Roz. 2.

181 26 1
                                    

POV Zayn

-Chłopaki zbierać się!

-Po co? – pyta z pełną buzią Niall

-Pocą to się nogi. Jak to gdzie? Na wyścig. Muszę go wygrać i odreagować.

-Przecież dawno nie jeździłeś – mówi loczek.

-No i co z tego. Przecież zawsze warto wrócić do wspomnień.

-Chodźcie jedziemy. Będziemy potem mieli z czego się śmiać – krzyczy Lou.

-Dzięki, że we mnie wierzysz. – prycham.

-Dobra śmieszki zbierajcie się, bo musimy wspomóc naszego „Bad Boya” – zwraca się do nich Liam.

Dzięki niemu po 10 minutach wszyscy gotowi jedziemy na wyścig.

Na miejscu jest już pełno ludzi. Samochody ustawione na starcie, dlatego od razu podjeżdżam na linie startu i czekam aż wyścig się zacznie.

3…2…1..START

Ruszamy i czuję tą rosnącą adrenalinę. Przyspieszam, ale i tak nie mogę wyprzedzić pędzącego przede mną czarnego Porshe.  Zostało tylko 5 m do mety lecz nic nadal się nie zmienia.

META!

Przegrałem. Znowu.

Idę pogratulować zwycięzcy, lecz to, co widzę od razu wmurowuje mnie w ziemię. Przegrałem z dziewczyną. Gdy owa dziewczyna się odwraca doznaje jeszcze większego szoku niż wcześniej. Nie wierzę własnym oczą, że to ona. Angie Sykes. Moja mała An.

-An? – pytam

-Zayn? Myślałam, że się nie pojawisz, a tu takie zaskoczenie. – mówi dziewczyna.

-Nie wierzę, że Cię widzę. Tyle lat minęło. Dobrze Cię znowu widzieć An.

-Skłamałabym mówiąc to samo. Jeśli myślisz, że powróci to, co było dawniej to się mylisz. Nie chce Cię znać idioto. Nie po tym jak zapomniałeś o mnie i naszej przyjaźni, wtedy, gdy Cię potrzebowałam najbardziej.

-An to nie tak.

POV Angie

-An to nie tak – mówi mulat.

-A jak niby co? I nie mów do mnie An, bo nie masz do tego prawa!

-Daj mi to wytłumaczyć – prosi chłopak.

-Nigdy! Rozumiesz NIGDY! Słyszysz? Nie chcę Cię znać! A teraz zjeżdżaj stąd i najlepiej nigdy więcej się tu nie pokazuj dla swojego dobra! – krzyczę do niego.

-Ale… - zaczyna mulat.

-Żadnego „ale” rozumiesz? – mówię – „Miśki” moje jedziemy i to już! – drę się do mojej bandy – A Matt zajmij się moim cudem – mówię do blondasa wskazując na auto.

-Jasne. Jak zawsze An – mówi blondas i zabiera ode mnie kluczyki. A ja odchodzę do swojej sfory zostawiając mulata w osłupieniu.

-An kto to był? – pyta Kate.

-Zayn mój i Nathana były przyjaciel, a teraz wróg nr 1.

-Sis to naprawdę on? – pyta z niedowierzaniem Nathan.

-A niby kto inny? Święty Mikołaj? Jasne, że to on.

-Chodźcie jedziemy do domu oblać kolejną wygraną naszej małej An – mówi Ryan obejmując mnie od tyłu.

-Ty jak zwykle o piciu palancie myślisz.

-Nie tylko An, uwierz nie tylko. – odpowiada Ryan.

-Dobra chodźcie, bo sama muszę się opić po tym zdarzeniu.

-O proszę młoda się rwie do alko! To jakieś święto kuźwa jest! Muszę to zapisać w kalendarzu! – drze się Nick, a my się z niego śmiejemy.

I tak oto w lepszym humorze wracamy do domu.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

Jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komentarz albo jakikolwiek ślad po sobie. Dla Ciebie to tylko mała chwila, a dla mnie motywacja do dalszej pracy.

 

Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Liczę na wasze szczere opinie względem niego.

Jak myślicie o co ma żal Angie do Zayn? Wyraźcie swoją opinie. :)

Do następnego :)

Ruda :D

 

Passion or love? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz