Pov. Palette
Wracałem przez park samemu. Goth pewnie już siedzi z rodzicami, pomimo to nie żałuję że go odprowadziłem. Poczułem, że jest między nami coś silnego. Jakaś więź, której życzyłbym każdemu. Nie umiem tego odpowiednio nazwać, mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. Właśnie w tym parku się poznaliśmy. W tym parku spotkaliśmy nasze Fell wersje. W tym parku trzymaliśmy się za ręce. Powiedziałbym, że jest to takie "nasze miejsce". To tutaj dzieją się najważniejsze wydarzenia z naszego życia. Przed oczami cały czas mam tą jego zarumienioną twarzyczkę a w pamięci to jak pocałował mnie w policzek. Może to tylko policzek, a może wiele znaczyć.
Wróciłem do domu i pierwsze co to rzuciłem się na łóżko w moim pokoju. Przez chwilę miałem takie: "Po co ja tutaj sprzątałem?", ale przynajmniej miałem jakąś motywację. Zazwyczaj sam utrzymuję porządek, ale Gothy kompletnie zakręcił mi w głowie. Zdjąłem swój szalik i odłożyłem go do szafy. Usiadłem przy mojej sztaludze, na której dość dawno nie malowałem. Chwyciłem odpowiedni pędzel, farby. Zacząłem się zastanawiać co namalować. Zazwyczaj wenę na obraz dają mi jakieś krajobrazy, kwiaty, sytuacje. W tym wypadku było to, to ostanie. Zamoczyłem pędzel w farbie od razu zaczynając malować to co wyobraźnia podsunęła mi na myśl.
Spojrzałem na jeszcze nie gotowy obraz. Można powiedzieć, że dopiero połowa zrobiona. Pomimo to już było widać co się dzieje. Dwójka szkieletów, siedzących, oglądających zachód słońca i trzymających się za rękę. Dwoje w szalikach, pomimo, że kontury i same postacie to tylko czarna farba można dostrzec, że jeden ma na sobie czapkę a drugi kaptur. Tak. Te szkielety to ja i Goth. Mogę sobie jedynie pomarzyć o takiej scenerii. Talent plastyczny otrzymałem po moim tacie. Ink, kiedy jeszcze mieszkaliśmy całą rodziną, bardzo często motywował mnie do dalszego malowania. Jak na teraz chyba nie jest najgorzej. Poczułem jak moje powieki robią się cięższe, a zmęczenie powoli daje się we znaki. Odłożyłem farby i pędzel, aby chwilę później znaleźć się na moim wygodnym łóżku. Wystarczyło się tylko jeszcze owinąć kołdrą, aby po tym cudownym dniu pełnym wrażeń oddać się w sen.
Budząc się, telefon zaczął wibrować koło mnie. Odwróciłem się i zatkałem moje nieistniejące uszy poduszką, aby nie słyszeć tego irytującego dźwięku. Jednak urządzenie nie przestawało. Z rezygnacją odrzuciłem poduszkę. Podniosłem się do siadu przecierając oczy. Po co ja sobie nastawiałem budzik?! Ja wiem, że dużo śpię ale bez przesady! Dziesiąta to jeszcze ranek! Przeciągnąłem się leniwie, a przez myśli przeszło mi to co wydarzyło się wczorajszego dnia. Momentalnie się zarumieniłem. Nie! Muszę przestać myśleć o Goth'cie! Nawet jeżeli ja go kocham to pewnie nasza miłość nie ma szans...
---
431 słów! Nie jest źle!
YOU ARE READING
Mamy szansę? [Poth] | ZAKOŃCZONE
RomanceJest ich dwóch. Jeden aspołeczny i zamknięty w sobie syn Śmierci i Żywego Trupa. Drugi wesoły i uśmiechnięty, nastawiony do świata pozytywnie syn Twórcy i Strażnika Snów. Czy ich miłość ma jakieś szanse?