[8]

725 74 13
                                    

 Marshall lubił pałacowe ogrody. Czarne krzewy w połączeniu z czerwonymi, pomarańczowymi i fioletowymi kwiatami wyglądały naprawdę przepięknie. Książę bez przeszkód zerwał jeden z kwiatów i wpił się w jego płatki, wysysając z niego całą czerwoną esencję. Czuł jak jego głód się zaspokaja, a jego ciało regeneruje. Oderwał się od teraz zwiędłej rośliny i wyrzucił ją za siebie, kontynuując swój spacer.

Mimo, że rośliny, i drzewa wyglądały świetnie, większość z nich była zatruta, bądź mogły sprawić ci wielkie szkody poprzez jedynie dotyk. Zapach trucizny sprawiał, że Lee nie czuł się najlepiej, ale zdążył się nauczyć to znosić. Róże miały tak dużo kolców, że nie dało się ich wyrwać, a ich płatki parzyły ci palce. Tulipany żyły własnym życiem, polegając na zdobywaniu pokarmu swoimi ostrymi zębami, które ukrywały w swoich płatkach. Same drzewa ociekały trującą esencją, tak samo jak ich owoce. Już nie wspominając o ognistej fosie, która przepływała wokoło całego terenu zamku.

Myśl o Gumballu i ich czasie spędzonym tutaj ciągle do niego powracała. Retrospekcja ich tańca w jego głowie sprawiała, że czuł jak robiło mu się ciepło w środku. Serce mu przyśpieszało i wręcz uciskało klatkę piersiową. Nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. Całe jego ciało drżało, z ekscytacji złapał za swoje ubranie i mocno zacisnął na nim pięści.

Jednak te szczęśliwe wspomnienie od razu przypomniało mu o sytuacji w jakiej się znalazł. Miał wrażenie, że ciężar spada mu na barki, zgarbi się. Matka, Nocosfera, Wojna, Tron, Walka. Przyjemne kłucie zamieniło się w rozrywający jego pierś ból. Jego oczy zaczęły gwałtownie błyszczeć czerwienią, kły się zaostrzyły. Marshall wziął głęboki wdech.

Podleciał do jednej z fontann wypełnionych lawą i stanął na jej brzegu. Złapał za gitarę basową w kształcie toporu (to była rodzinna pamiątka, kiedyś traktowana jako królewskie insygnia), którą miał zawieszoną na ramieniu, i zaczął grać przypadkową melodię. To jedyne co mogło na chwilę oderwać go od rzeczywistości.

- I got my own life, I got my own plans - zaśpiewał pod nosem. Kiwał głową w rytm granej melodii. Szarpał struny, i powoli dawał się zatracić w dźwiękach.

- I got my own life, I got my own plans - powtórzył, wymyślając na bieżąco słowa. - I hope you understand and like the way that I am.

Zanucił pod nosem melodię i uniósł się w powietrzu. Zbliżył do się gitarę, nie przerywając melodii.

- Because I want your respect and I just wanna be here - śpiewał, mocno mrużąc oczy, skupiając się na dźwięku gitary. Czuł jak wiatr uderza jego twarz i jak jego ubrania powiewają w różne strony.

- ...but I don't want to rule the Nightosphere... - zaśpiewał ciszej, i puścił gitarę, aby wolno wisiała na jego ramieniu. Przymknął oczy. Głęboko westchnął, zarzucił dłonie za głowę i ułożył się w pozycji poziomej, jakby miał zamiar zasnąć w powietrzu.

Nagle wzdrygnął się. Usłyszał charakterystyczne postukiwanie butów. Uchylił jedno oko, i jego spojrzenie przywitało się z Królową Hunsoną.

- Widziałam się z naszym honorowym gościem - powiedziała chłodno. - Nie uwierzysz, całkiem spokojnie siedział w swojej komnacie...ubrany w twoją koszulę.

- Interesujące - mruknął po nosem ignorując ją.

- Nie lekceważ mnie, synu - powiedziała mu i lustrując go oczami w kolorze ciemnej magenty. -Twoje zachowanie jest niedopuszczalne. Tak afiszować się z naszym głównym wrogiem. Na prawdę jesteś takim głupcem? Zachciało ci się zdobywać znajomości? - prychnęła - Nie mogę pojąć, że wierzysz w rzeczy które powiedział ci ten książę bez królestwa.

Stuck in your Nightosphere [Marshall Lee x Książę Gumball] ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz