Dziewczynka śledziła ich, chowając się w pewnej odleglości przy kamienicach. Nie mogła usłyszeć ich rozmów, więc podeszła bliżej.
Nagle zatrzymali się i odwrócili. Dziewczynka szybko schowała się za ścianą.
-Wychodź. Wiemy, że tam jesteś. Zadrżała i dyskretnie spojrzała na nich. Patrzyli w jej stronę. Bez sensu dalej się kryć. Wyszła i spuściła niewinnie wzrok.
-To ta sama, co przed chwilą ją widzieliśmy- rzekł ten od książki.
-Combeferre daj dziecku spokój! Nie widzisz, że głodne? - kolega Jolllly'ego złapał ją za policzek i zaczął tarmosić. -Nie możemy jej zabrać - zwrócił się do dziewczynki - ile potrzebujesz pieniędzy? Courfeyrac cię zabierze do jakiejś karczmy.
Ona patrzyła na nich zdezorientowana.
-Może jednak? Kolejna osoba by się przydała.Apollin westchnął. Spojrzał na dziewczynkę. Kiwnął głową i wszyscy ruszyli w ciszy do Koryntu. Weszli, powitała ich reszta paczki. Zaskoczeni mierzyli wzrokiem dziewczynkę. Czując się niezręcznie jeszcze bardziej się skuliła.
Pierwszy odezwał się chłopak o sympatycznej twarzy, ze łzami w oczach.
-Boże, do czego ten świat doprowadził... Chodź, chodź - posadził ją przy stole i zamówił dla niej jedzenie. Dziewczynka uniosła brwi nie wiedząc, czy jest aż tak brzydka, czy z tym chłopcem jest coś nie tak. Przysunął do niej talerz i obserwował jak jadła. Reszta studentów usiadła, a Apollin zaczął mówić o reakcji ludzi na jego przemowę.
-Jestem Jean Prouvaire - rzekł nagle chłopiec, który zamówił jej jedzenie. Dziewczynka spojrzała na niego i niepewnie się uśmiechnęła.
-A ty?
Uśmiech jej zbladł. Utkwiła wzrok w talerzu.
-Jak masz na imię?Spojrzała na niego ponownie i leciutko pokręciła głową.
-Ty... Ty nie masz imienia?
Pokiwała głową. Prouvaire mruknął na znak zrozumienia i zamyślił się. Dziewczynka wróciła spokojnie do jedzenia, zadowolona, że nie wydała na to ani grosza.
-Boże bdać się zakażedie.
Podskoczyła i zrzuciła widelec na podłogę. Jolllly podniósł go i położył na stole.
-Wybacz. Bówie o twoib skaleczediu -pociągnął nosem i wskazał na zadrapanie na nadgarstku. Skaleczyła się o płot przy Sekwanie, ale nie miała pojęcia co to te zakażenie.
-Bogę przebyć, jesteb da bedycydie.
-Wysmarcz się, biedaczynoo - zamruczał Grantaire schodząc ze schodów. Jolllly wyjął chusteczkę i wydmuchał nos.Dziewczynka patrzyła na nich wzruszona ich postawą co do niej i uśmiechnęła się szeroko.
-Dobra, Jolllly! - zgodziła się.
Courfeyrac zaśmiał się.
-A to ci dopiero! Jolllly sięgnął z kieszeni niby czystą chustkę i namoczył wódką stojącą na stole. Dziewczynka rozszerzyła oczy i nim zdążyła cokolwiek zrobić on przyłożył chustkę do rany. Zacisnęła mocno powieki, a z jej oczu pociekły łzy. To tak okropnie piekło! Żałowała, że zgodziła się na takie coś. Lecz przynajmniej ma już doświadczenie na przyszłość.
-Zaraz kodiec - przecierał delikatnie skaleczenie.Po chwili odsunął się i zadowolony patrzył na swoją robotę. Dziewczynka wytarła łzy.
-Dziękuję - rzekła cicho. Poczuła czyjąś dłoń na swojej. Uniosła wzrok napotykając oczy Apollina.
-Obywatelko, czy pragniesz wolnej Francji?
CZYTASZ
Mała Iskierka W Sercu Rewolucji
FanfictionRok 1831 We Francji wciąż trwa Rewolucja. Ludzie buntują się przeciw królowi. Po brudnych ulicach Paryża powstańcy mieszają się z mieszczanami próbującymi zdobyć pieniądze na chleb. A pomiędzy nimi drobna, przygaszona Iskierka, którą los powiąże z p...