Rozdział czwarty

2.4K 160 4
                                    

Never had trouble getting what I want, but when it comes to you I'm never good enough

Od wczoraj na dworze nie przestawało być szaro i ponuro, więc gdy Ellie obudziła się następnego dnia, nie była zaskoczona, kiedy dostrzegła krople spływające po szybie. Dotknęła stopami zimnych paneli i skierowała się w stronę szafy. Wyciągnęła ubrania po czym ruszyła wolnym krokiem do łazienki. Mimo, że według zegara przespała równiutkie dziewięć godzin, czuła się cholernie zmęczona. Gdy dostrzegła swoje odbicie w lustrze doszła do wniosku, że jej twarz wręcz błaga o dodatkowy czas spędzony w łóżku. Po umyciu się i ubraniu opuściła pomieszczenie, układając w głowie plan dnia. Nieśmiało jak zawsze zeszła po schodach i wkroczyła do kuchni. Rozejrzała się wokół jednak nigdzie nie dostrzegła sylwetki bruneta. Zabrała się więc za robienie śniadania- wyjęła z lodówki maliny i mleko sojowe, po czym przetrząsnęła każdą szafkę w poszukiwaniu blendera. Gdy już miała się poddać, usłyszała przekręcenie klucza i po chwili ujrzała przemokłego do suchej nitki Louisa. Krople deszczu kapały z jego ubrań i włosów.

- Czemu jesteś cały mokry? - spytała a on posłał jej spojrzenie, przez które poczuła się jak idiotka.

- Pada-wzruszył ramionami i sięgnął po jabłko. Stał w kuchni i wciąż lustrował ją wzrokiem. -Szukałaś czegoś? -spytał przenosząc wzrok na otwarte szafki.

- Blendera-odparła cicho wciąż czując się zawstydzona swoim głupim pytaniem.

- Pierwsza szafka od prawej, trzecia półka za opiekaczem -wyrecytował i ugryzł wcześniej wzięty owoc. Ellie patrzyła na niego przez chwilę. Czemu on zawsze sprawiał, że czuła się jak nieśmiała małolata? Jasne, wcale nie była wiele dalej od wieku małolaty, ale nikt nigdy jej tak nie zawstydzał.

- Wiesz, że nie chodziło mi o to -wciąż próbowała się jakoś wybronić.

- Więc może o sokowirówkę? -zakpił posyłając jej rozbiawiony, zwycięski uśmieszek. Przewróciła tylko oczami i odwróciła się w stronę blatu. Robot faktycznie znajdował się na miejscu wskazanym przez Tomlinsona. Wrzuciła owoce do pojemnika po czym zaczęła rozglądać się za kartonem, który już wyciągnęła.

- Serio pijesz te pomyje? -spytał trzymając w dłoniach zgubę Singleton. Chciała wyrwać mu ją z rąk, jednak był szybszy. Uniósł ręce ku górze i mimo, że wcale nie był od niej o wiele wyższy, Ellie nie potrafiła wydostać jej ukochanego waniliowego mleka sojowego. Zaczęła stawać na palcach i lekko podskakiwać, ale nic to nie dało.

- Louis oddaj mi je proszę! -w odpowiedzi usłyszała coś czego zupełnie się nie spodziewała- a mianowicie melodyjny śmiech. Stanęła na chwilę i patrzyła na współlokatora z lekkim uśmiechem. Nigdy nie słyszała cudowniejszego dźwięku. Chłopak widząc to, opuścił ręce i spojrzał w jej oczy. W nocy doszedł do wniosku, że jej tęczówki są bardziej czekoladowe niż orzechowe(choć wcale o niej nie myślał i o jej jedwabistym głosie też nie).

- Muszę iść zmienić te mokre ciuchy -przerwał ciszę i właśnie wtedy Ellie zdała sobie sprawę, że wciąż studiuje jego twarz. Poczuła krew napływającą do jej policzków. Chłopak ruszył w kierunku schodów, jednak powstrzymał go jej głos.

-Louis?

- Tak?

- Wciąż trzymasz moje "pomyje"-zaśmiała się lekko, a on chciał przybić sobie piątkę z twarzą. Jak mógł o tym zapomnieć? Podał brunetce karton czując się pierwszy raz w życiu jak idiota.

Gdy tylko chłopak opuścił kuchnię, Ellie skończyła robić śniadanie. Z przerażeniem zorientowała się, że dochodzi jedenasta, więc szybko zjadła posiłek, po czym opuściła mieszkanie i od razu skierowała się w stronę uniwersytetu. Nie mogła powstrzymać swoich myśli o współlokatorze. Był najbardziej intrygującą i onieśmielającą osobą jaką Ellie kiedykolwiek spotkała. Mijając Sainsbury's przypomniała jej się wczorajsza rozmowa. Dlaczego zdecydował się akurat na antropologię? Dlaczego raz zdaje się być normalnym dwudziestojednolatkiem a raz bezuczuciowym dupkiem? Musiała go poznać i zdobyć odpowiedzi na te pytania.

Weszła do starego, zabytkowego budynku mijając przy tym kilku studentów. Stanęła przy drzwiach sekretariatu dostrzegając niewielką kolejkę. Przyjrzała się ścianie zapełnionej pracami absolwentów. Dostrzegła wiele wierszy, opowiadań jak i obrazów. Jeden szczególnie przykuł jej uwagę, gdyż sposób w jaki go namalowano, barwy i emocje bardzo przypominał jej ten, który znajdował się w domu nad kominkiem. Była wręcz pewna, że obie abstrakcje były namalowane przez tego samego autora. Przyjrzała się rogom płótna w poszukiwaniu nazwiska lub pseudonimu, jednak nic nie znalazła.

- Twoja kolej -usłyszała za sobą damski głos, który wyrwał ją z zamyśleń. Ellie przekroczyła próg pokoju, wyrzucając z głowy dziwne uczucie i jak to miała w zwyczaju schowała swoje emocje pod maską uśmiechu.

Hej ☺

Nie wiem w sumie co napisać... Dziękuję za miłe słowa, które zdecydowanie motywują mnie do pisania. Ściskam mocno. Xx

@wiggleash

Anielska Gra (Louis Tomlinson Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz