W.I.E.Ż.A S.T.R.A.T.F.O.R.D V.2

227 18 1
                                    


Rozmowę Jeremy'ego i Amelii z Rose, przerwał dzwonek do drzwi.
Chapman kazała dzieciakom ukryć się w pralni, za zasłoną i drzwiami po czym sama podeszła do drzwi i otworzyła je.

- Dzień dobry.- przed domem stała średniego wzrostu kobieta.

- Odziana była w granatową kurtkę sięgającą za kolano, wysokie, czarne buty i taką samą czapkę.

Z tłumu wyróżniały ją czerwone włosy, spod których wyłaniał się na wpół brązowy, na wpół siwy odrost.

- Nazywam się Jade. Jade Humpries.- nowoprzybyła pokazała Rose swój dowód osobisty oraz zdjęcie, na którym znajdowała się z Laurą Anderson.

Pomimo tego, że na zdjęciu wypisana była data " piętnasty maja, dwa tysiące trzydziesty czwarty" Rose Champam bez problemu rozpoznała kapitan wydziału do spraw defektów.

- To pani córka.- stwierdziła właścicielka domu.

- Tak.- powiedziała Jade- Czy moje wnuki są u pani?-

- Proszę chwileczkę zaczekać.- po tych słowach Rose zamknęła drzwi frontowe i udała się do pralni.

Tam porozmawiała z bliźniakami, a te zapewniły ją, że Jade naprawdę jest ich babcią i mogą z nią porozmawiać. Dopiero wtedy Rose zgodziła się wpuścić czerwonowłosą do środka.

- Pakujcie się.- powiedziała oschle Humpries- Musimy uciekać.-
*****
- Tata...- wykrztusił Leo- Tata on... on nie żyje...-

- Co?!- Laura podbiegła do mężczyzny, złapała go za ramiona i potrząsnęła- Powiedz, że to nieprawda! Błagam powiedz, że to nieprawda!-

Jej rozmówca wbił wzrok w przestrzeń za nimi i wtedy zielonooka z przerażeniem dostrzegła Markusa, stojącego parę metrów dalej. Wpatrywał się on w przybranego brata z głębokim szokiem na twarzy.

- Nie... nie, nie, nie, nie, NIE!- RK200 podbiegł do Leo i zaczął zadawać mu masę pytań.

- Jak to się stało?! Kiedy?! Gdzie?!- wykrzykiwał raz po raz.

- Dziś rano... po prostu się nie obudził...- wyjaśnił młody Manfred.

Markus wtedy rozpłakał się zupełnie i pobiegł w kierunku osobnego pomieszczenia. North ruszyła za nim.

- Muszę wracać na górę.- wydukał Leo- Zająć się... organizacją pogrzebu...-

- Markus nie będzie mógł wziąć w nim udziału prawda?- spytała Laura, powstrzymując łzy.

Kobieta wiedziała, że jakikolwiek poszukiwany android nie może pojawić się na pogrzebie słynnego malarza, gdzie będzie cały tłum ludzi.
Leo dodatkowo potwierdził jej słowa, kiwając głową.
Następnie mężczyzna opuścił kanały.

Wtedy zielonooka zauważyła ile przebywających w nich osób się na nich patrzy.

- Prosiłabym aby żadne z was nie niepokoiło teraz Markusa.- powiedziała.

Na te słowa, siedząca nieopodal, Kara wstała z miejsca, podeszła do brunetki i przytuliła ją.

Widząc łzy w oczach Laury chyba każdy domyśliłby się, że ona też przeżywa śmierć starszego człowieka.
W końcu od dawna, co roku na święta spotykała się z nim na wielkim, obiedzie jaki organizowały rodziny Anderson , Humpries i Manfred. Dodatkowo dość często go odwiedzała.
Był w końcu "teściem" jej najlepszej przyjaciółki.

- Dziękuję.- powiedziała do Kary. Androidka uśmiechnęła się współczująco i wróciła do Luthera.

Wtedy Laura dostrzegła na sobie spojrzenia Gavina i Layli.

D.E.C.A.D.E |dbh.ff|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz