Była, według zegara w pojeździe, dwudziesta druga czterdzieści pięć, gdy autobus zatrzymał się na końcowym przystanku. Jeremy obudził siostrę, która zdążyła nieco przysnąć i bliźniaki opuściły środek komunikacji miejskiej.- Gdzie jesteśmy?- spytała dziewczyna- Nigdy tu chyba nie byliśmy.-
- Ravendale.- stwierdził chłopak, wskazując na znak drogowy po czym podszedł do występu w murze.
- Siadaj.- powiedział do siostry- Zobaczmy ile mamy kasy.-
Po przeliczeniu wszyskich dostępnych funduszy bliźniaki doszły do wniosku, że mają zaledwie pięćdziesiąt dolarów. Zdecydowanie za mało by dużo przeżyć poza domem.
A zwłaszcza wtedy gdy jedynym jedzeniem była tabliczka czekolady, a piciem litr wody.- Musimy znaleźć nocleg.- stwierdził- Jeremy- Jak zaśniemy na przystanku to nas znajdą.-
- Może tam?- Amelia wskazała na znajdujący się w pobliży stary budynek.
- Nie wiem czy to bezpieczne. Wygląda jakby miał się zaraz zawalić.- stwierdził jej brat.
- Nie mamy wyboru.- westchnęła nastolatka- Ale za to wypadałoby się przebrać.-
- Najwyżej zamienimy się na kurtki. A teraz chodź.- chłopak złapał siostrę za rękę i przebiegł przez całą szerokość ulicy.
- Przejdę pierwszy.- powiedział wskazując na urwany kawałek siatki z ogrodzenia- Jak coś nam tu grozi, chociaż ty będziesz bezpieczna.-
- Uważaj na siebie.- poprosiła Amelia.
Nastolatek przeczołgał się pod spodem ogrodzenia i rozejrzał w około.
Dopiero po dłuższej chwili pozwolił swojej siostrze przejść na drugą stronę. Jednoczenie cały czas trzymał jej kawałek siatki aby nie zraniła się przez przypadek.Para przeszła nieco dalej by wejść do środka budynku, gdy nagle przed nimi wyrosła jakaś postać.
- Uważaj!- zawołał Jeremy, zasłaniając siostrę ramieniem.
Przed nimi stał android, ze zniszczoną lewą stroną twarzy. Całe jego lewe oko było czarne.
- Ludzie!- zawołał- Ludzie są źli!-
- Prawda.- stwierdziła Amelia- Zabrali nam rodzinę.-
- Rodzinę?- spytał stojący przed nimi android.
- Tak. Zabrali nam tatę, bo był defektem. I mamę i dziadka bo mu pomogli. Niektórzy ludzie są źli.- kontynuowała dziewczyna.
- Wasz ojciec jest defektem?- dopytywał rozmówca.
Wtedy nastolatka sięgnęła do naszyjnika, który zawsze ze sobą nosiła i pokazała jego wnętrze.
Tam znajdowało się zdjęcie jej, Jeremy'ego, Connora i Laury, które zrobili sobie w dniu piętnastych urodzin bliźniaków.- To są wasi rodzice?- android spojrzał na bliźniaki i uśmiechnął się szeroko.
- Znasz ich?- do rozmowy dołączył się Jeremy.
- Tak, znam ich. Bardzo mi pomogli... jak wam na imię?- nagła, pozytywna zmiana podejścia rozmówcy była niepokojąca ale póki co bliźniaki nie miały na czym innym polegać.
- Ja jestem Amelia, a to jest Jeremy.- powiedziała dziewczyna- A ty? Jak masz na imię?-
- Jestem Ralph. Chodźcie do środka. Pewnie zmarzliście.- po tych słowach android wprowadził rodzeństwo do wnętrza pustostanu i zamknął za nimi drzwi.
- Chcecie herbaty?- zapytał i wskazał na blaszany czajniczek.
Gdy bliźniaki potwierdziły, Ralph rozpalił ogień w kominku i powiesił czajnik na specjalnym haczyku aby znalazł się nad ogniem.
CZYTASZ
D.E.C.A.D.E |dbh.ff|
FanfictionWhen injustice becomes law... Resistance becomes duty... ---------------------------------------------------------- Po dwunastu latach od odzyskania wolności, androidy i ludzie nauczyli się się koegzystować ze sobą bez konfliktów. Nie wszystkim jedn...