05 | L O S T

558 58 9
                                    

Nie jesteśmy świadomi kiedy nitka zauroczenia przywiązuje nas do tej jednej osoby i podążamy za nią bez przerwy. Jak jesteśmy od niej uzależnieni. Mimo, że to nas wyniszcza, chcemy, żeby nitka stawała się coraz krótsza i pozwalała widzieć coraz więcej szczegółów, pozwalała czuć bliskość drugiej osoby.

Kiedy zacząłem zauważać, że codziennie rano sięgasz po cukier, a potem i tak nie słodzisz kawy? Albo jak bawisz się serdecznym palcem, kiedy jesteś zestresowany. Albo dotykasz bez przerwy prawe ucho, kiedy boli cię głowa? Kiedy pierwszy raz zawiesiłem mój wzrok na tobie o sekundę za długo? Kiedy zacząłem sprawdzać czy jesz każdy posiłek i nie przepracowujesz się w studio? Że śpisz przynajmniej siedem godzin dziennie? Kiedy zacząłem kupować każdy rodzaj tabletek na twój ból głowy albo pastylek na gardło? Kiedy?

Pochłaniasz całym sobą całe moje ja. Albo to ja raczej wchłaniam siebie w twoje ja. Nie ma to znaczenia. Bo w dalszym ciągu zanim coś się wydarzy ja już się rozpłynę. I po zauroczeniu zostanie tylko nitka wlokąca się za twoją osobą.

Trzask drzwi. Uderzenia butów o schodki. Miarowy oddech i niemiarowe serce.

***

Patrzył w lustro, ale osoba która tam siedziała w żadnym stopniu nie odzwierciedlała jego osoby. W głębi odbicia mógł zauważyć jego prawdziwe ja. Było ono skryte, niedostępne dla zwykłej osoby. Ten obraz go brzydził. Wciąż zbyt pulchne policzki, ogromne nogi, które przyćmiewały resztę jego ciała. Chciał się rozpłakać. Tyle pracował, a wciąż wszystko się z niego wylewa. Obrzydliwy. Odpychający. I samotny. Niewyobrażalna siła pchała go do roztrzaskania na drobne części lustra przed nim. Uderzenia całą siłą w taflę, która była dla niego najgorszym z koszmarów. Chciała pokazać jak bardzo pokruszony jest. Spiął się. Przerażał go wzrok patrzący prosto z jego odbicia.

Kolejna przymiarka, kolejne ciężkie oddechy i kolejne rozczarowania.

-Jimin mierzyliśmy cię jakiś miesiąc temu, a masz dużo mniej w obwodzie. Kto mierzył cię ostatnio?... Kto mierzył Jimina ostatnio?- Dziewczyna przewertowała wzrokiem salę. Ktoś przybiegł.- Posłuchaj. Źle go mierzyłaś. Patrz. Ma dwa centymetry mniej tutaj, a półtorej tutaj. Słuchaj... Masz wykonywać swoją pracę poprawnie. Masz szczęście, że jeszcze nie wysłałam wymiarów chłopaków. Bo w innym wypadku nie skończyliby szyć, a już prosilibyśmy o poprawki.

-Ja-a przepraszam... to się więcej nie powtórzy.

...

-W sumie mógł być wtedy trochę spuchnięty, dlatego wyniki mogą się różnić.

-Prawdopodobnie tak było, bo to prawie niemożliwe, że ubyły mu dwa centymetry z ud w tak krótkim czasie.


Liczby odbijały się od dna jego głowy. W dalszym ciągu wyglądał fatalnie. Dlaczego chociaż w jednej rzeczy nie mógł być perfekcyjny. Czemu musiał ciągle wszystkich zawodzić. Czemu w dalszym ciągu jadł za dużo i przez to nie tracił tak szybko na wadze. Czemu miał wrażenie, że wszyscy wyśmiewają się z jego wyglądu za jego plecami- szydzą, a ich oczy się śmieją.

Naokoło szum i lawina słów. A on siedział pośród tego i próbował odgadnąć kto siedzi przed lustrem. Dlaczego ta postać wydawała mu się tak bardzo obca.
W pewnym momencie ktoś wyrósł jakby z pod ziemi i patrzył prosto w jego oczy.

-Jimin jak się czujesz? Wyglądasz trochę blado, ile spałeś?- Od czasu jego zemdlenia Yoongi zbyt często zwracał na niego uwagę, za dużo mu się przyglądał. A teraz był niebezpiecznie blisko. Wziął głęboki oddech i zamrugał kilkakrotnie. Już wiedział, że zaraz nastąpi najgorsze. Yoongi zaraz położy dłoń na jego ramieniu albo biodrze, wyczuje pod palcami jego tłuste, zdeformowane ciało i zabierze dłoń jak po poparzeniu- odsunie się z obrzydzeniem. Puls mu przyśpieszył. Nie zrozumie, że jest dopiero na drodze do bycia idealnym. Nie może się na nim zawieść. Przecież musi udowodnić wszystkim, że da radę.

-Czuje się do...- odsunął się zbyt gwałtownie. Krzesło upadające na podłogę, zaabsorbowało uwagę całego pokoju. Jego serce biło w niewyobrażalnym tempie. Wszyscy wiercili dziury w jego ciele. Wypalali znamiona. Ręka Yoongiego zawisła w powietrzu. Otworzył szerzej oczy. Lider już miał otwierać usta. Zaczął panikować. Czuł na karku zimny pot. Złapał za najbliższą klamkę i wybiegł na hol. Musiał jak najszybciej uciec od tego pokoju...

Od tych zimnych spojrzeń...

Które oceniały go raz za razem.

***

-Yoongi pokłóciłeś się przed chwilą z Jiminem?

-Oczywiście, że nie.

-Chim wyglądał na wystraszonego...- Tae bez przerwy spoglądał w stronę drzwi, w których zniknął jego najlepszy przyjaciel. Chciał za nim pobiec, ale cos go zatrzymywało. Możliwe, że było to przeświadczenie, że to nic poważnego, że mimo wszystko to jakaś nic nieznacząca sprzeczka albo uważał zwyczajnie, że to wina Yoongiego i to on powinien za nim wybiec.

-Mówię, że się nie kłóciliśmy. Spytałem go tylko jak się czuje, a on odskoczył ode mnie jak poparzony. Potem uciekł.

-Po co się go o to spytałeś?- Jin zmarszczył brwi.- Przecież wyglądał jak zwykle. Miał zły humor? Nie wyspał się?

-Bo wiesz ostatnio jak wychodziłem wieczorem z wytwórni to on... znaczy nieważne. Chyba nie wypił rano kawy, dlatego ma zły humor.

-Zawsze jak nie wypije kawy to ma wszystkich dosyć.- Miał wrażenie, że uratował swoje życie. Wszyscy zaczęli się rozchodzić. Jin obrócił się i zrobił pare kroków w stronę kanapy, ale nagle się zatrzymał.- Czekaj.- Yoongi przełknął ślinę zdecydowanie zbyt głośno- Co Jimin robił wtedy do późna w wytwórni?

-Yyy... no wiesz, ten... pomagał mi. Tak pomagał mi układać w studiu.

-Co układać?

-No rzeczy.

-Jakie rzeczy?- Jin podniósł jedną brew.

-No rzeczy. ..- Dostał zimnego potu. Czuł się jakby był przyłapany na najgorszym występku.- Sprzęt muzyczny. Tak. Pomagał mi układać sprzęt. I nie rób jakiegoś policyjnego wywiadu. To i było już tak dawno temu.Proszę cię. Nic się nie wydarzyło. Był potem zmęczony i wróciliśmy od razu do domu, dlatego nie zrobiłem tych zakupów.

-Ale...

-Wiesz chyba dlatego ma zły humor, jest po prostu zmęczony...

-Yoongi, wtedy na pewno się nie pokłóciliście?

-Już mówiłem, że nie. Temat skończony...

***


Z zamkniętymi oczami wciąż stoi w miejscu. Zagubiony pomiędzy pustyniami, a oceanami. Wciąż wędruje, Jest zdezorientowany. Ta frustracja nie istnieje bez powodu.

Zgubienie swojej ścieżki, to sposób na jej odnalezienie. Gdzie powinien się udać, żeby wrócić na swój tor? Dlaczego tak ciężko podjąć mu jakąkolwiek decyzję i dlaczego każda wydaje mu się błędna. Tonie coraz bardziej. Znika jego światło z powierzchni i zostawia go w bezkresnej czerni. Kurczy się w niej, a potem rozrywa go na drobne kawałeczki i dryfuje w tej niewiadomej.

Aż w końcu stanie przed czarną taflą i jedynym odbijającym się elementem będzie on sam. Zauważy wtedy jak ogromny jest. Jak pływa w nim poranna kawa z mlekiem i miska ryżu. Jak pokarm przelewa się przez jego ciało zostawiając po sobie jedynie tłuszcz. Odpychający.


Wbiega do łazienki. Cały zdyszany i zalany potem łapie za jedną z klamek kabiny. Zamyka się na klucz i próbuje złapać oddech. Otoczenie zaczyna mu się rozmazywać. Podnosi klapę od toalety i wkłada palce. I nic. Próbuje jeszcze raz. Do oczu napływają mu łzy. Kolejna próba. Wymiotuje wodą. Powtarza czynność jeszcze kilka razy i pada na brudną podłogę. Wie, że pozbył się wszystkiego. Chowa twarz w dłoniach. Odrażający.

Łzy, jedna po drugiej uderzają o podłogę.

***

Nie wiem dokąd mam się udać. Każda droga wydaje mi się błędna. Zabrnąłem za daleko i straciłem kontrolę. Gdzie jest ten cel za którym ślepo podążałem? Dlaczego już nie mogę zawrócić?

Błagam nie zostawiajcie mnie samego.

Proszę nie róbcie tego. Bo sam nie dam rady. Już nie dam rady tego udźwignąć.

WINGS | yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz