Roz. 4.

129 17 4
                                    

Roz. 4.

POV Angie

-Katy! Ryan! Pospieszcie się, bo za 20 minut musimy być w studiu.

-Już. Zaraz schodzę! – krzyczy Katy.

-A ja jestem już gotowy – mówi Ryan wychodząc z kuchni.

-A reszta baranów gdzie? – pytam

-Pewnie już w studiu, bo wcześniej zaczynali od nas – odpowiada brunet.

-Jestem gotowa. – mówi Katy, która pojawia się nagle z nikąd.

-No to jedziemy dzieciaki, bo inaczej Lena nas ochrzani jeśli się spóźnimy.

-Z tobą złotko nie da się spóźnić. – droczy się ze mną Ryan.

-Bo zaraz kotku pójdziesz pieszo jak nie skończysz tych swoich gierek. – warczę.

-Ok. już się zamykam. – odpowiada.

Po tej rozmowie i zamknięciu domu nasza trójka wsiada do mojego Subaru i jedziemy do centrum, by znów poprowadzić zajęcia. Ciekawe kto tym razem się trafi. Po niecałych 15 minutach jesteśmy na miejscu.

-Dobra miśki wyskakujcie raz dwa, a ja przejadę dalej znaleźć jakieś wolne miejsce.

-Ok. Tylko szybko, bo Lena pewnie będzie czekać na Ciebie. – mówi Katy i wysiada ze swoim bratem.

Ja natomiast zaraz po tym odjeżdżam by znaleźć miejsce dla mojego cacka. Tak kocham to auto bardziej niż dzieci! Po chwili znajduje je i parkuje. Następnie wysiadam i kieruje się do szkoły. Niestety mój spacer przerywa koleś, który we mnie włazi.

-Jak łazisz idioto? Ślepy jesteś czy co? – pytam go i spoglądam na niego przez co zatapiam się w jego piwnych oczach, które skądś znam. – Zayn?

POV Zayn

Właśnie szedłem do studia razem z Louis’em, gdzie mają czekać na nas chłopaki, gdy na kogoś wpadłem. Akurat dziś mieliśmy poznać osobę, która nas poduczy tańczyć.

- Jak łazisz idioto? Ślepy jesteś czy co? – krzyczy na mnie blondynka patrząc w moją twarz. – Zayn?

-Angie? Boże tak strasznie cię przepraszam. Nie chciałem, po prostu nie zauważyłem cię.

-Jasne. Każdy tak mówi. Mój nowy top oblany jest teraz kawą. Po prostu super! – warczy na mnie. – Kurwa! Czy ty mnie do jasnej cholery śledzisz czy co??

-Przepraszamy. Wybacz nam to. Pokryjemy koszty prania lub kupimy ci nowy. – wtrąca się Lou. – I nie śledzimy cię tylko idziemy na spotkanie w pobliżu.

-Jasne. – prycha. – Lepiej zejdźcie mi z drogi i nigdy więcej mi się nie pokazujcie na oczy! – krzyczy i odchodzi zostawiając nas osłupiałych na chodniku.

-Boże, ale ma ona temperament. – mamroczę do siebie Lou choć i tak go słyszę.

Po paru minutach docieramy w końcu do studia, gdzie czekają na nas zniecierpliwieni chłopacy.

-Gdzie wy żeście byli tyle czasu co? – pyta zdenerwowany Liam.

-Pewnie po marchewki. – nabija się Harry.

-Sorry chłopaki, ale lekko się zgubiliśmy i wpadliśmy na kogoś. – odpowiada za nas Lou.

-Dobra chodźcie już do właścicielki, bo inaczej Paul nas zabije. – mówi Li i kieruje nas do gabinetu na ciężką rozmowę.

Passion or love? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz