka jak poparzony, gdy RK800 stanął w drzwiach i się do niego uśmiechnął- Co im powiedziałeś?! Z resztą nieważne co byś nie powiedział to musiało zabrzmieć źle... "My" spóźnimy się... Ja pierdolę... 

- Detektywie, w sumie... Powinniśmy już jechać... Możesz... Założyć moje ubrania. Raz użyłem jakiejś dziwnej substancji do prania i koszula i jeansy stały się o rozmiar mniejsze. Będą idealne. 

- Pierdolę twoje ubrania, mam swoje. 

Connor się skrzywił, gdy Gavin go mijał, mężczyzna na chwilę się zatrzymał. 

- Detektywie, ja... Może nie czuję zapachu tak, jak ty, ale moje receptory czują, że...- android lekko uniósł brwi patrząc na mężczyznę- cóż, nie pachnie pan zbyt dobrze, co nie umknie uwadze współpracowników. Nie mamy wystarczająco czasu, żeby pojechać do pańskiego domu, dlatego... Chyba nie ma pan wyjścia, chyba, że chce pan dostać skargę i... 

- Dobrze, dobrze, kurwa...

RK800 się uśmiechnął i wyjął z szafy koszulę, która była ciemnoszara, na co Reed odetchnął z ulgą. Obawiał się, że android wręczy mu jedną ze swoich białych koszul. Przy okazji zaczął się zastanawiać, czemu Connor zaczął wprowadzać takie zmiany w swojej garderobie. Cały ten czas ubierał się jednakowo. Biała koszula, szara marynarka i spodnie, do tego krawat. 

Android wręczył ubrania Gavinowi. Chwilę patrzyli na siebie, gdy Reed zmarszczył brwi i nos. 

- Kurwa, no wyjdź stąd. Nie będę się przecież przy tobie rozbierać.

- Mi to nie przeszkadza i...

- Wypad stąd!

Reed poczuł się lekko zawstydzony. Android wyszedł, a mężczyzna rozebrał się do slipek i spojrzał na siebie w lustrze. 

- Hmm- położył dłoń na lekko odstającym brzuchu- czas zacząć robić formę. Bo zacznę wyglądać jak Hank... 

Założył ciemne jeansy i szarą koszulę, po czym znów przejrzał się w lustrze. 

- Wyglądam jak kretyn... 

Lekko zażenowany wyszedł z pokoju. Connor widząc go, uśmiechnął się i podszedł bliżej. Gavin nie wiedział o co chodzi, i czuł rumieniec spływający na policzki. 

- Connor...

Android uniósł dłoń, Reed na sekundę wstrzymał oddech. 

- Poprawię ci kołnierzyk- Connor delikatnie ułożył jego koszulę, przy czym musnął szyję Reeda, który zastanawiał się czy było to przypadkowe- tak jest lepiej. 

Android poszedł po swoją marynarkę, a Gavin wypuścił powietrze ust i wziął kilka szybkich wdechów. *Co ja mam z głową* skarcił się w myślach i cicho westchnął. 

- Detektywie, możemy już iść. 

Bez słowa wyszli z budynku i wsiedli do taksówki. Android kilka razy otwierał usta, żeby coś powiedzieć ale się powstrzymywał. W końcu się odezwał. 

- Lubię pana- zrobił niezręczną pauzę i położył zaciśnięte pięści na swoich kolanach- stąd to przytulenie wczoraj. 

- Co? Jakie...- Gavin spojrzał na niego zdziwiony- Coo?!

- Wtedy, gdy powiedział pan, że nie doniesie i...

- Ach...- wszystko sobie przypomniał i urażony tym wspomnieniem skrzyżował ręce na piersi i odwrócił się do Connora wlepiając wzrok w szybę taksówki- Dobra, nieważne. I przestań do mnie mówić "pan". Albo detektywie, albo Gavi, ewentualnie Reed. Ale skończ z tym "pan" bo... Haha...

- Co pa... co cię tak rozbawiło?

- Chciałem powiedzieć, żebyś nie nazywał mnie panem, bo nie jestem taki stary, ale... jestem od ciebie starszy o ponad trzydzieści lat hahaha.

- To... Nie jest zabawne. 

- Echh...

Dotarli na miejsce. Gdy weszli do sali, gdzie pozostali detektywi i policjanci już rozpoczęli pracę, Gavin dostrzegł Emily, która miała obrażoną minę. Oczywiście zignorował ten fakt, przez co obraziła się jeszcze bardziej. 

- Muszę wypić kawę...

- Pójdę z tobą. 

Poszli do pomieszczenia socjalnego, Reed wcisnął przycisk w automacie z kawą. Nadal czuł potwornego kaca. Connor zniknął na chwilę, gdy wrócił, wręczył mężczyźnie butelkę z zimną wodą. 

- Dodałem tam elektrolity. Powinno trochę pomóc...

- Dz..Dzięki. Nie musiałeś. 

Do pomieszczenia weszła Emily. Reed wiedział, że nie uda mu się uniknąć konfrontacji. Wlepił w nią obojętne spojrzenie. 

- Ja... Byłam u ciebie nad ranem, chciałam ci przynieść śniadanie i kawę i... Nie nocowałeś dzisiaj w domu? Poza tym to ubranie...

Próbowała pozbyć się pretensji ze swojego tonu, ale jej się to nie udało. Zanim coś odpowiedział, Connor zrobił to za niego. 

- Nocował u mnie. I to moje ubrania. 

- Co?- Emily spojrzała na androida i Reeda- Spałeś u niego?!

- Mówiłem, że muszę coś załatwić. Jest moim partnerem, nie rozumiem o co ci chodzi. 

- A ubrania?! 

- Miałem przyjść w tych, w których spałem? O co ci chodzi? 

- O nic... Po prostu... Yhh o nic.

Wściekła odwróciła się na pięcie, gdy nagle usłyszała za sobą głos Reeda. Na chwilę serce mocniej jej zabiło, czekała na jakieś słowo otuchy, wyjaśnienia, zapewnienia. Z jego ust wydobyło się jedynie:

- Emily ja... Czy zabrałaś tutaj to śniadanie? Jestem kurewsko głodny...

Rzuciła mu przez ramię spojrzenie, ale nawet nie zauważył łez napływających do jej oczu. Gdy się oddaliła, android się odezwał.

- Zraniłeś ją. Czemu?

- Sama się o to prosi- pociągnął łyk herbaty- od początku pchała mi się do łóżka, a po tym nagle oczekuje, że będę ją szanował i będę chciał z nią związku. Nie ma mowy. Ten seks nie jest tak dobry, żeby pakować się w głębsze relacje. 

- Rozumiem. Chyba. Jest tym, czym kiedyś były dla was seks roboty. 

- Chyba to dobre porównanie- dopił kawę i zgniótł papierowy kubek- Ale ja nie płacę.

Dioda na skroni androida zapaliła się przez chwilę na czerwono, co nie umknęło uwadze Reeda.

- Nie spodobało ci się moje stwierdzenie. 

- Było... Sprzeczne z pewnymi wartościami. I wywołało u mnie sprzeczne emocje, bo cię lubię, ale nie podoba mi się, gdy tak mówisz. 

- Zazdrosny?- Reed się krzywo uśmiechnął

- Nie! - dioda mrugnęła na żółto- Chodzi o okazywanie braku szacunku innym ludziom. 

- Swoją drogą, andku... Czemu nie poszedłeś to tego waszego szpitalika zdjąć diodę? Przecież chcecie być tacy ludzcy, a my nie mamy lampek na czołach. 

- Nie jestem człowiekiem i go nie udaję. Już ci to mówiłem. Jestem androidem. Nie wstydzę się tego. 

- Ale w ten sposób nie uda ci się mnie okłamać, widzę jak coś ci tam... odwala. 

- Nie chcę cię okłamywać, Reed. I nigdy nie będę tego robił. 

Pieprzony android [ReedxRK800]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz