Emily's POV:
Uniosłam ręce w obronnym geście.- Ale żeby nie było że nie ostrzegałam. Czy możemy zakończyć już ten temat, proszę?- spojrzałam błagalnie na Karen i zaraz po tym na Michaela.
-Jasne słonko. Mikey do stołu.- kobieta przytuliła i następnie machała rękoma w stronę Mikeya pośpieszając go.
-Idę, już idę.- chłopak wystawił w naszą stronę język i pobiegł do stołu.
-Michael Gordon Clifford! Przysięgam na Boga że jeśli znów wystawisz w moją stronę ten język to Ci go utnę!- Karen zaczeła krzyczeć wyrzucając ręce w górę. Cała sytuacja wyglądała bardzo zabawnie, szczególnie głupi wyraz twarzy różowo włosego któremu kolor robił się coraz bardziej wyblakły.- Gorzej z tym chłopakiem jak z dzieckiem, przysięgam!
Chłopak gdy to usłyszał uniósł gwałtownie głowę z nad talerza i z pełną buzią uniósł ręce nad głowę chcąc "stworzyć tęczę" i ułożyć je złożone na klatce piersiowej w miejscu serca.- Schlebiasz mi, mamciu.
W tym momencie nie dałam rady powstrzymać śmiechu. Kochałam taką rodzinną atmosferę w domu państwa Clifford. To było coś niesamowitego. Szkoda tylko że ojciec Michaela bywał tak rzadko w domu, przez swoją pracę nie wiedział ile cudownych sytuacji traci.
I pomyśleć że mogłabym mieszkać razem z nimi? To byłoby spełnienie marzeń. Mieć rodzinę i ukochaną osobę obok siebie.
-Skarbie nie jesteś głodna?- musiałam się całkiem wyłączyć bo nie zauważyłam nawet kiedy Karen gdzieś wyszła, ja nie tknęłam swojego jedzenia a Michael siedział obok mnie uważnie mi się przyglądając, marszcząc przy tym brwi.- wszystko okay?
-Taa.. ja po prostu... po prostu się zamyśliłam. Przepraszam.
-Nie masz za co księżniczko, to ja powinienem Cię przepraszać bo nie potrafię sprawić że będziesz szczęśliwa.
-Z Tobą byłam jestem i będę najszczęśliwszą osobą na świecie! I nie waż mi się nawet myśleć inaczej.- pokiwałam mu palcem przed twarzą starając się przybrać poważny wyraz twarzy (słabo mi to wyszło) a następnie wtuliłam się w jego ciepły tors.- Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, księżniczko.- pocałował mnie w czubek głowy.- Jak zjesz pójdziemy na spacer?
-Jasne.
* * *
-Boże! Michael! Tu jest wspaniale!- nie mogłam uwierzyć własnym oczom poszliśmy się przejśc do zwykłego lasu a natrafiliśmy na tak piękne miesce.
Ogromna łąka usłana kwiatami, przez środek przepływała wąska rzeczka która wydawała odprężające odgłosy chlupania wody o kamienie. Wspaniale, wręcz idealnie.
To będzie nasze miejsce.
Jak to pięknie brzmi, prawda? 'Nasze miejsce.'
Już wyobrażam sobie spędzany tu przez nas czas, tu będziemy niezauważalni, będziemy mogli ukrywać się przed tym potworem (czyt. Elen Carter)
* * *
-Nie chcę wracać, zostańmy tu na zawszę.- Mike burknął przyciągając mnie to siebie w "niedzwiedzim uścisku" i nie chcąc wypuścić.
-Mikey, nie mogę oddychać, serio puść ona mnie zabiję jak jeszcze dzisiaj nie wrócę do domu.
-W takim razie najpierw będzie musiała zabić mnie.
_______________________________________________________________________
Przepraszam za zwłokę z dodaniem rozdziału ale wczoraj były urodziny mojej przyjaciółki i jakoś nie mogłam znaleźć czasu na dokończenie i dodanie rozdziału. :(
Niestety po raz kolejny nie poszło tak jak chciałam, po raz kolejny rozdział nie spełnia moich oczekiwań :(
Ale po tej całej dzisiejszej akcji z Calumem nie mogłam się skupić. :(
A tak po za tym dzisiaj są urodziny Liama! YAAAAY <3
KLIKAJCIE VOTES I KOMENTUJCIE! :) DZIĘKUJĘ KOCHAM WAS X
(rozdział niesprawdzony)
CZYTASZ
I can't | m.c ✔
Fanfiction-Czy.. czy ona znowu ci to zrobiła?- delikatnie przejechałem opuszkami palców po jej opuchniętym policzku. Siedzieliśmy oparci o drzewo w "naszym" miscu, które znajdowało się w środku lasu nad rzeką. Nie odpowiadała. -Emily, proszę powiedz mi.- nie...