Tego burzowego dnia gdy wróciłam do domu padłam na łóżko jak zabita. Byłam na tyle nieprzytomna, że nie zauważyłam wiadomości tekstowej od Róży ani tego, że rodzice wrócili już do domu. Mama nawet się do mnie odezwała, ale minęłam ją nie kodując zupełnie nic i zasnęłam.
Dopiero rano zdecydowałam się ujarzmić katastrofę na swojej głowie, twarzy i ubraniach. Piach ze spodni skruszył mi się na pościel, więc musiałam złapać za odkurzacz, a potem wszystko wytrzepać.
Porządkowanie pokoju i samej siebie zajęło mi trzy kwadranse. Gdy byłam już naprawdę zadowolona z efektów ziewnęłam przeciągle i rzuciłam się na stertę moich kochanych poduszek. Były tak miękkie, że zatopiłam się w nich z uwielbieniem i westchnęłam. Chciałam jeszcze trochę odespać zmęczenie z uprzedniego dnia, ale coś mnie tknęło. Jakiś głos powiedział, sprawdź telefon.
Więc sięgnęłam po niego i odblokowałam jednym ruchem. Prędko zamarłam widząc świecącą się kopertę. Wiadomość! Sparaliżowało mnie jeszcze bardziej gdy odkryłam, że ma wczorajszą datę.
"Dziękuję, że mnie odprowadziłaś do domu. To było bardzo miłe! Pozwól, że jako rewanż wyciągnę cię jutro w jakieś fajne miejsce!"
Jeszcze jedno? Ciągle mnie w jakieś zabierała, właściwie nie było to dla mnie wielką zmianą.
Jednocześnie zrobiło mi się trochę głupio z powodu mojego braku odpowiedzi. Pewnie czekała na nią, bo bez mojej zgody nie mogła sobie normalnie ułożyć dnia! Wypadałoby zapytać teraz, czy to dalej aktualne.
Nie chciałam być bezpośrednia do tego stopnia. Trzeba było wymyślić coś sensownego... Wyciągnąć tę informację podstępem.
Z głową w chmurach w końcu zwlokłam się na śniadanie. Zjadłam je w takiej zadumie, że nawet nie wiem z czego się składało. Zdołałam zapamiętać jedynie tyle, że popiłam je schłodzoną wodą z cytryną i pobiegłam na górę oporządzić się wizualnie. Rozczesywałam włosy przed lustrem w łazience, gdy do głowy wpadł mi nagle pomysł na odpowiedź.
Geniusz refleksu i szybkiego myślenia. Tak właśnie ironicznie bym się nazwała.
Sięgnęłam po telefon. Zanim jednak zaczęłam stukać palcami po klawiaturze ekranowej, nałożyłam miętową pastę na moją liliową szczoteczkę i włożyłam ją do ust.
"Masz ci los! Dopiero odczytałam wiadomość!..."
Przedmiot w buzi zaczął mi doskwierać więc odłożyłam komórkę i zaczęłam szczotkować zęby. Wyplułam obfitą pianę do zlewu i przepłukałam jamę ustną porcją lodowatej, mrożącej zęby wody.
"Masz ci los! Dopiero odczytałam wiadomość! Wybacz! Co to za fajne miejsce?"
Napisałam gdy wycierałam twarz ręcznikiem. Hm, pomyślałam, zdaje się nie być bezpośrednie, a jednak brzmi jakbym była pewna, że to aktualne. Westchnęłam. No cóż, trudno! Najwyżej dostanę odmowę w odpowiedzi, a Róża znów się na mnie wścieknie.
Wzdrygnęłam się na wspomnienie naszej kłótni. Nie lubiłam drzeć z ludźmi kotów. Krzyki i wściekanie się nie należało do moich hobby.
"Wyślij" nadusiłam i odłożyłam komórkę na szafkę, by przyjrzeć się swojemu odbiciu oraz domyć twarz po nocy. Oczywiście śpioszki w kącikach moich oczu wymagały eliminacji.
Niespodziewanie dzwoneczek odbił się echem po pomieszczeniu, a ja podskoczyłam. Nie zdążyłam nawet zdjąć płynu z pułki. Róża już odpisała!
CZYTASZ
Letnie Szczęście
Teen FictionOdkąd pamiętała pech uwielbiał ją prześladować. Chodził za nią jak cień w każde, nawet najszczęśliwsze miejsce. Nie mogła się od niego uwolnić, jak jej się zdawało. Zupełnie podobnie miała z samotnością. Jednak, przecież nie zawsze życie musiało rzu...