Wpis 17

51 3 3
                                    

Grantaire siedział na łóżku, tyłem do drzwi. Przewracał między palcami grafit, zastanawiając się nad szkicem. Zawsze starał się w trakcie pracy wprowadzać korekty. Zresztą...to tylko szkic. Całą uwagę skupiał na odwzorowaniu rzeczywistości w uproszczeniu. Nie przykładał się do techniki, czy cieniowania. Chodziło o kształt i proporcje.


Gdy usłyszał, jak wchodzi dziewczynka nawet nie zareagował. Błądził gdzieś daleko od świata myślami. Często mu się to zdarzało.
Mała kobietka patrzyła na niego uważnie i niepewnie zbliżyła się do mężczyzny. Usiadła na podłodze, a on ocknowszy się uśmiechnął szeroko.
-Pomóc w czymś, madame? - spytał łagodnie.
Dziewczynka przytuliła się do jego nogi.
-Nie mogę zasnąć... - wyszeptała, pocierając nosem o pachnące starością jak i farbami spodnie.


Grantaire obserwował ją z pod przymrużonych powiek i rzekł.
-Nie móc zasnąć... Rzecz ludzka, a taki problem potrafi stworzyć...
Pokiwała głową, wtulając się mocniej w jego łydkę.
Poczuła się tak bezpiecznie i miło. Ciepło ogarniało jej serce. Siedzieli długo w ciszy, nie przeszkadzając sobie nawzajem. Oboje rozmyślali. Pokochała go za to. Nie narzucał się jej. Po prostu... Wiedział, czego potrzebuje. Musiała sobie wszystko na spokojnie ułożyć w głowie.
W końcu, nawet nie pamiętając kiedy, zmęczona zasnęła oparta o jego kolano.



Gdy o świcie obudziła się w łóżku obok Grantaire'a, który chrapał przy jej uchu. Czuła się... Niezmiernie radosna. Wręcz kipiała energią. Wybiegła z pokoju i skierowała się do kuchni. Sięgnęła chleb oraz ser. Ukroiła dla każdego po kawałku i porozkładała przy stole. Trochę większa porcja była dla Feuilly'ego. Biedak pracował, przemęczał się bardziej niż reszta, więc musiał mieć więcej siły. No i oczywiście dla niej.



Posprzatała porozrzucane ubrania i... Rzuciła je w jedno miejsce. Otworzyła okno, żeby wpuścić do środka świeże powietrze. Obudziła wszystkich i sprowadziła do kuchni. Przypisała im odpowiednie miejsca przy stole i obserwowała ich reakcję na przygotowany "posiłek".



Na początku nie wiedzieli co się stało, o co chodzi. Potem, nieco zdezorientowani zabrali się do jedzenia... Nie ukrywajmy, dość nędznego śniadania.
Prouvaire wiedział, że się starała i doceniał jej starania. To nie była jej wina, że dla nich nie tak wyglądało danie na tą porę dnia. Cieszył się, iż próbowała.
-Courfeyrac, dzisiaj idziesz z tą swoją nową do Ogrodu Luksemburskiego? - Joly spojrzał na przyjaciela pytająco.
-A co, też chcesz? Dobra-odparł Courfeyrac z pełną buzią.
Oczywiście mowa była o jego zdobyczy. Pięknej, młodej dziewczyny, chętnej na przelotny romans.



Ktoś zapukał do drzwi. Enjolras podszedł i otworzył.
Po drugiej stronie czekał ktoś, kto wprawił dziewczynkę w osłupienie. Prawie zbiłaby talerz, gdyby nie mocny chwyt Feuilly'ego. Mężczyzna złapał jej dłonie, zaciskając na porcelanie i przytrzymując naczynie. Delikatnie pokiwał głową, patrząc jej w oczy.
Chciał jej przekazać, aby się rozluźniła. Aczkolwiek w jej głowie myśli wykrzykiwały jedno nazwisko, którego tak się bała.
Inspektor Javert.

Mała Iskierka W Sercu RewolucjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz