12- Tato... nie teraz!

111 21 9
                                    

Pov. Goth

 Ja i Palette szliśmy przez park trzymając się za ręce. Od dawna nie czułem takiego spokoju. Ja i on, wiedzący, że druga osoba jest obok. Palette kilka razy chciał puścić moją rękę, ale za każdym razem mu nie pozwalałem. Nie chciałem aby to uczucie się skończyło. Obecnie nie jest zbyt późna godzina, nie jest też za ciemno. Wraz z tym uczucie bezpieczeństwa trzymając się kurczowo dłoni mojego przyjaciela. Po drodze mogliśmy zauważyć kilka potworów całujących się na ławkach. Właśnie kiedy przechodziliśmy obok Palette się rumienił. Nie wiem dlaczego, ale na pewno dodaje mu to mnóstwo punktów do uroku!

 Dotarliśmy do mojego domu. Pally odprowadził mnie pod same drzwi zanim puścił moją dłoń. Uśmiechał się do mnie, a ja do niego. Obydwoje chyba nie mamy pomysłu na pożegnanie... W końcu on wykonał swój ruch. Przytulił mnie. Przez moje kości przeszła fala przedtem nie znajomego mi ciepła. Zarumieniłem się i oddałem tulasa. Staliśmy tak może kilka minut.
-Gothy?- zapytał w pewnym momencie. 
-Tak?- odpowiedziałem. Przerwaliśmy przytulanie się i teraz staliśmy tylko naprzeciw siebie.
-Powinienem już wracać... Ale z chęcią któregoś dnia ja odwiedziłbym ciebie...- zaczął. Od razu na moich policzkach pojawiły się rumieńce i ponowny uśmiech.
-Świetny pomysł!- pocałowałem go w policzek.- Zadzwonię do ciebie i się umówimy!- po tych słowach otworzyłem drzwi i zniknąłem za nimi.
 
 Wypuściłem powietrze z ust po czym ściągnąłem buty. Ubrałem na ich miejsce moje ukochane kapcie. Rodzice siedzieli w salonie. Tata na swoim fotelu, a mama na kanapie. Jak na stan w jakim dom był rano teraz to była po prostu oaza spokoju. Poszedłem do kuchni przy okazji robiąc sobie herbaty. Zaparzyłem moją ulubioną- malinową a do tego zrobiłem sobie kanapkę. Tak zazwyczaj wyglądają moje śniadania, ale mogą też i kolacje. Może kiedyś wymyślę coś bardziej oryginalnego? Postanowiłem zjeść z rodzicami. Pokierowałem się w stronę salonu. Reaper zaczynał ostrzyć swoją kosę śmierci. Ja swoją prawie w ogóle się nie posługuję, pomimo to uważam ją za przydatną broń, którą warto mieć przy sobie. Geno pił herbatę, przy okazji czytając swoją ulubioną książkę. Tutaj jest za spokojnie, aż podejrzane. Zacząłem jeść, mniej więcej w rytmie z pociągnięciami taty. Oczami rozglądałem się po domu. Wszystko wygląda jak dawniej więc o co im chodzi? Ciszę przerwał głos Boga Śmierci.
-Gdzie byłeś, młody?- zapytał, dalej nie odrywając wzroku od broni.
-U-u kolegi- odpowiedziałem przy czym przekląłem w duchu to, że się za jąkałem. Reaper nic sobie z tego nie zrobił. Kiwnął głową, po czym ponownie zapanowała głucha cisza.
-Jak się  czujesz mamo?- tym razem ja postanowiłem ją przerwać.
-Dobrze- usłyszałem w odpowiedzi.
-Dlaczego tak milczycie?- w końcu zapytałem. Rodzice popatrzyli po sobie, uśmiechając się. Zaczynam się bać...
-Kim był ten twój kolega z którym się tuliłeś~?- w końcu odpowiedział tata. Jejku...  TATO! NIE TERAZ! 
---
Hehe~ Wpadka?

Mamy szansę? [Poth] | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now