[5]

731 84 7
                                    

    Marshall nie miał pojęcia gdzie Hunsona kazała trzymać Gumballa. Wypytywał służbę, która go przygotowywała do bankietu, jednak wszyscy ignorowali jego pytania. Lee podejrzewał, że prawdopodobnie trzyma go w jednej ze swoich wielu komnat. Królowa kazała przygotować swojego syna w najbardziej oddalonym skrzydle zamku. Zwiększyła liczbę służących oraz kazała Kapłance Aamonie osobiście mu towarzyszyć.

    Nałożyli mu krwisto czerwoną koszulę, a na to czarny frak ze srebrnymi zdobieniami kształtem przypominające pióra. Przypięli mu ornamenty rodziny królewskiej i okryli czarną peleryną, której podszewka była biała. Dali mu czarne rękawiczki i ulizali my włosy na prawą stronę. Jego buty zachodziły za kolano i były (według osobistej opinii Marshalla) okropnie nie wygodne. Ostatnią rzeczą była wielka korona, która siedziała na jego głowie tylko podczas specjalnych wydarzeń. Westchnął.

Kiedy był gotowy wszyscy odsunęli się na bok aby mógł zobaczyć swoje odbicie w potrójnym lustrze. Zerknął na siebie przelotnym wzrokiem i zszedł z podwyższenia. Zwrócił się do kapłanki, która obserwowała go jak sęp.

— Pójdę już - oznajmił jej. — Nie radziłbym za mną iść - powiedział, a ta tylko lekko ukłoniła się i zeszła mu z drogi.

— Goście powoli zbierają się w zamku - przypomniała kiedy ją mijał. — Nie radziłabym robić żadnych głupstw, Wasza wysokość.

Zanim Marshall dotarł do sali tronowej, która była w samym sercu pałacu, przyjęcie zdążyło się zacząć. Sala była bogato przyozdobiona, widocznie Królowej zależało na pokazanie przepychu i potęgi królestwa. Kiedy zerknął na dół z jednego z balkonów sala była przepełniona przeróżnymi stworami, potworami, demonami i wampirami z całej Nocosfery. Łatwo było ich rozróżnić, stworzenia nocy bardziej gustowały w przesadnie szykowne i fikuśne ubrania, kiedy pozostali bardziej skupiali się na tym żeby nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi.

Lee szukał wzrokiem jednej osoby, jednak nigdzie go nie było. Kiedy stanął na szczycie schodów zatrzymał go ktoś ze służby gestem dłoni. Spojrzał instynktownie na demona z dwiema głowami.

— Wasza wysokość, dostałem polecenie pokierowania cię do głównego pomieszczenia.

 No tak - pomyślał Marshall. Pomieszczenie zostało rozczepione na dwa pomieszczenia, w głębi przestrzeni, za wielkimi wrotami, znajdował się tron Nocosfery. Tak bawili się „ważniejsi" goście, będący osobistymi błaznami Królowej. Hunsona nie pozwoliłaby całemu królestwu podziwiać ją z bliska.

Książę kiwną głową i nie czekając na mężczyznę ruszył przed siebie. Kiedy schodził ze schodów sala ucichła i wokoło było słychać donośne szepty. Marshall czuł na sobie wzrok gości, jednak zignorował to, idąc prosto w stronę swojego celu.

Przed wrotami znowu ktoś go zatrzymał. Jednak tym razem strażnik nic nie powiedział. Zwyczajnie otworzył drwi i ogłosił wszystkim zebranym:

— Marshall Lee, książę Nocosfery i Król Wampirów - osunął się z drogi księciu i ukłonił nisko, kiedy go minął. W pomieszczeniu wybuchły wiwaty i poklaski. Wampir rozglądał się na około, kojarząc kilka twarzy, jednak w przeciągu sekundy jego wzrok przeniósł się na sam koniec sali, gdzie siedziała na tronie jego matka.

Co zobaczył następnie sprawiło, że przeszedł go dreszcz. Książę Słodkiego Królestwa siedział obok niej ubrany w uroczyste ubranie w barwach Nocosfery. Był wyprostowany, jednak wzrok miał spuszczony na swoje splecione ręce. Miał na dłoniach ciemne obręcze, Marshall podejrzewał, że są to jakiegoś typu kajdany bez łańcuchów.

Zaczął iść przed siebie wpatrując się w obraz chłopaka, ignorując tłumy osób próbujących złapać jego uwagę. Hunsona z zaciekawieniem spojrzała na swojego więźnia, który nagle podniósł wzrok na idącego w jego stronę wampira.

Stuck in your Nightosphere [Marshall Lee x Książę Gumball] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz