Rozdział 11

38 2 2
                                    

Jestem przerażona... no bo to raczej nie jest zbyt normalne, prawda? Chociaż i tak przede wszystkim przemawia przeze mnie wkurw. Na Louisa! No bo hallo?! Jesteśmy rodziną, a na niej można polegać. Na mnie może polegać, aleee nie bo po co?  Więc jadąc z nim teraz autem nic się nie odzywam. Tak wiem, jaka ze mnie mścicielka. Śmiejcie się, śmiejcie, ale ja mam pewność, że go to dotknie. Bo kto nie kocha słuchać mojego głosu? Lepiej nie odpowiadajcie...

Weszłam do domu i pobiegłam prosto do pokoju. Rozwaliłam się na łóżku i spojrzałam na telefon. Dziewczyny bombardowały mnie wiadomościami na grupowym czacie. I utworzyły nawet grupę z Ines pod nazwą "Imprezowe cziki". Też tak jak ja, nienawidzicie tego uczucia, kiedy idziesz sobie np nalać wody, nie ma cię z max 5 minut, wracasz a tam 1500 nieprzeczytanych wiadomości na grupie i panika, gdzie ty zniknęłaś? Taa najgorzej... Postanowiłam najpierw nadrobić czat tylko naszej trójki. Laski pytały co się stało w klubie. Wiadomo, że nie mogę im nic powiedzieć. Nie mogę ich narazić. Ale z drugiej strony nie umiem ich okłamywać... Pewnie jakiś czas będę musiała odpuścić sobie spotkania z nimi. Coś wiarygodnego, ale mijającego się z prawdą. Jakieś pomysły? U mnie też brak. Dobra idę coś zjeść. Ciężko się myśli na pustym żołądku. Zeszłam do kuchni gdzie siedział Louis i robił coś na laptopie. Ominęłam go i podeszłam do lodówki. Postanowiłam ugotować makaron z warzywami na patelni i kurczakiem z curry. Jestem uzależniona od tej przyprawy! Mogłabym ją dodawać do wszystkiego. No dobra do większości rzeczy. Nalałam wodę do garnka i wstawiłam na płytę. Wyciągnęłam patelnię i zaczęłam od smażenia mrożonych warzyw.

-Co będziesz robić?- zapytał przyglądający się mi Louis.

-Jedzenie? Nie widać?!

-Widać, widać. Sprawdzałem czy jesteś zła. -Nieeee no co ty skąd ten pomysł?

-I co zauważyłeś?

-Zła... Tylko zastanawiam się o co?- serio? A to nie jest oczywiste braciszku? Ludzie uważajcie wkurw rośnie od bezsensownych pytań...- O to, że cię w to wplątałem?- zapytał smutno, co nie zmiękczyło mojego serca, jeszcze...

-Co?! Nie! Cieszę się, że w końcu pomyślałeś o tym by powiedzieć jednej z najbliższych osób, co się dzieje! Chyba, że się myliłam i nie jestem wcale nikim bliskim! -krzyknęłam. Wiecie faceci co jeszcze na maksa wkurwia kobiety? Jak w trakcie kłótni, kiedy to ewidentnie wasza wina, robicie minę "ale o co ci chodzi?". Właśnie taką minę ma teraz mój brat i mam ochotę wziąć tą patelnię i pierdolnąć go w twarz. Widzicie ile cierpliwości musi mieć wasza kobieta? Gdyby jej nie miała co drugi chodziłby po ulicy z odbitym dnem patelni na głowie...

-Jesteś mi najbliższa! Nawet nie waż się myśleć inaczej!- wstanął i podszedł do mnie. Kroiłam właśnie kurczaka, więc nóż w mojej dłoni chyba nie był teraz zbyt bezpiecznym narzędziem.

-Tak? To czemu nie powiedziałeś mi o swoich problemach?! Czemu pierwszymi osobami byli twoi przyjaciele, a nie twoja siostra czy też matka?!- teraz zdałam sobie sprawę, że kierowałam w niego ten nóż. Wróciłam grzecznie do krojenia, czekając na odpowiedź.

-To głupie, że o to się wściekasz!- krzyknął- Przecież Ty po swojej narkotykowej eskapadzie nie byłabyś w stanie mi pomóc, a kolejne zmartwienia raczej nie pomogłyby ci! Mama?! Przecież załamałaby się! Ojciec umarł, a jej najstarsze dziecko prosi o pomoc mafię! No brawo! Dokładnie wiesz, że nie popierała pomysłu klubu, więc zamiast powiedzieć synku pomogę ci, usłyszałbym zamknij to, sprzedaj klub i wróć do papierków! Chłopaki byli na miejscu i wiem, że mogłem na nich polegać! Nie mówiłem żeby was chronić, do jasnej cholery! I to nie ja chciałem byś nam pomogła, bo się o ciebie cholernie boje! Nie chce cię stracić po raz kolejny przez moją głupotę! I gdyby nie Nathan nadal starałbym się zachować to w sekrecie! Więc daruj sobie takie fochy bo nie jesteśmy już w przedszkolu, a pierdolona rzeczywistość zabija nas każdego pieprzonego dnia! - i wyszedł do biura, omijając mnie. Kurwa, pięknie! Rzuciłam nóż na deskę i oparłam się o blat. Jestem taka chujowa, że aż mnie to boli... Ma kurwa rację... Jestem samolubna. Muszę go przeprosić, ale na pewno nie teraz. Znam już swojego brata. Nigdy nie idź za nim kiedy wychodzi, tylko odczekaj trochę. Ja w tym czasie skończę obiadokolację. Zastanowiłam się nad jego słowami o tym, że to Nathan zaproponował wzięcie mnie to tej akcji. Myślałam, że uważa mnie za dzieciucha, a ta robota na pewno nie jest dla kogoś takiego. Zastanawia mnie ten facet. Ostatni pocałunek ohh był jak nie z tej ziemi i wiem, że nie powinnam myśleć o nim jak o obiekcie seksualnym, to nie zmienia faktu, że mam na niego ochotę.

Zakazany owocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz