02 | B E G I N

674 64 12
                                    

'Dali mu początek. Upadek z góry. Mało świadomi. Nie wiedzieli, że gdy humor się kończy zaczyna się jedynie smutek. Wydawało mu się, że to ty jedynie to czujesz, bo wiedziałeś jak to boli. Gdy odnalazł w tłumie świateł twój wzrok, miał wrażenie, że widzisz każdą skrywaną przez niego tajemnicę. Był kompletnie odkryty, a ty lubiłeś wbijać szpilki w jego odsłoniętą skórę.'

***

Żołądek podchodził mu pod same gardło, gdy ona zbliżała się z tą zdradziecką taśmą. Jego największą zgubą, która wiązała na jego szyi pętlę i każdego dnia zaściskała się coraz mocniej. Kurczy się na jego oczach albo to on rośnie. Kobieta odkłada notes z wyrytymi na czarno liczbami.

-Oh Jimin przy tym albumie schudłeś trochę więcej niż zazwyczaj. Trochę się martwiliśmy wcześniej, bo twoja waga skoczyła dużo wyżej niż przewidywaliśmy. Bałam się, że trzeba będzie zamawiać większy strój. Czy reszta chłopaków została już zmierzona?... Tak? to dobrze.. A Jimin trzymaj tak dalej!

Schudł. Niepojęte szczęście rozchodziło się po całym jego ciele. Elektryczny błysk. Cel już nie wydawał się niemożliwą kwestią, lecz widocznym punktem na horyzoncie. Jeszcze chwila i dobiegnie, będzie w stanie pokazać się wszystkim jak unosi się ponad linię. Jak łamie wszystkie widzialne zasady. Miał wrażenie, że początkowa euforia nie zniknie jak mydlana bańka i zostanie ze nim chociaż te parę chwil dłużej. Niestety rzeczywistość uderzyła prawie natychmiastowo, roztrzaskując poprzednie promienie dumy- przytył więcej niż normalnie i nikt o tym nie wspomniał wcześniej. Zostawili go w tej nieświadomości, że wygląda odpychająco.

-O nasz Jimminie schudł! Teraz nie będę mógł bawić się twoimi policzkami!

-Ja i tak myślę, że powinien mieć trochę większe spodnie. Widzicie jak opinają jego nogi? [...]

Nie słyszał już dalszych słów- bał się. Ukrył rozpacz w akcie uśmiechów. A Yoongi patrzył się ze zmarszczonymi brwiami, prawdopodobnie szukając odpowiedzi w labiryncie jego myśli. Jimin nie wiedział, że miał na myśli jedynie jego wygodę i komfort w tańcu.

A Yoongi nie był świadomy faktu, że Jimin tkwił w przekonaniu, że chodziło o jego wagę. Nie mogąc znieść tych ostrzy odwracał wzrok. Cisza była jego sojusznikiem. Nicość murem. Pusta głowa, puste myśli. Głuchość pośród krzyków. Jedyne czego pragnął to zamknąć się w kokonie i czekać aż rozkwitnie.

***

-Chodźcie! Jin-hyung przygotował obiad!

Przy stole tylko jedno miejsce było puste. Talerze stukały między sobą. Nikt nie przejmował się tym, że w tamtym miejscu powinien siedzieć chłopiec pełen historii. Że jego brak oznaczał coś nieodpowiedniego i powinni się tego obawiać. Że wszystko może być inne, nieznane i łamiące serce. Gdyby już wtedy wiedzieli, jego świat mógłby przetoczyć się na inną drogę.

Trzask drzwi. Po chwili drugi. Lejąca się woda. Chwila przerwy, a potem znowu. Wyszedł, a z jego włosów leciały ciężkie krople. A może to było z jego przekrwionych oczu? Nikt z nich się nie zastanawiał. Bił od niego jedynie chłód. Jakby brał prysznic na Arktyce. A może brał, a oni tego nie widzieli. Może zmywał lodem ból całego dnia, a oni byli ślepi? I zaczął rozmowę. Jakby ta mroźna aura wcale go nie otaczała, a on pławiłby się w najcieplejszym miejscu i uśmiechał się niczym lalka. Nieprzerwanie. Ukrywał swój smutek za paroma żartami.

-Hyung dzisiaj ja pozmywam, możesz odpocząć.

-Oh dziękuję Jiminnie

Patrzył na posiłek z obrzydzeniem. Jakby sam widok kolacji wywoływał w nim odruchy wymiotne. W jego dłoni talerz pełen jedzenia znikał w koszu. A on dalej się uśmiechał. A nikt z reszty tego nie widział. Jak zwykle. Nieprzerwanie. Sztuczne życie pośród sztucznych słów i prawdziwych kłamstw.

-Jimin, dzisiaj będę grać z Kookiem w Tomb Raidera, chcesz posiedzieć z nami?

-Tae dzisiaj sobie chyba odpuszczę. Jestem jakiś zmęczony. Kiedy indziej.

*

... -Chłopaki nie podoba mi się jak zachowuje sie Jimin.

-Czemu?

-Ostatnio bez przerwy nas unika, nie ma go w dormie i przestał jeść z nami obiady, a obiecaliśmy, że chociaż jeden posiłek będziemy jeść razem. Jest jakiś wycofany, może coś się stało?

-Tae jesteś przewrażliwiony...

Nikt nie wziął jego słów na poważnie, bo jak wiecznie uśmiechnięty chłopak miał mieć jakiś problem. Przecież to on zawsze pierwszy biegł pocieszyć któregokolwiek z nich. Nieważne co się działo, Jimin zawsze ich wspierał i otaczał ciepłem, którego każdemu z nich brakowało przez ilość pracy.
Został ich przystanią bólu i cierpienia. Każdy mógł wypłakać się w jego ramię i otrzymać pocieszenie. Ale jeżeli ktoś ciagle bierze, zapomina jak to jest dawać. Dlatego żaden z nich nie zauważył, że on też rozpaczliwie potrzebuje wsparcia.

***

-Gdy jesteście smutni, czuję się, jakbym umierał. Wasze cierpienie boli bardziej niż moje własne. Nie mogę znieść waszych łez. Wtedy to ja chcę płakać, chociaż nie mogę. Już nie mogę.

WINGS | yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz