Wieczorem dziewczynka wychyliła się z norki i rozejrzała wokół. Pusto. Ruszyła szybko na miasto w poszukiwaniu jakiejś taniej karczmy. Zaburczało jej w brzuchu. Przyspieszyła kroku i błądziła po Paryżu uważając na patrole. Nagle kropelka spadła z nieba na jej nagie ramię. Dziewczynka spojrzała w niebo, a coraz więcej kropel spadało na ziemię. Westchnęła ciężko i zaczęła biec. O tej porze dnia w karczmach zbierało się dużo ludzi, co jej trochę przeszkadzało. Przyzwyczaiła się do samotności jaka jej towarzyszyła przez całe życie. Nigdy nie nauczyła się rozmawiać z kimś. Nie znała przyjaźni, miłości, dobroci...Nikt jej tego nie pokazał. Doszła aż do skrzyżowania ulicy Konopnej z ulicą Zakręt. Zobaczyła światło w oknie i czym prędzej pobiegła do drzwi. Nad nimi wisiał szyld "Pod Koryntem". Nie znała tej gospody, jak i tej dzielnicy. Wzruszyła ramionami i weszła do środka. Nie było dużo gości, co najwyżej kilku studentów, którzy na jej widok zamilkli. Niepewnie podeszła do lady.
- Czy mogłabym tu coś zjeść? Zapłacę... Gospodyni, poprawiając czarny szalik spojrzała na nią zaskoczona, że w końcu jakaś nowa twarz pojawiła się w jej kramie. Postura kobiety jak i jej czarny ubiór mógł lekko odstraszać, lecz dziewczynka była zbyt głodna, aby myśleć o tym, czy to mężczyzna czy wyjątkowo mało urokliwa żona właściciela.
-Oczywiście - uśmiechnęła się do ulicznicy i poszła do kuchni krzycząc coś do pracownicy. Dziewczynka zaś usiadła przy stoliku w kącie, aby nie przeszkadzać studentom. Kobieta w fartuchu wyszła z kuchni i podała jej kolację. Dziewczynka podziękowała i zabrała się do jedzenia. Rozmowy powoli wracały i stawały się coraz głośniejsze. Kątem oka zerknęła w ich stronę. Większość wyglądała na bogatych, młodych i nieprzepracowanych chłopców. Ale nie wszyscy. Wydali się jej... Jacyś inni. Patrzyła uważnie na każdego po kolei. Jeden wypinał język do damskiego, małego lusterka i oglądał go uważnie. Drugi śmiał się głośno z żartu kompana. Dwóch pochylało się nad książką i czytali coś dyskutując zawzięcie. Skierowała wzrok na ostatniego i zadrżała, gdy zdała sobie sprawę, że cały czas ją obserwuje, skierowany w jej stronę nie skrywając się z tym. Coś uderzyło w jej stolik, a ona podskoczyła z piskiem. Spojrzała w tamtą stronę. O stolik opierał się młodzieniec o czarnych, bujnych lokach, z butelką wina w dłoni.
-Witaj madame, piękna jak kwiat rozkwitający we wiosnę, lecz zapewne będąca czymś w rodzaju szczura ulicznego, który próbuje przetrwać w tym niewdzięcznym świecie pełnym nieszczęść i powstań niezadowolonych republikanów, ludzi tłukących się o mąkę czy bułkę - rzekł do niej śpiewnie, chwiejąc się lekko. Najwyraźniej nie była to jego pierwsza butelka trunku.
CZYTASZ
Mała Iskierka W Sercu Rewolucji
FanfictionRok 1831 We Francji wciąż trwa Rewolucja. Ludzie buntują się przeciw królowi. Po brudnych ulicach Paryża powstańcy mieszają się z mieszczanami próbującymi zdobyć pieniądze na chleb. A pomiędzy nimi drobna, przygaszona Iskierka, którą los powiąże z p...