Rozdział 17

31 2 2
                                    

Otworzyłam oczy, cały pokój rozświetlały promienie słoneczne. Chciałam się obrócić, ale czyjeś ramie blokowało moje ruchy. Wielka łapa leżała na mojej talii. Chwila... Czyli to nie sen? Od razu na wspomnienie wczorajszej nocy promienny uśmiech pojawił się na mojej buzi. Przespałam się z najlepszym przyjacielem mojego brata. Najgorsze? Brak wyrzutów sumienia, wręcz przeciwnie. Podobało mi się. Co więcej powtórzyłabym to. Dłońmi przejechałam po twarzy. Co my zrobiliśmy? Odwróciłam się w stronę chłopaka. Wyglądał tak niewinnie, ale ja wiem, że z niego niezły skurwysyn jest. A ja ruchałam się z tym skurwysynem. Znowu się uśmiechnęłam. Jak małe dziecko... Nagle brunet podniósł prawą powiekę.

-Już tak nie patrz, jeszcze się zakochasz- powiedział rozbawiony. Pacnęłam go w ramię.

-Dobrze, że się odezwałeś jakoś od razu chęć mi przeszła.- zaśmiałam się. Podparł głowę na dłoni i patrzył wprost na mnie.

-Wiem, wybacz skarbie, nie umyłem jeszcze zębów- uśmiechnął się ukazując dołeczki. On ma dołeczki? Uroczy widok.- Chciałaś zwiać, bez pożegnania?- zapytał z udawaną obrazą.

-Nie, planowałam zrobić ci śniadanie do łóżka- popatrzył zdziwiony.- Żartuję, jestem leniwa, nawet dla siebie nie posunęłabym się do takiego gestu, a siebie kocham, a co dopiero dla Ciebie!- Podniósł się tak, że jego kolana były teraz po obu stronach moich nóg, a jego ręce trzymały moje. Spojrzałam tam, no tak jesteśmy nadzy.

-Kochanie, poranna erekcja, nie słyszałaś?- zaśmiałam się.

-Tak sobie tłumacz. Oboje wiemy, że nieziemsko cię pociągam, ze staje ci na sam mój widok. -powiedziałam, po czym przybiłam sobie mentalną piąteczkę. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.

-Joy? Mogę wejść?- powiedział Louis.

-Kurwa!- syknęłam, natomiast Nathan nadal na mnie siedział jakby nigdy nic bezczelnie, uśmiechając się. Co za irytująca osoba! -Nathan! Złaź!- nadal nic.

-Słodko się złościsz.- powiedział. Mam ochotę go rozszarpać!Gdyby nie trzymał moich nadgarstków, zrobiłabym to.

-Siostra, wszystko ok? Ktoś tam jest?- znowu zapukał Louis.

-Nieee! Poczekaj ubieram się!- krzyknęłam.- Pod łóżko, teraz!- to powiedziałam do bruneta.

-Żartujesz?- patrzyłam twardo. Zaraz się wyda! Cholera! Czemu ja zawsze zrobię coś czego nie powinnam?! -Okej nie żartujesz.- Zszedł ze mnie i położył się na podłogę. Śmiesznie to wyglądało. Jego nagi tyłeczek chcący się wcisnąć pod łóżko. Zakryłam buzie ręką, bo wybuchłabym tu śmiechem. Komiczny widok.- Co się rechoczesz?! Nie zmieszczę się tu!

-Zmieścisz marudo! Wolisz to czy odcięte genitalia?-zapytałam biorąc szlafrok i obowiązując go w około tali.

-Dobra dobra... Żeby boga seksu po podłodze ciągać...- co za maruda. Otworzyłam drzwi.

-Heeej!- za bardzo przeciągnięte? Zaczęłam się stresować, jak Louis wlazł do środka i zaczął się rozglądać po pokoju.

-Nikogo tu nie było?- zapytał. Nagle zauważyłam leżące koło łóżka bokserki. Podeszłam tam i wcisnęłam je stopą pod nie, na to ten ćwok, złapał za moją stopę. Mam tam łaskotki więc zachichotałam niekontrolowanie. Ogarnęłam się wyrywając nogę. Louis spojrzał na mnie podejrzliwie.

-Niee. Skąd takie podejrzenia?- zapytałam. Zaczęłam się pocić. Super teraz nie dość, że z gęby to jeszcze spod pach będzie mi walić. Fantastycznie...

-Słyszałem w nocy jakieś jęki- kurwa wpadłam... Albo i nie. Myśl Joy, myśl. Sąsiad? W życiu koło nas staruszkowie mieszkają, żaden głupi w to nie uwierzy. Mam!

Zakazany owocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz