09 | 1/2 | A W A K E

513 46 12
                                    

'Gdyby ktoś powiedział, że jego życie może rozpaść się na drobne części w pare chwil, nigdy by nie uwierzył. Bo przecież tyle lat pracował-tysiące nieprzespanych nocy, godziny nieprzerwanych treningów. Spotkania. Wyjazdy. Nagrywanie. Koncerty. Gdzie w tym wszystkim odnaleźć spokój? Gdzie znajdzie moment w którym możne się zatrzymać i odetchnąć?'

*

Yoongi wypuścił powietrze- Dlaczego nie możesz?- Jimin siedział od dawna spięty. Czuł jak przez to bolą go wszystkie mięśnie, a mimo to dalej patrzył w podłogę i modlił się o to, żeby ta rozmowa rozpłynęła się na dobre. Nie chciał podnosić wzroku. Miał wrażenie, że widok jego przyjaciół przewierci go na pół- był pewien, że patrzą na niego z pożałowaniem. 

Od co. Chłopak, który nie może poradzić sobie ze swoja pracą. Chłopak, który dalej nie potrafi tańczyć. Chłopak, który nie potrafi panować nad swoim głosem. Chłopak, który ciągle jest dwa kroki za wszystkimi. Zaszkliły mu się oczy. Chłopak, który zbyt często odpływa. Chłopak, który za często robi błędy.- Powiedz coś.

-Jimin jak coś złego się dzieje, to możesz nam powiedzieć. Wysłuchamy się.

-Jin wszystko jest do...

-Tylko nie mów, że wszystko jest dobrze! Nie uwierzę już w żadne twoje słowo. Jak często nas okłamywałeś?Tak naprawdę z nikim się nie spotykałeś tylko siedziałeś tutaj w sali treningowej po nocach? Mam rację? Dlaczego to przed nami ukrywałeś?

-Ja nic nie ukrywam, naprawdę.

-Tak? To dlaczego panicznie bałeś się, kiedy chciałem zadzwonić do Jina? Dlaczego błagałeś, żebym nie mówił mu, że zemdlałeś? Przyznaj się, to nie był pierwszy raz. Już mdlałeś w czasie treningu. Nie widzisz, że to wykańcza cię do granic możliwości?

-Jimin wcześniej zemdlał?- Jin był w szoku. Nigdy o tym nie słyszał.

-Dzisiaj wyrzuciłeś śniadanie. Mogę się założyć, że robiłeś to już wcześniej. Jimin powiedz coś.- Młodszy czuł się gorszy. Oceniany przez przyjaciół mógł stwierdzić, że jest nic nie warty. Nie potrafił zadbać o nic. Nie zdążył im pokazać jak się poprawia. Nieważne co zrobił było źle. 

*

Nagle zebrała się w nim niepohamowana złość. Dlaczego mnie oceniają? Dlaczego nie pozwalają mi się rozwijać? Chcą, żebym został na dnie?

-Czemu mnie krytykujesz?- Jimin nigdy nie brzmiał tak jadowicie jak teraz. Uważał, że go atakują, że hamują jego rozwój. A on był blisko osiągniecia marzenia. Nie mógł się poddać.

-Słucham? Krytykuję?- Yoongi nie wiedział o co młodszemu chodzi. Przecież chce mu tylko pomóc. Dlaczego zrozumiał to inaczej niż reszta? Czemu nie widzi, że sam siebie wykańcza? Że odbiera sobie barwy życia i z dnia na dzień ma coraz mniej sił? 

Jimin z początku był jak piękny kwiat, rozkwitał za każdym spojrzeniem, przyciągał swoim wyglądem. Zawsze dawał z siebie więcej niż reszta. Dlatego na scenie świecił jaśniej niż ktokolwiek inny. Ale kwiaty trzeba pielęgnować, tak samo jak trzeba kogoś zachęcać, chwalić. Trzeba pokazać, że się interesuje, bo gdy ktoś przechodzi obok pięknego kwiatu i zostawia go bez niczego, ten powoli więdnie. Tak jak woda daje życie każdej roślinie, tak komplement pozwala się rozwijać. A przez to, że żaden z nich go nie podlewał ten z dnia na dzień więdnął. Wyglądał coraz to słabiej i gorzej. A gdy kwiat traci powoli swoje barwy to człowiek zaczyna go porzucać. Nie stara się go ratować, bo może go łatwo zastąpić nową rośliną, która ponownie będzie tak jasno świecić. 


-Co złego jest w tym, że więcej ćwiczę? Chcę się rozwijać. Nie mogę być wiecznie na szarym końcu! Chcecie, żebym został na dnie? Tak? Chcecie, żebym zrobił wam miejsce, bo mam mniej talentu czy umiejętności? Nie mogę się poprawiać? Wy nic nie wiecie! Żyjecie w swojej bańce...

-Jimin chyba nie zrozumiałeś...

-Nie martw się, wszystko bardzo dobrze zrozumiałem. Nie chcecie mnie. Nie jestem byt dobry.

-Kto ciebie niby nie chce? Nie mów tak, nie o to nam chodziło.- Yoongi chciał złapać Jimina za ramię, ale ten ciągle się wyrywał. Bez przerwy krzyczał, że jest bezużyteczny i nikt go nie potrzebuje, że przez niego zespół pójdzie na dno. W jego głosie można było poczuć przeogromny ból. Wylewał swoje emocje, które nagromadził przez ostanie miesiące. Każdemu z zebranych leciały łzy. Nikt nawet nie zdawali sobie sprawy jak ciężko mu jest.

Dlaczego żaden z nas nie zauważył?

*

Jimin miał niespotykaną umiejętność. Był postacią, która wszystko odbijała. Nie dopuścił nikogo do swojego wnętrza. Zawsze przeźroczysty, zachowywał się odpowiednio do danej sytuacji. Nawet wśród nich. Był aktorem, który codziennie ubierał inna maskę. Tuszował siebie, chociaż nie wiedział, że to go niszczy.

 Uważali, że miał zawsze wszystko pod kontrolą, chociaż nie miał zupełnie nic. Myśleli, że nie da się go wyprowadzić z równowagi i nigdy nie pęknie. A on w tym momencie próbował histerycznie wyrywać się z objęć Yoongiego, krzycząc i dławiąc się łzami na zmianę. Starali się go uspokoić, chociaż w sercu każdego z nich szalała burza, sztorm tak wielki, że mógłby zalać całą ich piaszczystą duszę.


A Jimin trwał w swoim szaleńczym transie. Rzucał się w ramionach Sugi próbując uciec od tych czarnych macek. To one ciągnęły go każdego dnia do sali treningowej, to one szeptały mu o pozbywaniu się jedzenia, to one nie pozwalały mu zasnąć. Musiał być w ciągłej gotowości i to go niszczyło. Za każdym razem jak otwierał oczy widział te czarne postacie, które stały nad nim jak nad ofiarą. Był małym robakiem, który w każdej chwili może zostać zdeptany i zniknie z powierzchni ziemi. Był wart tyle, co nic. Słyszał ich szepty i cichy śmiech. Był dla nich żartem. Pomyłką, która powinna zostać wymazana. I mimo, że pragnął perfekcyjności była ona destrukcyjna. Zabijała w człowieku wszystko, co ludzkie. A dla Jimina ta destrukcyjność była jedynym zapewnieniem, że się poprawia. Bo za każdym razem jak padał wycieńczony na podłogę, gdzie mógł ledwo oddychać, czuł, że jest wyżej, że powoli wspina się po drabinie sukcesu i będzie mógł dogonić swoich przyjaciół. Dlatego mimo ogromnego strachu przed ciemnością brnął w nią dalej, nie zważając na konsekwencje. 

Pragnął wykrzyczeć cały ból, który chował głęboko w sobie. Wyrwał się z objęć starszego i próbował wybiec z sali. Oddychał szybko, prawie nic nie widział. 

Trzask. Cały świat wstrzymał oddech.

Odłamki szkła zmieszane z krwią.

 A pośród nich chłopiec, który zamykając oczy uśmiecha się. Bo pierwszy raz te głosy cichną, a on może spokojnie odetchnąć. 

Oh jego uśmiech jest tak piękny, że nie mógłby być fałszywy.

*

Może nie mogę sięgnąć nieba
Jednak wciąż chcę wyciągnąć swą dłoń
Chcę biec jeszcze dalej



WINGS | yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz