09 | A W A K E

507 49 3
                                        

Rany pokryją mnie całego

Ale taki jest mój los

*

Wszystkie oczy były zwrócone w stronę Jimina. Nikt z wyjątkiem Yoongiego nie odnalazł siły, żeby się ruszyć. Byli zbyt wystraszeni. Wydawało się, że stoją w bezruchu wieczność. A potem nastąpił wybuch. Wszyscy zaczęli biegać, krzyczeć miedzy sobą. Połóżcie go na plecach! Trzask. Unieście mu nogi! Oddech. Nie tak wysoko, cholera! Bicie serca. Jimin!

 Byli rozgorączkowani aż do momentu kiedy otworzył oczy. Wykrzywił usta w bólu. Chciał podeprzeć się na łokciach. Niech się nie podnosi! Chłopak próbował usiąść, ale znowu ciemność uśpiła go najdelikatniejszym pocałunkiem. Cholera! Jimin! Jin zaczął krzyczeć, machał rękoma. Kazał odejść od młodszego. Wszyscy się odsunęli. Najstarszy trzymał jego nogi na swoich kolanach. A Yoongi stał trzy kroki za nim i do oczu napływały mu łzy. Jimin był zbyt blady, za słaby, żeby chociażby otworzyć oczy. I starszy czuł się winny. Prawdopodobnie każdy w tym pomieszczeniu tak się czuł. Ale Yoongi wiedział, że to była po części jego wina. Gdyby wszystko powiedział Jinowi nic by się nie wydarzyło. Patrzył swoimi smutnymi oczami na ciało drobnego chłopca. Widział jak delikatnie unosi się jego klatka piersiowa. Miał nierówny i płytki oddech. Znowu zaczęły lecieć mu łzy.

*

Próbował wstać, ale ponownie przywitała go ciemność. Otuliła jak dawnego przyjaciela. Stał pomiędzy przestrzeniami i nie mógł otworzyć oczu. Czarna plama przygniatała tego ciało. Znalazł się w swoim najgorszym koszmarze. Sam pośród pustki, głucha nicość. 

A potem ponownie otworzył oczy. Dźwięki, które do niego dochodziły, były słyszalne jakby zza ściany. Jego głowa pękała , nie miał siły, żeby się podnieść. Jedynie mrugał.  Na zmianę otwierał i zamykał oczy- chciał uświadomić swoje ciało, że wciąż tutaj jest, tak samo prawdziwy jak zawsze. Uspokajał się i jego niemiarowy oddech zaczął odchodzić. Wdychał głęboko powietrze, kiedy zaczął się rozglądać. Światło paliło mu oczy, ale mimo tego rażącego bólu pragnął spojrzeć im w oczy. I zobaczył coś, czego żaden z nich nigdy nie okazał- zmartwienie. Zastanawiał się dlaczego w ich oczach jest tyle cierpienia. Przecież nic mi nie jest.

***

Jin pomagał przy każdym ruchu młodszego. Po pół godziny leżenia pozwolił mu usiąść. Cisza przecinała całe pomieszczenie i nikt nie był w stanie wydać z siebie żadnego słowa. Bo każdy z nich martwił się po cichu, każdemu z nich napływały miliony myśli za każdym razem, kiedy któremuś z nich działo się coś złego. Ale dlaczego nikt nie potrafił nawet otworzyć ust? Dlaczego nie potrafili wspierać się słowem? Czemu każdy z nich zamykał się w swojej głowie i nie wychodził na powierzchnię?

-Jimin jak się czujesz?- Najstarszy patrzył się zmartwionymi oczami w jego stronę. Zastanawiał się co przeoczył. O czym nie wie, chociaż powinien.

-Już mi lepiej...

-Dobrze posiedź jeszcze trochę, a potem zawieziemy cię do lekarza. Już zadzwoniłem do menagera. Będzie trzeba zrobić badania krwi. Może coś teraz zjesz, żeby odzyskać siły?

-Nie hyung, czuje się dobrze- Jimin starał się uśmiechnąć. Musiał sprawiać pozory. Nie chciał iść do lekarza, bał się. Nagle do uszu każdego z nich doszedł cichy chichot, był on przerażający, pełen rozpaczy i złości.

-Mówisz, że czujesz się dobrze?! Jimin możesz oszukiwać wszystkich naokoło, ale okłamywanie najbliższych jest obrzydliwe.

-Yoongi o czym ty mówisz!- Jin wyglądał na wściekłego.- Trzeba się nim zająć, a nie oskarżać o jakieś niestworzone rzeczy.

-Oskarżać o nic mówisz? Dobre sobie. No Jimin powiedz prawdę. Boisz się? Co masz do ukrycia?- Yoongi tak bardzo nie chciał ranić Jimina. Ale bardziej od złamania go, bał się, że go straci. Musiał działać, mimo że w ten sposób może zburzyć wszystko. Ścisnął dłonie w pięści.

-Hyung, nie-e wiem o czy mówisz.- Jimin był zrozpaczony. Czemu Suga mu to robił. Chciał zniszczyć jego wszystkie marzenia. Roztrzaskać je jak lustro. Był tak blisko mety, a starszy chciał odrzucić go ponownie na linię startu. Chciał wstać i uciec od jego wzroku. Niestety Yoongi przewidział jego zamiary i przytrzymał go za ramię, a młodszy miał za mało siły, żeby się przeciwstawić. Dlatego siedział w ciszy.

-Nie wiesz o czym mówię? Nie żartuj sobie! Doskonale wiesz, co mam na myśli.

-Yoongi o czym ty mówisz?

-Jin-hyung do cholery jasnej przecież sam czujesz, że coś jest nie tak! Zemdleć raz za razem uważasz za normalne? Nie widzisz jak on wygląda? Czy nikt nie uważa, że dzieje się z nim coś złego?

-Hyung nie mów ta-ak. Wszystko jest ze mna do-obrze. Tylko zjadłem za małe śniadanie.

-A zjadłeś coś w ogóle?

-Yoongi, Jimin jadł śniadanie. Byłem przecież przy nim w kuchni.- Jin starał się bronić Jimina.

-Tak? A widziałeś jak jadł?- Najstarszy zmarszczył brwi. Czy widział?- Jestem pewny, że nie widziałeś, bo do cholery jasnej w łazience przy toalecie znalazłem resztki ryżu ze śniadania. Wszystko wyrzucił!

-Nie prawda. To nie byłem ja. Jadłem dzisiaj. Naprawdę. Jin-hyung nie wierz w to co mówi. On kłamie- Wszyscy patrzyli jak panicznie Jimin mówi, jakby obłęd zawładnął jego ciałem. Cały się trząsł.- On kłamie.

-Jimin, naprawdę zjadłeś śniadanie?- Jin miał wątpliwości, ponieważ Yoongi wyglądał na pewnego, ale ten wystraszony wzrok młodszego nie pozwalał mu obrać jednej strony. Przecież Jimin nigdy ich nie okłamał ani nic przed nimi nie ukrywał. Prawda?

-Ja...

-Jak nie zjadłeś śniadania to zapewne jesteś bardzo głodny. Jin przecież zapakował ci coś do jedzenia. Proszę spróbuj.- Yoongi zaczął wyrzucać wszystko z torby tylko po to, żeby znaleźć pudełko z drugim śniadaniem Jimina. Wszyscy patrzyli jakby Suga zaczął wariować.- Masz. Jedz.

-Hyung...

-Natychmiast. Jedz.

-Yoongi nie zmuszaj go do jedzenia. Musi odpocząć. Porozmawiajmy o tym jak wrócimy do dormu.

-Jin proszę się, ale mógłbyś się uciszyć. Jimin. Jedz- W sali panowała kompletna cisza. Jimin trzymał w dłoni śniadaniówkę, a starszy wpatrywał się w niego tak intensywnie, że mógłby wzrokiem przebić jego serce. Wszyscy wpatrywali się w dłoń młodszego, która nabierała pałeczkami trochę ryżu. Miał ją już przysunąć do ust, gdy nagle się zatrzymał.

-Nie mogę.

-Jak to nie możesz- Jin bał się, że Jimin jest chory. Że stało się z nim coś poważnego. Był spanikowany, bo nie wiedział co się z nim działo. Dłonie młodszego trzęsły się.

-Nie mogę.

*

Chwile szczęścia zadały mi pytanie
"Naprawdę nic ci nie jest?"-Zapytały
"Oh Nie"- pomyślałem- "Nie, Bardzo się boję"
jednak wciąż w dłoni ściskam mocno 6 odłamków szkła,
Powiedziałem "To nic"








WINGS | yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz