Rozdział 30

24 4 1
                                    

Stałyśmy tak naprzeciwko siebie jak dwie obce sobie osoby. Ona obrzucała spojrzeniem ułożone pod jej stopami kafelki, a ja ogarniając ją wzrokiem zaczynałam dostrzegać coraz więcej regałów i ubrań dokoła. Moje skupienie się rozpraszało, tak samo jak zaskoczenie, które miotnęło mną chwilę temu.

Czułam się trochę jak sarna na celowniku, mimo że wiedziałam, że nawet ukradkiem na mnie nie zerka. Niezręczne, przypadkowe i zgniatające spotkanie.

Któraś z nas w końcu musiała zacząć temat. Chyba nie odezwała się do mnie bez powodu... Skoro zdecydowała się zwrócić na siebie moją uwagę to pewnie w jakimś celu. A jednak sterczałyśmy tam jak głupie, w totalnym milczeniu, ignorując mijających nas ludzi.

Przełknęłam ślinę, mimowolnie zaczesując włosy za ucho. Sukienka w dłoni zaczęła mi doskwierać, więc by nadać temu więcej naturalności, spróbowałam poprawić ją na wieszaku. Chciałam poczuć się swobodniej, ale cała czynność nabrała kosmicznie dziwacznego wydźwięku.

- Puszysta – usłyszałam. Podskoczyłam nieznacznie na brzmienie tego słowa i z nadzieją skoncentrowałam się znów na jej obliczu. Emanowała złamaną barwą smutku i niepewności. – Ta kiecka... Całkiem puszysta – dodała, chcąc sprecyzować co dokładnie miała na myśli.

Poczułam się skołowana. Tylko tyle miała mi do powiedzenia po dwóch tygodniach dobijającej ciszy? Podeszła tylko po to, aby skomentować ubranie, które właśnie wzięłam do ręki?

Uchyliłam usta, chcąc odpowiedzieć, ale słowa uwięzły mi w gardle. Co właściwie chciałam wyrazić? Zupełnie nie miałam pojęcia. Jej pojawienie się w okolicy wraz z dziwną wstawką o tiulu rozproszyły mi myśli.

— To na jakąś specjalną okazję? Czy szukasz inspiracji? — zapytała nagle. Sprowokowała przeniesienie mojego spojrzenia na sukienkę.

Racja. Nie miała pojęcia o zabawach na które wybierałam się z chłopakiem, nie wiedziała też pewnie, że jestem jego dziewczyną... Tym bardziej umknęła jej rewelacja o balu, do którego przygotowania zaczęliśmy.

Z całych sił spróbowałam powstrzymać nienaturalny grymas, wdzierający mi się na usta. Zajęło mi to ułamki sekund, opóźniając odpowiedź... przez co zupełnie ją uniemożliwiło.

Mianowicie zaraz potem w sferze naszej niezręcznej rozmowy pojawiła się trzecia osoba, wesoło wymachująca okularami.

— Ej księżniczko, patrz jakie czaderskie szkła znalazłem! — zawołał z dystansu dwóch metrów. Zanim znalazł się zaraz obok, zdążył już zauważyć dziewczynę naprzeciwko mnie. Ubiegł więc jakiekolwiek moje słowa. — O, cześć Róża — dodał ciszej i mniej entuzjastycznie.

Popadłam znów w ciężką zadumę, podzielającą moją uwagę. Jak to się stało, że wspaniale zorganizowana grupa gokartowa niespodziewanie zaczęła traktować się z takich chłodem. Czyżby nastąpiła zima ich znajomości?

Nie... żarty na bok. Coś wyraźnie nie pasowało mi w ich relacjach. Daniela nie potrafiła znieść towarzystwa Janka, zostawiając nas samych w skate-parku, a on wycedził powitanie tak, jakby próbował zachować spokój po nadepnięciu na klocek lego.

Ukradkiem wzięłam głębszy oddech, bojąc się, bądź przeczuwając, że znalazłam się w jakimś epicentrum. Śmierdziało katastrofą.

Bardzo słusznie. To co zagrało wisienkę na torcie w przedstawieniu, nastąpiło chwilę potem.

— A. — Przyjaciółka przeniosła na niego spojrzenie, mrużąc oczy, jakby właśnie nie założyła okularów. Przeszedł mnie dreszcz. Ten wyraz twarzy był lekko znajomy. — To pewnie jakaś świetna impreza, na którą się wybieracie — dorzuciła nie przestając go bacznie obserwować.

Letnie SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz