Rozdział 8

39 5 1
                                    


Do kuchni wszedł zdziwiony Matt. Uff ulżyło mi, że to nie Louis bo chyba nie miałabym już głowy, a Nathan penisa. Nathan zaczął się śmiać i wyszedł sobie na taras zapalić, no serio? A ja?! Musiałam coś powiedzieć bo czułam wypalający dziurę, wzrok na mojej osobie.

-Nic się nie dzieje. To był zakład- ta genialne wyjście z sytuacji, wiem, może oklaski na stojąco? Nie? A szkoda...

-Jaki zakład?- zapytał Matt podejrzewając, że kłamię. Kurwa ja nie umiem kłamać... Jaki zakład? Sama bym chciała wiedzieć...

-No ten... Nathan go wymyślił to może wyjaśni.- popatrzyłam w stronę chłopaka, który zaczął dusić się dymem. Piłeczka odbita na przeciwnika, a ja wcale nie czuję, że rymuje. Zawsze wiedziałam, że drzemię we mnie potencjał rapera. Czekajcie na jakiś sztosowy singiel, już za niedługo wbijam na YT.

-Yhym... Zakład dotyczył całowania!- wow odkrycie tygodnia! Spostrzegawczość level hard- Młoda zarzuciła mi, że nie mam wielkiego doświadczenia i że jedyną kobietę jaką całowałem, była moja mama. To pokazałem jej kto tu rządzi- puścił mi oczko. W sumie to byłabym w stanie mu to zarzucić. Takie w moim stylu, no to teraz musicie wstać i klaskać. Poszło mi całkiem nieźle, no dobra nie do końca mi, ale uznajmy to za pracę grupową. On odwalił całą robotę, a ja zyskałam dobrą ocenę, zawsze tak jest. To już powinno się znaleźć w jakiś zasadach szkolnych czy coś.

-Taa... A czemu udowadniałeś to na blacie w kuchni?- zapytał ze śmiechem, chyba łyknął. Proszę, powiedzcie, że łyknął.

-Tak ją powaliłem na kolana, że prawie mdlała z zachwytu. Dla bezpieczeństwa posadziłem ją, by krzywdy sobie nie zrobiła. - zaczął się śmiać, pewnie po tym jak zobaczył moją minę. Serio? Mdlałam? Przesadził! A najgorsze, że nie mogę zaprzeczyć bo jego "genialny" plan będzie zrujnowany... Dzięki Nathan! Poczułam wzrok obojga chłopaków... Mam coś powiedzieć? Muszę?

-Taaa, tak było- użyłam trochę sarkazmu. -Spadać z mojej kuchni bo ja tu sprzątam! Przeszkadzacie!- krzyknęłam opierając ręce o biodra. Niech już sobie idą... To co najmniej dziwna sytuacja.

-Niech wam będzie, rozumiem, że ma to zostać między nami?- spytał Matt na co przytaknęłam. - W zasadzie ja tylko po to, podasz mi Nathan?

-Tak, masz- podał mu jakąś szarą kopertę. Nie wnikam.

-Widzimy się wieczorem Mała- puścił mi oczko i wyszedł, zostawiając mnie z Nathanem sam na sam.

-Serioo? Mdlałam z podniecenia?! Nie mogłeś chociaż, coś zbliżonego do prawdy wymyśleć?- zapytałam patrząc na jego uśmiechniętą twarz. Teraz nie wygląda tak źle, naprawdę z uśmiechem mu do twarzy. Ale niech to zostanie między nami.

-Ja nawet nie musiałem wymyślać, powiedziałem prawie całą prawdę. Wiłaś się pode mną więc wiem, że ci się podobało- odpowiedział zbliżając się do mnie. - O podnieceniu powiedziałaś już ty, więc mam 100% pewności, że wygrałem ten zakład mała.- ej no serio nie jestem taka mała! Mam 173cm! To dużo! Ale o tym może później.

-Nie było żadnego zakładu!- oburzyłam się- Po za tym -i tu ja podeszłam do niego- Raczej nie wyglądasz jakbyś był odosobniony od tego poczucia- spojrzałam na jego wybrzuszenie w spodniach i się zaśmiałam. Popatrzył w to samo miejsce i uśmiechnął się szeroko. Serio czy ten facet nie ma za grosz wstydu?

-Chcesz to możesz mi z tym pomóc- poruszył wyzywająco brwiami.

-Spadaj!- rzuciłam w nim ścierką.- To- wskazałam na kuchnię mówiąc o tańcu i tym pocałunku- więcej się nie powtórzy! A ja mam nauczkę, żeby zamykać drzwi przed takimi zbokami jak ty!

Zakazany owocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz