Rozdział 16

58 9 3
                                    

Usta mi się nie zamykały, gdy wracałyśmy wraz z Różą późnym popołudniem. Słońce jeszcze ciepło ogrzewało nasze plecy, a delikatny wiaterek chłodził twarze. Moje włosy fruwały finezyjnie we wszystkie strony świata, podczas gdy moja znajoma cicho chichotała, przyglądając się ich wygłupom.

Galeria handlowa została daleko w tyle, podobnie jak Daniela z Hubertem. Mieszkali w przeciwnym kierunku, więc rozstałyśmy się z nimi jeszcze na parkingu.

Janek już dawno pewnie siedział w domu, odpoczywając po zabójczych wyścigach gokartów. Tak przypuszczałam, bo zaraz po zabawie zadzwonił po swojego "szofera", który w kilka minut przyjechał po niego czerwonym oplem.

Nie trudno było odgadnąć, że jest to inny pojazd niż poprzednie, w których go widziałam. Najwyraźniej korzystał z kół i paliwa wielu swoich znajomych.

Gdy obserwowałam, jak znika nam z oczu, zaczęłam się zastanawiać dlaczego sam nie prowadzi... Wywnioskowałam, że chodzi do trzeciej klasy, co by oznaczało, że skończył już 18 lat. Nie chce mieć prawa jazdy? Tak by mu się przecież przydało! A może nie ma samochodu..?

Tak czy inaczej... w końcu i my poszłyśmy w swoją stronę.

Przy okazji zaobserwowałam bardzo interesującą relację pomiędzy pozostałą dwójką. Daniela zachowała się zdecydowanie wbrew zasadom "nietykalności", jakie głosiła. Gdy Hubert oświadczył, że idzie już do domu, burknęła coś pod nosem w odpowiedzi. Wyglądała na nieźle zirytowaną już drugi raz podczas naszego spotkania. To pewnie z jego powodu, choć zachodzę w głowę dlaczego! Nie dziwię się, że chłopak zwyczajnie machnął do nas i poszedł w swoją stronę, zostawiając także ją...

Oddalałyśmy się z Różą, ale kątem oka widziałam, że chudzielec w pewnym momencie jednak zawrócił. To, co nastąpiło potem było niesamowitym widokiem. Naburmuszona królowa śniegu wybuchnęła niespodziewanie głośnym śmiechem, gdy blondyn zaatakował ją serią łaskotek. Brzmienie jej rozbawienia odbiło się echem po całym parkingu. Nie mogłam powstrzymać ciepłego uśmiechu.

Ta relacja była niesamowicie skomplikowana, ale mimo wszystko całkiem... słodka.

Gdy wróciłam spojrzeniem na horyzont, znajdowałyśmy się już na chodniku. Róża cały czas obserwowała mnie ukradkiem, pewnie myśląc, że nie zauważyłam... Bo wyglądała na zaskoczoną, gdy nagle zwróciłam się do niej i...

Od tamtej pory aż do okolic mojego domu nie dałam jej dojść do słowa!

-Zakręt! Wielki zakręt i myślałam, że normalnie nie dam sobie rady!- mówiłam ożywiona. Trajkotałam jak najęta i nawet nie czułam, jak od natłoku słów zaczyna mi brakować śliny w ustach.- Rany nie mam przecież prawa jazdy ani żadnych umiejętności, to by była dopiero kraksa! Ale Janek wszystko mi wytłumaczył... Jak się skręca, hamuje i przyspiesza! Na ostatniej prostej prawie go wyprzedziłam!- zawołałam podekscytowana.

Wspomnienie wyścigu, który niemal wygrałam, dalej napełniało mnie adrenaliną. Czułam, że chcę spróbować jeszcze raz i tym razem pokazać mu na co mnie stać.

Czarnowłosa uśmiechała się tylko, kiwając czasem głową. Zdawało mi się, że trochę mniej niż ja cieszy się z całego wypadu. Właściwie nie byłam zdziwiona, bo mając takich fantastycznych znajomych z pewnością gokarty to była dla niej norma. To jak Hubert i Janek prowadzili maszyny było imponujące!

Dziewczynom też szło świetnie, ale raz się ze sobą zderzyły, bo nie ogarnęły jednego zakrętu na trasie z opon. Pękałam ze śmiechu, gdy zorientowałam się, że ich pojazdy zaczepiły się zderzakami.

Letnie SzczęścieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz