R.O.Z.D.Z.I.E.L.E.N.I

285 20 15
                                    


Przed oczami RK900 oprócz jednego wielkiego napisu "USZKODZENIE PAMIĘCI" nie było absolutnie nic.

Po omacku, android zaczął się szarpać i po chwili, runął jak długi w dół, lądując na czymś twardym.
Dopiero wtedy ostrość wzroku i słuchu zaczęła mu wracać.
Z ulgą przyjął też informacje od swojego systemu o naprawieniu wcześniej wyświetlonego uszkodzenia pamięci.

- Nie! Proszę ja nie chcę!- nagle tuż koło androida rozległy się histeryczne wrzaski.

RK900 zamrugał intensywnie po czym przeniósł wzrok w stronę, z której dobiegały krzyki.
Dostrzegł strażnika w kombinezonie CyberLife szarpiącego się z "dzieckiem androidem".
Dziewczynką modelu YK500.

- Nie!- krzyczała mała raz po raz- Ja nie chcę być resetowana! Ja chcę do mamy!-

- Ty nie masz mamy, jebana maszyno!- huknął strażnik, chwytając dziecko za włosy i uderzając jego głową o ścianę.

Z nosa dziewczynki polało się tyrium.

Widok ten rozwścieczył RK900.
Nie po to android wstąpił do policji żeby na taką niesprawiedliwość patrzyć bez reakcji.
Na tyle na ile dał radę zamierzał temu dziecku pomóc.
Dlatego też podniósł się do pionu i wyrwał strażnikowi broń, po czym z całej siły uderzył go nią w głowę co spowodowało przerwanie ciągłości hełmu, a w efekcie jego spadniecie z głowy mężczyzny i wylądowanie na ziemi. Strażnik swoje czyny przypłacił znokautowaniem.

YK500 wciąż płakała. RK900 musiał ją uspokoić i pomyśleć jak mają wydostać się z tej "celi" w której się znajdowali.

- Spójrz na mnie...- powiedział spokojnym głosem android, jednocześnie kucając i obejmując twarz dziecka dłońmi- Musisz być teraz bardzo cichutko. Nie chcesz żeby nas znaleźli prawda?-

- N...nie...- wychlipała YK500- Nie, nie chcę...-

- Jak masz na imię?- spytał jej rozmówca.

- Alice...- odparła dziewczynka- Mam na imię Alice...-

- Ja jestem Richard...- odparł RK900- Zaprowadzę cię do mamy... tylko... trzymaj się blisko mnie i postaraj się być cicho. Dobrze...?-

Dziecko pokiwało głową i android wziął je na ręce po czym cichaczem udał się na zewnątrz celi. Następnie zimitował głos obezwładnionego agenta aby zamknąć drzwi.
Wtedy zajął się skanowaniem otoczenia.

- System alarmowy.- powiedział szeptem, wskazując Alice kamery pod sufitem- Musimy go zhakować.-

RK900 jako android policyjny doskonale wiedział jak wyłączyć system alarmowy i monitoring.
Jednak dezaktywował tylko to pierwsze.

- Nie masz...- tu zwrócił się do YK500- Jakiejś zapalniczki?-

- Mam zapałki...- dziewczynka wyciągnęła z kieszeni swetra, tekturowe pudełeczko.

- Genialnie.- Richard zapalił jedną z zapałek i podstawił ją pod wylot alarmu przeciwpożarowego.

Sztuczka stara jak świat ale z sufitu natychmiast zaczęły wystawać dysze z wodą.
Po chwili korytarz był zalany oraz pogrążony w prawie całkowitej ciemności, a jedyne światło dawały neony ze strzałkami prowadzącymi do wyjścia ewakuacyjnego.

RK900 w te pędy rzucił się we wskazanym kierunku aby jak najszybciej opuścić budynek.
Kiedy to się mu udało zaczął, z Alice na rękach, biec jak najdalej przed siebie.

Biegł i biegł jeszcze długo po przekroczeniu bramy fabryki CyberLife.

- Nic ci nie jest?- spytał, gdy on i dziewczynka znaleźli się w bezpiecznej odległości.

- Nie.- odpowiedziała Alice- Richard co teraz z nami będzie?-

- Nie wiem...- szepnął RK900- Ale musimy wrócić do domu.-
*****
- Trzeba się jakoś skontaktować z prezydent Warren! Może ona jakoś przemówi tym idiotom do rozsądku!- rozeźlony Hank chodził w te i z powrotem po salonie synowej.

- Próbowałam. Ludzie mówili, że to jej sprawka. Że to właśnie ona zakazała androidów. Trąbią o tym w telewizji. Defekty zostały wynarodowione, rozumiesz Hank? Skreślone z listy obywateli państwa!- ciężko wzdychając, Laura schowała twarz w dłoniach.

- Ej, ej, ej...- emerytowany porucznik DPD usiadł obok kobiety i objął ją ramiem- Będzie dobrze, musi być. Jakoś to załatwimy.-

- Dzwoniłaś do matki?- spytał, gdy za oknem rozległy się odgłosy pisku opon samochodowych.

- Tak.- brunetka podeszła do okna i wyjrzała zza zasłony.

- To nie jest jej wóz.- szepnęła przerażona.

- Zgaś światło.- nakazał Hank ale było za późno.

Rozległo się pukanie do drzwi.
Chcąc nie chcąc policyjna kapitan otworzyła wejście do domu.

- Laura Humpries?- zapytał dziwnie ubrany mężczyzna z logo DPD na opasce ramiennej.

- Laura Anderson.- poprawił ich Hank- To moja synowa. Mamy tak samo na nazwisko.-

- Nie odkąd androidy nie są już obywatelami USA. Jest pani aresztowana pod zarzutem pomocy defektom. Pojedzie pani z nami.- odparł jeden z mężczyzn.

- A od kiedy to jest zarzut?- spytała oburzona Laura.

- Pan jak mniemamy to Hank Anderson. Pan też z nami pójdzie. Proszę nam sprowadzić tu jeszcze...- niepożądany gość spojrzał na wyświetlacz smartwatcha- Jeremy'ego i Amelię Humpries. Oni również zostają aresztowani. Sąd rodzinny rozpatrzy ich sprawę.-

- Wara od moich dzieci!- syknęła brunetka i wtedy dostrzegła jak jeden z intruzów sięga za pas i wyciąga stamtąd paralizator.

- Kur..!- kobieta nie zdążyła nic zrobić.

Poczuła ból w nodze, a chwile potem, bezładnie runęła na ziemie.

W tym samym czasie Jeremy stał w korytarzu.
Cały czas obserwował sytuacje w przedpokoju. Widział jak intruz razi prądem jego matkę, a potem jak jego dziadek rzuca się na pomoc czarnowłosej.
To jednak nic nie dało. Hank również został przez przeciwników pozbawiony jakiejkolwiek możliwości obrony.

Jeremy rzucił się w te pędy do pokoju, który dzielił z siostrą bliźniaczką i zamknął go od wewnątrz na klucz.

- Tam ktoś jest!- usłyszał głos jednego z intruzów- To pewnie te dzieciaki!-

- Co jest?!- spytała przerażona Amelia.

- Policja po nas przyszła. Ubierz kurtkę i spakuj to co ci mówię. Ja pilnuje drzwi.- nakazał chłopak a jego siostra w popłochu wyjęła z szafy odzież wierzchnią, ubrała ją na siebie po czym wysypała wszystko ze szkolnego plecaka brata.

Idąc za rozkazami bliźniaka spakowała do środka dwie półlitrowe butelki wody, które znalazła w pokoju, portfel z dokumentami i pieniędzmi, oraz saszetkę, w której Jeremy nosił między innymi plastry czy chusteczki.

Oprócz tego niewiele była w stanie zabrać oprócz bluzy, szwajcarskiego scyzoryka, który dostała od ojca na urodziny i tabliczki czekolady.
Wtedy do drzwi zaczęli dobijać się intruzi.

- Otwierać!- huknęli- Bo wywarzymy drzwi!-

Jeremy i Amelia w te pędy rzucili się do okna swojego, znajdującego się na parterze pokoju  i otworzyli je.
Oboje wyskoczyli na zewnątrz zostawiajac uchyloną szybę i pognali ile sił w nogach do najbliższego przystanku autobusowego.

Gdy tylko pojazd oznaczony numerem pięćdziesiąt trzy podjechał na miejsce, nastolatki wskoczyły do środka.
Jeremy odciągnął swoją siostrę od drzwi i wyjrzał zza siedzeniem.
Intruzi zdążyli wybiec za nimi z domu ale nie zdołali ich dogonić.

Wtedy zarówno on jak i jego siostra rozpłakali się z bezradności.

Ich ojcu wykasowano pamięć.

Ich matka i dziadek trafią do aresztu.

Ich babcia nie ma pojęcia co właśnie się stało.

Przez długi czas po adopcji, bliźniaki wierzyły, że już nigdy nie będą same.
Aż do teraz, gdy wszystkie ich nadzieje legły w gruzach.

D.E.C.A.D.E |dbh.ff|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz