Samantha pov.
Weszłam do pomieszczenia, w którym siedział Scott. Był ubrany z mundur wyjściowy. Jego naramienniki dumnie prezentowały jego stopień pułkownika na szerokich barkach. Spojrzałam na jego wyraz twarzy, lecz nie mogłam zbyt dużo odczytać. Brunet zdaje się być czymś zawiedziony.
- O co chodzi?- spytałam.
- O Carlton'a Drake'a. Wniósł pozew do sadu.
- I co ja mam z tym wspólnego?
- Usiądź to ci pokażę.- usiadłam na przeciw mężczyzny, który pokazał mi film z statku kosmicznego, na którym widać jak chowam jedną ze szklanych tub do plecaka.
- Sam, ukradłaś to?- spytał niedowierzając.
- Zależy jak się na to spojrzy.
- Ukradłaś to czy nie?!- podniósł głos na co przeszły mnie nieprzyjemne dreszcze.
- Z Twojej perspektywy tak, ale...
- Nie ma żadnego ale!- uderzył pięścią o stół przez co podskoczyłam odruchowo- Nie mogę Ci już ufać Shelby. Broniłem Cię do momentu aż nie zobaczyłem dowodów. Nie mogę trzymać w jednostce żołnierza, który przy pierwszej okazji ukradnie coś by udowodnić innym jaki jest odważny.
- Pułkowniku, daj mi to wyjaśnić...- obrócił się do mnie tyłem i zaczął obserwować ćwiczących rekrutów.
- Zabieraj swoje rzeczy i się stąd wynoś. Masz kwadrans na to by opuścić teren jednostki.
- Zwalniasz mnie?
- Mam powtórzyć? Nowa osoba już czeka na twoje stanowisko.- jego głos nie był tak miły i troskliwy jak zawsze. Był chłodny i pełny... Bólu i żalu? Bez słowa wybiegłam z jego biura nie zważając na to, że łzy spływały mi po policzkach jak jeszcze nigdy. Tyle czasu spędziłam na tym, by się dostać na tą jednostkę i dotrzeć tam gdzie się znalazłam. Po dotarciu do pomieszczenia, które zwane było moim biurem i szybko zaczęłam pakować swoje rzeczy. Zostawiłam w szafie mundury, bu mi nie przypominały o wszystkich wspomnieniach związanych z tym miejscem. Zajrzałam do szafeczki pancernej. Nie widząc potrzeby, by brać z niej wszystko więc wzięłam tylko mojego Walther'a P99 (w mediach) i schowałam go za pasek od spodni.
~Po co wzięłaś to małe czarne gówienko? Przecież jestem w stanie Cię obronić.~ usłyszałam znów ten zachrypnięty i w pewnym stopniu przerażający głos w głowie.
-Skąd mam mieć pewność, że mnie nie zjesz?
~Jesteś zbyt dobrą partią by robić Ci krzywdę. Masz dobrze wyszkolone ciało co tylko zwiększa nasze wspólne zdolności.
- Dlaczego wybrałeś mnie, a nie jakiegoś innego wojskowego? Przecież faceci są bardziej wysportowani.
~ Bo wbrew pozorom kobiety wytrzymają więcej bólu niż mężczyźni, a poza tym kobieta zmieści się tam, gdzie mężczyzna nie ma prawa bytu i wy kobiety macie swoje zagrywki, których jeszcze nie ogarnąłem.~ i właśnie w tym momencie zaczęłam żałować, że wzięłam go z tego statku.
- A mogłam Cię zostawić byś się użerał z Drake'em.
~ W sumie z wielką chęcią spróbował bym jego żołądeczka lub wątróbki.~ nie odezwałam się już więcej do niego powstrzymując odruch wymiotny. Wzięłam swoją torbę i wyszłam z budynku kierując się od razu w stronę swojego auta.
Po tym jak wsiadłam do Pasia ruszyłam z piskiem opon. Mimo wiedzy, że w domu nie mam nic do jedzenia, nie zamierzałam się zatrzymywać się by zrobić zakupy, gdyż pewnie wyglądam okropnie. Wchodząc do domu rzuciłam torbę w kąt, zamknęłam drzwi wejściowe na klucz i po zasłonięciu okien rzuciłam się na łóżko. Gus położył się na obok mnie i zaczął delikatnie lizać mnie po twarzy.
"Dlaczego musiałam być taka głupia? Gdybym nie brała tego pieprzonego czegoś dalej by było po staremu i wszystko by było w porządku"- pomyślałam i wtuliłam się w mojego czworonożnego przyjaciela.
~ Co to jest? Wygląda bardzo smakowicie.~ nie odezwałam się i nałożyłam psiakowi jedzenia. Momentalnie zaczęło mnie ssać w żołądku. Zajrzałam do lodówki, ale niestety znalazłam w niej tylko światło i sok pomarańczowy. Z westchnięciem postanowiłam iść do sklepu.
CZYTASZ
Symbiont i ja
Science FictionSamantha Shelby pracuje w wojsku. Rzadko walczy na froncie lecz często szkoli nowych rekrutów, ale zdarza się jej zabezpieczać tereny po katastrofach. Pewnego dnia została wezwana na miejsce, w którym rozbił się statek kosmiczny. Czy coś się zmieni...