— Świetnie wyglądasz, kochany - zaświergotała Królowa Hunsona, stojąca na podeście otoczona przez mnóstwo służek, które przygotowywały jej suknie, aby leżała na niej idealnie. Jej włosy były jak zwykle zaczesane do tyłu, tylko tym razem były splecione w długi warkocz.
Marshall stał, oparty o framugę wielkich drzwi, patrząc na nią podejrzliwie. Także był ubrany w specjalny smoking ze srebrnymi ornamentami i kamizelką ze złotymi guzikami zapinaną, aż po szyję. Jego buty były wyższe niż zazwyczaj, sięgały mu za kolana i były czarne. Lee został też przymuszony do uporządkowania swoich włosów, miał je ulizane na bok. Od korony już zaczęła boleć go głowa.
— Po co to wszystko? - zapytał ponownie. Zdążył już to zrobić kilkanaście razy podczas tego dnia. Każdego z kim się widział. Żadnej odpowiedzi.
— Dowiesz się w swoim czasie.-odparła i uśmiechnęła się diabelsko. Spojrzała na swoje odbicie w czterech lustrach przed nią, i przyjrzała się sukni w której stała.
Miała pasujące do swojego syna srebrne wzory na końcu. Była w kolorze wina i jej długość wiła się przez połowę pokoju. Miała głęboki dekolt, który był komplementowany wielkim paskiem wokół jej tali. Na długich przylegających rękawach miała duże czarne bransolety, a jej szyi znajdowała się czerwona kolia.
— Mormo, wszystko jest gotowe? - rzuciła do jednego z jej bliższych sługusów, który pojawił się obok Marshalla. Ukłonił się mu i podszedł bliżej podestu Królowej. Lee przewrócił oczami na jego widok, szczerze go nie trawił. Był wampirem i czymś w stylu prawej ręki władcy. Ucałował jej ręce i z dumą odpowiedział:
— Wszystko tak jak sobie życzyłaś - mruknął.
— Były jakieś problemy? - odparła obojętnie, nie odwracając wzroku od swojego odbicia.
— Początkowo, ale poradziliśmy sobie z tym - wyszczerzył się ukazując swoje ostre jak brzytwa zęby. — Choronzon się tym zajął.
Marshall parsknął śmiechem. Już zrozumiał, że wszystko tutaj to jedno wielkie szaleństwo, ale na co tutaj jeszcze jest potrzebny ktoś taki?
Jedną z najbardziej docenianych umiejętności Choronzona, przez Królową było rozpraszanie i zakłócanie funkcji organizmu lub umysłu. Była dość niepotrzebna, jak na gust Księcia Nocosfery, ale oczywiście jego zdanie nie wchodziło za bardzo w grę. Jego matka bardzo lubiła kolekcjonować na swoim dworze takie istoty.
— Fantastycznie, za niedługo będę gotowa. Wprowadź mojego syna w jego dzisiejszą rolę.
— Bycie księciem to dostateczny wrzód na tyłku, teraz jeszcze mam być kimś innym? - ziewnął i popatrzył na Morma prowokująco.
— Zapewniam, że to nie wykracza poza zakres obowiązków, Waszej Wysokości - podszedł do niego i puścił mu oczko. Marshall poczuł jak zbiera mu się na wymioty. Był bardzo blady, bledszy niż Lee, jego włosy, tak samo jak brwi były jasne. Tęczówki były czarne, źrenice białe.
— Mam nadzieję - fuknął i wyszedł razem z nim.
Całą drogę na dół milczeli, chociaż uśmiech na ustach Mormo nawet przez chwilę nie zniknął.
-Więc, ktoś w końcu mi wytłumaczy co się tutaj dzieje.
— To będzie coś w stylu...wystąpienia - powiedział wolno. — Twoja matka ma przygotowanie przemówienie do poddanych, ty zwyczajnie będziesz stał u jej boku, i dobrze się prezentował. Wszystko odbędzie się na dziedzińcu. Potem odbędzie się bal i chyba to nie muszę ci tłumaczyć.
CZYTASZ
Stuck in your Nightosphere [Marshall Lee x Książę Gumball] ✔
Teen FictionMarshall Lee, król Wampirów i następca tronu w królestwie Nocosfery, podczas kolejnego nudnego dnia pośród murów swojego pałacu dowiaduje się, że jego Matka wypowiedziała wojnę Krainie Ooo, a dokładnie trzem innym królestwom. Słodkiemu Królestwu, Lo...