10

35 11 0
                                    

30/11/16

Dokładnie zapamiętał ten poranek na balkonie, dzień po całej sytuacji. Był obalały, ale psychicznie czuł się już o wiele lepiej.

To wyznanie ciążyło na nim od śmierci matki. Dręczyła go myśl, że gdyby tego dnia przeszedł do domu dziesięć minut wcześniej, wszytko byłoby dobrze i nadal byliby kochającą się rodziną. Jego ojciec nie zostałby wdowcem, a on i jego siostra mieliby matkę. Obwiniał się o wszytko, a w jego głowie cały czas krążyła myśl, że to jego wina.

Odkąd poznał Cindy, jego koszmary ustały, ale złe myśli nadal go dręczyły. Chciał w końcu sie komuś wygadać, powiedzieć co leży mu na sercu, ale wiedział, że kumple tego nie zrozumieją. Zawsze czuł się odrobinę mądrzejszy od nich, bo oni nie wiedzieli, jakie to uczucie stracić jednego z rodziców. Miał ochotę pobić każdego, kto narzekał na swoich rodziców, ponieważ on teraz miał tylko jednego z nich i wiedział, jakie to uczucie stracić bliską osobę.

Cindy rozumiała jego myśli. Rozumiała, pomimo tego, jak przerażające były.

Tej nocy też zrozumiała.

Zawsze po dniu spędzonym z nią czuł się lepiej. Przy niej zapomniał o wszystkich problemach i wiedział, że ona zapominała o swoich.

Ale noc była czasem, kiedy wszystkie złe myśli wracały. I wtedy zostawało mu tylko samotne płakanie w poduszkę.

Bo Cindy przy nim nie było.

complete| smOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz