Weszli do kawiarni, a Courfeyrac wskoczył na stół zwracając na siebie uwagę innych studentów. Zaczął głosić poglądy o rewolucji dając ludziom do zrozumienia, że muszą walczyć o swoją ojczyznę.
Dziewczynka usiadła z boku i wsłuchała się, rozmarzona. Miała ogromne szczęście, że tamtego dnia poszła do Koryntu. Po drodze dowiedziała się, że należą do jednej z grup studentów pragnących powstania- Przyjaciół Abecadła. Ludzie sluchali Courfeyraca i większość była niepewna, ale reszta nabrała odwagi.
Nagle ktoś zatknął dziewczynce usta i unieruchomił ją. Szarpała się, ale owy czlowiek wyprowadził ją na zewnątrz jednocześnie wtapiając w tłum. Próbowała krzyknąć, lecz na marne. Mężczyzna przygwoździł ją do ściany, za tyłem budynku i w końcu ujrzała twarz młodzieńca z eleganckim cylindrem na głowie. Jako dziecko ulicy wiedziała doskonale kto to był.
-Montparnasse - wyszeptała przerażona.Nie była bogata, więc czemu To ją łapie? Choć liczył tylko 19 lat potrafił mordować i kraść z zimną krwią.
-Widziałaś Eponine?
Zaprzeczyła. Chłopak westchnął zdenerwowany, puścił ją i rozejrzał się.
-Widziałem cię ostatnio przy niej, nie klam!
-Ale ja nie wiem o kogo chodzi...
-Ciemne włosy, w łachmanach, z siostrą.
Zastanowiła się chwilę.
-Widziałam chyba te dziewczyny, zabrali je do Magdalenek.Montparnasse puścił ją i szybko zniknął gdzieś w uliczce. Podeszła do drzwi, a gdy je otworzyła Courfeyrac wybiegł i złapał ją za ramię. Biegł szybko i spoglądał w tył. Dziewczynka ledwo dotrzymywała mu kroku. Obejrzala się za siebie, za nimi biegło trzech żandarmów.
-Stać!
Student skręcił w jakiś zaułek i rozejrzał się nerwowo. Dziewczynka próbowała złapać oddech, gdy chłopak przyciągnął ją do siebie i wskazał wysoki mur.
-Widzisz? Przejdziemy tędy, szybko!Gdzie nie gdzie, w murze brakowało cegieł, a Courfeyrac korzystając z tego zaczął się wspinać. Co jakiś czas noga ześlizgiwała mu się, lecz dał radę wejść na szczyt. Kroki żandarmów były coraz bliżej. Dziewczynka wspięła się po murku przy pomocy czarnowłosego.
Wciągnął ją za ścianę budynku, który nachodził na fragment muru. Żandarmi ustali w tym samym miejscu, gdzie przed chwilą znajdowali się ścigani. Rozglądali się uważnie badając każdy kąt zaułka.
-Niech tylko dorwę tego smarkacza - warknął Żandarm kiwnął ręką, aby się wycofać.
-Wredny Buonaparcista. Następnym razem już nie dopisze mu szczęście.
-Tyle ich w tym Paryżu, że zanim go znajdziesz to już wylądujesz w trumnie.Courfeyrac odetchnął z ulgą.
-Dlaczego salcesony nas gonily? - zapytała dziewczynka.
-Myślą, że stłumią nasz zapał zamykając nas w więzieniach.
-Aa...Student spojrzał na okolice i zastanowił się chwilę. Byli niedaleko placu Bastylii, wystarczyło, że przejdą jeszcze dwie uliczki.
-Oho, koty przed psami uciekają! - zawołał dziecięcy głos.
Spojrzeli w dół, gdzie stał mały chłopiec podparty o biodra rękoma i z szerokim uśmiechem na przybrudzonej twarzy.
-Gavroche! - wykrzyknął uradowany Courfeyrac.
CZYTASZ
Mała Iskierka W Sercu Rewolucji
FanfictionRok 1831 We Francji wciąż trwa Rewolucja. Ludzie buntują się przeciw królowi. Po brudnych ulicach Paryża powstańcy mieszają się z mieszczanami próbującymi zdobyć pieniądze na chleb. A pomiędzy nimi drobna, przygaszona Iskierka, którą los powiąże z p...