Rozdział dwudziesty drugi

1.8K 141 2
                                    

Today is never too late to be brand new

Dźwięk odkręconej wody dobiegł jej uszu po kilku sekundach. Promienie słoneczne odbijały się od białej poszewki kołdry, która była jej jedynym okryciem. Podniosła się do pozycji siedziącej przytrzumując materiał przy gołej, rozgrzanej skórze. Wciąż nie mogła wyjść z podziwu, widząc pracę współlokatora na ścianach. Każda kreska, barwa... Zdawała się być taka przemyślana. Dokładna, a zarazem zrobiona niczym jedne przypadkowy ruch. Ellie nigdy nie znała się na sztuce, ale zawsze marzyła o talencie artystycznym, którego niestety nie odziedziczyła po żadnym członku rodziny. Mówiąc kolokwialnie, miała dwie lewe ręce do malowania. Od najmłodszych lat, jednak fascynowały ją abstrakcje, a Louis był w nich naprawdę dobry. Może nie jej to oceniać, ale uważała go za niezwykle utalentowanego. Jej oczy skanowały każdy cal zamalowanej powierzchni, po czym spojrzała na biblioteczkę zapełnioną książkami.
- Masz mnóstwo książek- odparła nie odrywając wzroku od półki, gdyż poczuła jego obecność w pokoju. Różnorodność lektur była ogromna, od książek naukowych po science-fiction. Singleton dostrzegła nawet kilka francuskich utworów.
- Trochę się uzbierało przez lata- uniosła głowę i dostrzegła golutkiego Tomlinson'a.
- Coś planujesz?- uniosła lekko brew, udając niewiniątko.
- Już wszystko zaplanowałem- puścił jej oczko, po czym wyciągnął dłoń w jej kierunku.
***
Gorąca woda rozluźniła jego mięśnie, jednak nie te w okolicy krocza, gdyż Ellie dołączyła do wanny. Zapach wanilii od razu wdarł się do jego nozdrzy. Biała, dość spora wanna była napełniona prawie po brzegi. Brunetka uśmiechnęła się lekko w jego kierunku.
- Pierwszy raz w życiu się z kimś kąpię- odparła.
- To jest nas dwoje.
- To chyba okropnie niehigieniczne, ale jakoś wytrzymam- zaśmiali się, po czym dziewczyna uniosła lekko stopę i dźgnęła go w żebra. Tomlinson niemal natychmiast oddał jej chlapnięciem wody, ma co lekko pisnęła. Szybko skończyło się na tym, że cała łazienka była zalana, a oni wtuleni w siebie.
- Woda już wystygła- czekoladowe oczy uniosły się na wysokości jego niebieskich.
- Na szczęście, jest tu jedna osoba, która jest na tyle gorąca by utrzymać dobrą temperaturę... Nie musisz mi dziękować- znów chlapnęła go wodą, jednak dołączyła do śmiechu.
- Woda jest lodowata, Tomlinson, wybacz.
- Nie to mi mówiłaś w nocy- nie mógł powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta, gdy jej mała dłoń uderzyła go w klatkę piersiową.
- Jesteś okropny- odparła udając niezadowoloną pięciolatkę.
- A ty cudowna, dlatego się dopełniamy- jej skwaszoną mina stała się nieco jaśniejsza.
- Już nieco lepiej... Ale wciąż możesz się bardziej postarać.
- Zrobię gofry na obiad?- uśmiech dziewczyny i jej szybki pocałunek na policzku Louisa wystarczył jako potwierdzenie jego pytania.
***
- Cholera!- walnęła z frustracją w kierownicę swojego naprawionego, ale jednak zepsutego auta, po czym odpięła gniewnie pasy i opuściła pojazd. Na niebie widniały chmury koloru jej najciemniejszych jeansów i była wręcz przekonana, że zaraz usłyszy krople uderzające o chodnik. Wyjęła telefon i wykręciła numer współlokatora, gdyż to on załatwiał mechanika. Po wielu sygnałach, jednak nikt nie odebrał.
- CHOLERA!- krzyknęła jeszcze głośniej, chowający telefon do torby. Pojechała do biblioteki do oddalonej części miasta w celu wypożyczenia materiałów do jej pracy semestralnej, więc nie miała zielonego pojęcia jak ma teraz wrócić do domu. Rozejrzała się wokół w poszukiwaniu postoju taksówek lub przystanku autobusowego, jednak nic nie widziała. Pierwsze krople ogromne niczym jej pięść zaczęły spadać z góry. Styczeń był nieco cieplejszym miesiącem niż grudzień, ale mimo wszystko poczuła chłód. W geście desperacji jeszcze raz próbowała odpalić i dzwonić do Louisa, jednak znów bez żadnych efektów, oprócz jej zwiększonego zdenerwowania. Weszła do biblioteki, już cała mokra, otrzymując niezbyt miłe spojrzenia pań z koła wielbicielek Agathy Christie.
- Przepraszam, mój samochód nie chce odpalić i chciałam się spytać, czy nie ma tu może gdzieś jakiegoś przystanku autobusowego?- zwróciła się do kobiety po sześdziesiątce z siwymi jak śnieg włosami i w okularach z ciemnymi, grubymi oprawkami.
- Oj, kochanie droga jest w remoncie i autobusy jeżdżą inną trasą. Mogę dać ci numer na taksówkę, ale nie wiem jak to będzie, w końcu dochodzi czwarta...- kobieta zniknęła za ciemnozieloną firaną. Poczuła jak jej nogi zaczynąją się lekko trząść.
- Potrzebujesz podwózki?- usłyszała za sobą męski głos, który skąś kojarzyła. Odwróciła się i widząc zielone oczy miała ochotę zemdleć.
- Dziękuję, jakoś dam radę- odparła dziwnym tonem, wciąż będąc w szoku.
- Ale właśnie jadę, mogę się podrzucić nie ma problemu. Na taksówkę poczekasz conajmniej czterdzieści minut. A jeśli chodzi o auto, mam kumpla mechanika- coś ciepłego wyczuwalnego w jego głosie i uśmiech pokazujący dołeczek, sprawił, że nieco się rozluźniła. W niczym nie przypominał tonu z imprezy. Pewnie jej nie pamięta, a ona niepotrzebnie tak bardzo sie przejmuje. Rozważyła wszystkie za i przeciw, po czym uniosła wzrok.
- W takim razie, chyba spadasz mi z nieba- uśmiechnęła sie lekko w jego kierunku, na co odpowiedział jej tym samym.
Ogrzewanie w czarnym range roverze zdecydowanie pomogło jej w opanowaniu drgawek. Chłopak skupiony był na drodze, po tym jak się przestawił i spytał o adres, zamilkł. Deszcz nieco ustał, mimo, że wciąż nie odpuszczał. Musiała przyznać, że chłopak był niesamowicie przystojny i chyba zaczynała rozumieć, dlaczego Anisa tak bardzo się ekscytowała.
Mimo godzin szczytu dość szybko dotarli na miejsce.
- To naprawdę miłe z twojej strony, dziękuję. I przepraszam, bo chyba zmoczyłam ci cały fotel- odparła czując się głupio.
- Oj nie przejmuj się, nie ma sprawy. To woda, nie lawa- puścił jej oczko, po czym odpięłą pasy. Jego wzrok zatrzymał się na dużym budynku, które dzieliła z Louisem.
- Może wejdziesz na herbatę?- spytała nieco niepewnie i uniosła wzrok.
- Dziękuję, ale muszę coś jeszcze załatwić. Ale zapamiętam zaproszenie- uśmiechnął się, po czym niespodziewanie opuścił pojazd i otworzył jej drzwi. Uśmiechnęła się lekko, po czym dziękując jeszcze raz otworzyła drzwi wejściowe i weszła do ciepłego pomieszczenia. Po gorącym prysznicu, otuliła się w koc i zasnęła.

Anielska Gra (Louis Tomlinson Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz