Rozdział 20

30 4 0
                                    


Pozwoliłam sobie nie czekać na zaproszenie i podeszłam do ochroniarzy. Uśmiechnęłam się szyderczo.

-Wpuścicie mnie czy najpierw obmacacie?- spytałam poważnie. Twarz zimnej suki- ON. Oboje popatrzyli po sobie i odsunęli się od wejścia. Szybko poszło. Oto chodziło. W kolczykach mam wbudowany nadajnik GPS. W torbie okulary z wbudowanym aparatem i kamerą. Czas na odcinek "CSI: kryminalne zagadki Joy", w roli głównej: ja, jakżeby inaczej. Jestem lepsza od policji, wiadomo, seksowniejszy noszę mundur. Przede mną stał odwrócony łysek.

-Pojawiłaś się.- odezwał się. A co myślałeś łysolku?

-Brakowało mi twojej czupryny- odpowiedziałam z wybitnie udanym cynicznym uśmiechem.

-Nadal cwana. I nadal nie rozumiem co on w tobie widzi- raczył odwrócić się i spojrzeć mi w oczy. Tak pogrywasz? Zaczyna mi działać na nerwy.

-To ciekawe...- zaczęłam, podchodząc do stolika i siadając na nim. Odgarnęłam włosy na bok.- Sam jeszcze tydzień temu mówiłeś, że mu się spodobam. Twierdzisz, że twa łysina się pomyliła? Myślałam, że w tym zawodzie nie ma pomyłek. Kopiesz sobie dołek, uważaj żebyś do niego nie wpadł.- skończyłam. Ktoś chętny przybić mi piąteczkę? Spokojnie, spokojnie ustawcie się po kolei.

-Brawo...- zza moich pleców dochodził śmiech mieszany z oklaskami. We własnej osobie Mauricio. Ubrany w garnitur koloru butelkowej zieleni. Do kompletu ubrał białą koszule, złoty łańcuch na szyi i zegarek. Typowy mafioza. Ciekawe ile ma w szafie tych garniturów? Pewnie cały sklep. Ukłoniłam się i posłałam mu zalotne spojrzenie. Łysek nie był zbyt zadowolony, no cóż nie tobie przyszłam tu dogodzić. -Cięty języczek. Wyglądasz lepiej niż w moich snach. Ta sukienka... na bogato i seksownie.- ujął moją dłoń i przystawił do swoich ust. Trochę staroświeckie, ale ujdzie.

-Dziękuję. Uwierz, że bez niej jest jeszcze lepiej.- flirt- ON. Czasami brzydzę się sama sobą. Wróćmy.

-Już nie mogę się doczekać- puścił mi oczko.

-To na co czekamy?- serio aż tak bardzo chcę stąd wyjść? Zanim pomyślałam, powiedziałam. Nauczę się kiedyś trzymać język za zębami?!

Zeszliśmy schodami w dół. Czułam ten wzrok ludzi na sobie. Na ogół lubię być w centrum zainteresowania, ale nie tym razem. Czułam ucisk w żołądku. Starałam się nie skupiać na tym co o mnie myślą. Uprzedzając, nie udało się.

-Chciałbym zajrzeć jeszcze do właściciela klubu. Interesy. Chcesz go poznać?- chyba właśnie cała krew z mózgu odpłynęła mi gdzieś w dół. Spłynęła ściekami do jakiejś rzeki, albo odpłynęła statkiem na inny kontynent. Joy, zimna krew! Zimna krew! Zimna krew! On na pewno się nie domyśla. Nie zna cię. To pułapka. Stop! Nie nakręcaj się.

-Z przyjemnością ci potowarzyszę.- powiedziałam z największa swobodą mowy jaką umiałam z siebie w tamtym momencie wykrzesać. Cholera. Zdjęcie na biurku. Pewnie teraz nas obserwował więc włączone kamery. Ja pierdole to koniec. Albo... -Mauricio...-powiedziałam jak najsłodziej umiałam, aż mnie zmuliło. Fuuuj! Zatrzymał się i spojrzał na mnie pytająco. Graj na czas bejbe- Czy mogłabym skoczyć jeszcze szybko do toalety? -patrzył na mnie twardo. Próbował mnie przejrzeć.Nie ze mną takie sztuczki.

-Pewnie piękna, zaczekam tu.- ujął mnie za policzek, zapamiętać by to miejsce także odkazić. Uśmiechnęłam się i pewnym krokiem ruszyłam ku toalecie. Nie była ona daleko od miejsca w którym się znajdowałam, więc po niecałej minucie byłam już w środku. O dziwo nie było tu kolejki. Wyciągnęłam telefon.

Do Louis: "Za chwile będę u ciebie z nim. Chowaj zdjęcie, wyciągnij papiery i zamknij kamery. Nie spieprz tego! Kocham -sis."

Tak, wiem jestem mistrzem komunikacji. Poprawiłam makijaż i wyszłam. Przed drzwiami stali ochroniarze, serio? Obstawa? Dobra nie wnikam. W mgnieniu oka pojawiłam się znów u boku Mauricciego. Uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.

Zakazany owocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz