Rozdział trzynasty

1.8K 139 2
                                    

I'll get drunk, again. To feel a little love.

Mieszanka zapachów wódki, potu i papierosów uderzyła ją, gdy tylko przekroczyła próg bractwa. Nie spodziewała się, że będzie to kameralna impreza, ale nie sądziła, że przyjdzie aż tyle ludzi. Głośna muzyka powodowała drżenie podłogi, a ją samą doprowadzało do lekkiego bólu głowy.
- Ale czad- krzyknęła w jej stronę uradowana Anisa, na co Ellie tylko przytaknęła. Niall zabrał od nich płaszcze, po czym zaprowadził w głąb domu. Podążała za przyjaciółmi, mijając przy tym kilka skąpo ubranych dziewczyn tańczących w rytm Anacondy oraz grupki ludzi z czerwonymi kubkami w dłoni, śmiejących się głośno. Śmiało można było powiedzieć, że impreza trwała w najlepsze. Irlandczyk zaprowadził nas w kąt pomieszczenia, gdzie przywitał się z wysokim brunetem w charakterystyczny sposób, który rozbawił Singleton.
- Liam- chłopak podał jej dłoń i gdy uśmiechnął się ciepło, wiedziała, że na pewno go polubi.- A to moja dziewczyna, Sam- dostrzegła sylwetkę ciemnej blondynki, której kąciki ust uniosły się ku górze.
- Ellie- odpowiedziała uśmiechem. Oboje wyglądali uroczo. Sam była dość niska, a jej twarz zdobiły piegi. Miała na sobie prostą ciemnozieloną sukienkę, która podkreślała jej oczy. Jej chłopak miał brązowe tęczówki podobne kolorem do oczu Singleton. Miał na sobie jeansy i czarny T-shirt. Na twarzy widniał kilkudniowy zarost, który sprawiał, że wyglądał naprawdę przystojnie.
- Może usiądziemy? - zagadnęła Anisa, która na dzisiejszy wieczór wybrała piętnastocentymetrowe szpilki. Zajęli miejsce na skórzanej kanapie, a Ellie poczuła jak jej mięśnie się nieco rozluźniają. Wytarła spocone dłonie i uniosła wzrok z nad swoich kolan.
- Więc na jakim kierunku jesteście?- brunet spojrzał na nie sympatycznym wzrokiem.
- Historia sztuki- odparła dumnie Hariri.
- Literatura francuska, a wy?-El starała się przekrzyczeć muzykę, co było naprawdę ciężkie.
- Oboje jesteśmy na chemii fizycznej-to jedno zdanie spowodowało, że oczy brunetki zdecydowanie się powiększyły. Rozmowa toczyła się dalej, a Singleton powoli zaczynała się oswajać z głośną muzyką i palącą jej podniebienie wódką.
- To niedopuszczalne, że macie puste dłonie!- chłopak w dredach, którego imienia nie znała szybko wrócił z kubkami po brzegi napełnione alkoholem. Ellie nie miała pojęcia, która to kolejka, ale jedna w tą czy w tamtą nie robiła jej różnicy. Sam, Anisa, Liam i Niall wygłupiali się na parkiecie doprowadzając ją prawie do łez. O dziwo, naprawdę dobrze się bawiła. Siedziała na kanapie wciąż wpatrując się w znajomych, gdy nagle poczuła, że ktoś zajął miejsce koło niej. Odwróciła głowę i ujrzała przed sobą nieziemsko przystojnego bruneta.
- Jesteś na pierwszym roku, prawda? Nie kojarzę cię jakoś- niski i lekko zachrypnięty głos nieznajomego sprawił, że poczuła się nieco nieswojo. Studiowała każdy cal jego twarzy. Zaczynając od zielonych oczu kończąc na zwycięskim uśmiechu, dzięki któremu dostrzegła dołeczek. Woń wódki i nie tylko mieszała się z naprawdę niesamowitą wodą kolońską.
- Jak masz na imię? - Ellie nie zauważyła nawet kiedy chłopak zbliżył się tak blisko niej. Jego dłoń chwyciła kosmyk jej włosów, a jego oczy świdrowały ją tak mocno, że prawie to czuła.
- Jesteś cholernie piękna-szepnął, po czym zaczął zbliżać twarz do jej, a wtedy dostrzegła coś, czego wcześniej nie zauważyła. Wcale nie był taki przystojny, bynajmniej nie tak jak jej współlokator. Nie miał tych pięknych niebieskich oczu i delikatnych dłoni. Wszystkie wspólne sceny przeleciały przez jej głowę, powodując uczucie zimnego prysznica.
- Wybacz, ale muszę iść do łazienki- zerwała się na równe nogi i popędziła w stronę wyjścia. W dosłownie sekundę poczuła jak cały wypity dzisiaj alkohol wyparował. Gdy zamknęła frontowe drzwi, zdziwił ją cholernie zimny wiatr. Wciąż czuła szybkie bicie serca i gorąco przepływające przez jej twarz. Potarła dłońmi o gołe ramiona, zastanawiając się co powinna teraz zrobić. Na pewno nie chce tam wrócić, ale czy ma wybór? Nie ma ze sobą pieniędzy żeby zapłacić za taksówkę czy autobus. Sama też nie pojedzie. Ostatnia nadzieja w nim. Spojrzała na wyświetlacz komórki sprawdzając godzinę. Pewnie już spał. Wybrała numer i cierpliwie czekała na podniesienie słuchawki, jednak nikt nie odpowiadał. Kiedy skrzynka pocztowa się włączyła, Singleton miała ochotę rospztrzaskać telefon o ziemię. To nie jego wina, że tu przyjechała i wcale nie musiał od niej odbierać, ale i tak poczuła rozczarowanie.
- Coś nie tak?- usłyszała za sobą delikatny damski głos. Odwróciła się i ujrzała niską dziewczynę ubraną w czarne podarte spodnie, skórzaną kurtkę i martensach w tym samym kolorze. Miała blond włosy pofarbowane na różne kolory, a jej makijaż był bardzo mocny. Jej nos zdobił srebrny kolczyk, a uszy były całe przekute w kolorowe kokardki. Mogła sprawiać wrażenie nieco dziwnej, ale gdy uśmiechnęła się w jej stronę, El poczuła ciepło.
- Trochę wieczór mi się schrzanił- odparła niepewnie.
- Czyli nie jestem jedyna, która cholernie się tutaj nudzi?
- Nudą bym tego nie nazwała, ale to na pewno nie jest najlepsza impreza na jakiej byłam-wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko.
- Leigh.
- Ellie- uścisnęły sobie dłonie, po czym wzrok blondynki wylądował na niej.
- Uciekamy na hamburgera? Umieram z głodu!-coś w sposobie jej mówienia i to jak naturalnie się zachowywała sprawiało, że Singleton czuła się naprawdę dobrze w jej towarzystwie. Dodatkowo była chyba jedyną osobą z wszystkich, nawet włączając ją samą, która nie pachniała żadnymi używkami.
- Zostawiłam portfel w domu- Ellie miała ochotę się popłakać. Wiedziała, że to śmieszne, ale dziś targały ją dziwne emocje.
- Nie szkodzi znam właściciela- puściła jej oczko po czym wyjęła kluczyki z kurtki. Ten mały gest podniósł ją na duchu. Zajęły miejsce w jej aucie i po chwili jadły już pyszne burgery w przyjemnie ciepłym miejscu śmiejąc się z wszystkiego.
Leigh okazała się być naprawdę świetną osobą. Była na drugim roku psychologii i jak się okazało jest z okolic jej rodzinnego miasteczka. Po wspólnym posiłku blondynka odwiozła ją pod sam dom.
Zegar wskazywał czwartą trzydzieści, gdy wkroczyła do salonu. Dostrzegła sylwetkę Louisa, który zasnął na kanapie. Najciszej jak potrafiła przykryła go kocem i delikatnie dotknęła jego policzka. Uśmiechnęła się słabo, po czym udała się do swojego pokoju.

Anielska Gra (Louis Tomlinson Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz