Wpis 10

65 12 0
                                    

Chłopiec przyglądał im się z ciekawością.
-Co ty tutaj robisz?
-Ha! Pomagałem siostrzyczce, a co, stary łosiu? - Gavroche nonszalancko oparł się o mur patrząc w górę.

Courfeyrac zszedł na dół i nim zdążył się odwrócić, dziewczynka była już tuż przy nim.
-Mam do ciebie prośbę - rzekł cicho student i rozejrzał się wokół.
-No?
-Znajdź wysokiego blondyna, taki z poważna miną. Wygląda niczym anioł. Kręci się gdzieś niedaleko. Powiedz mu, że wracam.
Gavroche podrapał się po głowie i wyciągnął rękę do studenta.
-Nic za darmo, przyjacielu.
Courfeyrac dał mu dwa su. Chłopiec uśmiechnął się i pobiegł w poszukiwaniu Enjolrasa.

Courfeyrac wyszedł z zaułka otrzepując się z brudu. Dziewczynka kroczyła tuż za nim. Szli wtapiając się w tłum mieszczanów. Po chwili dotarli do budynku, w którym odbywały się wykłady z wydziału politechniki oraz mała kafejka. Enjolras wyszedł na zewnątrz w towarzystwie Gavroche'a i spojrzał na nich pytająco.
-Mała akcja z władzą.
-I jak?
-Są cały czas gotowi do działania. Dołączą w każdym momencie.

Słońce grzało niemiłosiernie. Dziewczynka spojrzała w bok i zamarła. Krew odpłyneła jej z twarzy. Ujrzała największy koszmar choćby najmniej znaczących zbrodniarzy. Mężczyznę o posturze polującego wilka.

Był to inspektor Javert. Przebiegły i bezlitosny. Bez względu na to, czy miał do czynienia z dzieckiem bądź kobietą, surowo przestrzegał prawa. Zrobiłby wszystko, aby ten kto je złamie został prawidłowo ukarany. Kiedyś, prawie by ją dopadł, lecz ukryła się pod mostem Austerlitzkim. Tylko to uratowało ją od więzienia, bądź co gorsza, ciężkich robót.

Studenci dalej prowadzili rozmowę. Gavroche, widząc minę dziewczynki, spojrzał w tą stronę co ona i od razu zrozumiał. Dziewczynka już przygotowywała się do ucieczki, lecz chłopiec prawie nie widocznie pokręcił głową. Tylko zwróciłaby na siebie uwagę. Ostatnio bardzo dużo kradła. Wystarczyło, że ktoś ją rozpozna i zawoła Javerta. Nogi jej zdrętwiały.

Sztywno i powoli schowała się odrobinę za Courfeyraca.
-Coś się stało?-chłopcy spojrzeli na nią.
Dziewczynka drgnęła.
-Nic, wszystko w porządku - nie mogła przecież powiedzieć im, że boi się szpicla.
Jeszcze by się od niej odwrócili. Albo, broń Boże oni na nią donieśli! Znajdowała się w pułapce.
-Strasznie zbladłaś - zauważył Courfeyrac.
-Nic mi nie jest, rozmawiajcie dalej - warknęła.
Co ją obchodzi czy zbladła, skoro jej bezpieczeństwo wisi na włosku.
-Szpicla obserwuje! - rzucił Gavroche wskazując głową w stronę, gdzie stał inspektor.
Javert zaczął iść w ich stronę. Dziewczynka coraz bardziej chowała się za Courfeyraca.

Inspektor podszedł i zmierzył grupę wzrokiem.
-A panowie co robią?
Enjolras ukradkiem schował rozetkę do kieszeni fraka i spojrzał na niego spokojnie.
-Wybieramy się na wykład. -Rozumiem... - spojrzał na dziewczynkę.
-To siostra, prowadze ją do cioci - Courfeyrac zagarnął dziewczynkę ramieniem do siebie.
-Siemanko inspektorze! -mały chłopiec zasalutował, lecz Javert w miare zaspokojony wymówkami odszedł.

Studenci szybko znowu założyli kotyliony na kołnierze.
-Musimy uważać na nich. Będą tłumić powstanie. Mimo, że jest nas na razie mało, lud dołączy do nas. Stworzymy razem wspaniały świat.
-Te, prawnik, salcesony, nie policjanci! -zawołał Gavroche.
Dziewczynka czuła jak coraz mocniej wiruje jej w głowie. Słońce piekło jej skórę. Zrobiło jej się duszno.

Czyżby umierała? Nie no, zaraz jej pewnie przejdzie, musi tylko się troszkę rozruszać i przejść w cień. Zrobiła krok i poczuła jakby ziemia się do niej zbliżała, Enjolras również. Dlaczego on rośnie i patrzy na nią tak dziwnie? Słyszała czyjeś głosy, stłumione, jak echo. Czyjeś sline ramiona uratowały ją przed bliskim spotkaniem z chodnikiem. Bawiły ją te kolorki, które latały wszędzie. Tuż przed tym jak zrobiło jej się ciemno przed oczami usmiechnęła się.

Mała Iskierka W Sercu RewolucjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz