rozdział 10

429 10 0
                                    

Brunet w jednym momecie przełożył mi rękę do ust a drogą trzymał za brzuch tak że nogi miałam w powietrzu próbowałam się wyrwać lecz on był silniejszy zaczął kierować się w stronę pokoju.
Weszliśmy do niego rzucił mnie na łóżko probowałam jakość zejść z łóżka gdy nie minęły 3 sekundy on był Koło mnie. Płakałam tylko na to mam siłe w tym momecie...
On siadał na mnie okrakiem jednym płynnym ruchem zdjoł zemnie sukienkę brunet uśmiechnął się a ja zawymam płaczem on w tym momencie zdjął swój podkoszulek a następnie mi stanik i zaczął dotykać moich piersi próbowałam się wyrwać lecz on sobie z tego nic nie robił nagle pociągnął mnie za majtki pociągnął za nie z całych sił tak że pekły ja nadal płakałam próbowałam rękami się zakryć lecz on wykrecił mi ręce nad główną i trzymał je całował mnie po szyji dekolcie piersiach brzuch aż do moje kobiecość potem pocaunakami zjechał ponownie do szyji. Próbowałam go kopnąć lecz na niego to nic nie działo.
Puścił moje ręce na chwilę wtedy próbowałam go odetchnąć ale on nic. Wyjoł pasek ze spodni i ponownie wykrecił mi ręce nad głowę i przywiozła paskiem.
Zamknełam oczy by na niego nie patrzeć nie mam juz siły z nim walczyć bo wiem ze nie mam szans łzy mi spywają ale pozwalam im spłynoc słyszę że rozsuwa suwak spodni kładzie je na ziemie a następnie zdejmuje bokserki nachyla się nademnom wpadam w płacz chszotam się po łóżku prubuje się uwolnić gdy nagle ktoś odcioga o demnie bruneta. Wiem ze temu komuś będę wdzieczna do końca moich dni...
Moim wybawidzielem okazał się Alan okładał pięściami bruneta po twarzy. To wszystko działo sie jak w trasie wiem co się dzieję ale nie potrafie nic zrobić tylko leżę naga na łóżku i płacze.
W pewnym momecie Alan do mnie podchodzi uwalnia mnie z tego przeklętego paska ja siadam na łóżku próbuje zakryć swoje ciało rekami Alan bierze koc i mnie nim przykrywa i prztula do siebie.
- no już cicic cichutko- powiedzał.
Ja z tych nerwów zemdlałam...

Od tamtej sytuacji mineło kilka dni dziś jest 23 grudnia pewnie chcecie wiedzieć skąnd wiem poprostu się spytalam tego gościa co mi jedzenie przynosi.

Ktoś otwiera drzwi a nastpenie wchodzi jest to ten gość co mi jedzenie przynosi.
-chodź na dół szef ci woła- powiedział zderwowany.
-nie chce mi się- powiedziałam nie chce mi sie niego patrzeć znowu będę musiała ubrać sie w te ciuchy i ktoś będzie chciał mnie zgwałcił- pomyślałam.
-chodź bo chyba nie chcesz iść do niego siłą albo jeszcze gorzej jak sam tu przyjedzie...- powiedział i westchnął.
Wolę mu się chyba nie narażac wstałam i poszłam za mężczyznom
Szliśmy schodami aż do salonu gdzie w salonie był Alan i ubierał choinke gdy nasze spojrzenia się spotkały.
-no nareszcie przyszłaś -powiedział.
Ja nic mu nie odpowiedziałam.
-chodź pomożesz mi choinkę ubrać -powiedział spokojnie.
Podeszłam do niego po wolnym krokiem i spojrzałam na pudełka gdzie były ozdoby i zaczełam powoli w ciszy ubierać choinkę Alan tylko czasami na mnie zerkał.
Alan odwrócił się i z kimś rozmawiał czekaj pamietam ten głos ale z kąnd odkrecam się i widzie blondyna tego co byłam tu w salonie z Alanem i ten brunet...
-hej - powiedział uśmiechnięty.
- h..ej - powiedziałam jąkajoc się i po cichu.
Nagle zadzwonił telefon.
-muszę odebrać - powiedział Alan i wyszedł gdzieś.
Ja dalej ubierałam choinkę blondyn do mnie podszedł i zaczął mi pomagać ubierać choinkę.
-jakoś mało rozmowna jesteś co ?- powiedział próbując nawiązać zemnom jakiś kontakt.
-tak jakoś wyszło -powiedziałam.
Alan wszedł chyba był zderwowany bo zacisakł ręce w pięść .
-ja muszę na chwilę wyjść i coś załatwić - powiedział. I po chwili dodał -pilnuj jej matt może chodzić po domu- Powiedział i wyszedł.

Gdy skończyliśmy ubierać choinke Między mnom a blondynem nastała chwilowa cisza którą on przerwał.
- chodź pomożesz mi w kuchni - powiedział.
-ty gotujesz - spytałam.
-haha święta idą więc trzeba - powiedział śmiejąc się.

Zjedliśmy już obiad który był przygotowany w lodówce trzeba było go podgrzać.

Matt wyciągnął lody z zamrażalnika.
-chcesz -spytał.
-nie jestes za zimno na lody -powiedziałam rozbawiona.
Matt wzioł do buzi loda i po chwili powiedział .
-Alan też lubi lody -powiedzał rozbawiony i poruszył znacząco brwiami.
-chyba mówimy o innych lodach -powiedziałam również pozbawiona.
- yhm-powiedział.
-Alan lubi lody czy robienie mu loda - spytałam.
Nagle ktoś za mnom stanoł.
-to chyba miałaś okazje się sama przekonać co wole- powiedział wyraźnie rozbawiony Alan.

Ja zrobiłam się cała czerwona ze wstydu i spusciłam głowę w dół . Alan do mnie podszedł wzioł swoje dwa palce i podnusł mój podbródek na jego wysokość tak że patrzyłam mu w oczy on się śmiej zemnie że ja musiałam wtedy mu...
-no Alan ta mała to se ciebie woku placa owineła -powiedział matt rozbawiony.
-chyba usta woku mojego fiuta - powidział uśmiechnięte i podszedł zrobić sobie herbaty.

Siedzimy w salonie chcę mi się spać jest pużna godzina a my cały czas przystrajamy dom na święta.

Alan usiadł na kanapie a koło niego ja Matt na fotelu.
-chodź mała odprowadze cie do pokuju - powiedział zmęczony Alan.
-cześć Dominika - powiedział matt.
-cześć - powiedziałam.
Wstaliśmy i poszliśmy do pokoju.
Otworzył mi drzwi gdy chciałam wejść do środka złapał mnie za rękę niewiedziałam o co może mu chodzić czyłam lek że coś mi zrobi.
-no mała z mattem sie pożegnałaś a zemnom się nie pożegnasz - powiedział uśmiechnięty.
-cześć -powiedziałam i chciałam iść lecz on nadal trzymał mnie za rękę tak mocno że jutro będę mieć napewno sinaka.
-tu pocałuj -powiedział i wskazał na puliczke.
Szybko go cmoknełam w publiczkę i wyrwałam swoją rękę i poszłam do pokoju zamykając drzwi a następnie poszłam się umyć.

Leżę w łóżku myślę nad tym jaki dziwny był ten dzień wyszłam z tej klatki nawet wmiare okej było jednak ja wolę spędzić święta i czas przed świąteczny z moją rodziną a nie z porywaczem który na każdym kroku ma dwuznaczne aluzje albo każe sobie robic co zechce- pomyślałam z tą myslą odpłynełam w kraine morfeusza  śnić o prawdziwych świętach...

Porwana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz