Rozdział drugi

2.6K 158 3
                                    

You got the kind of look in your eyes

Parę minut po piątej Ellie zajechała na podjazd jak się okazało dość sporej posiadłości. Uniosła wzrok z nad kierownicy i zlustrowała budynek przed nią. Stary wiktoriański dom był otoczony drzewami, krzewami i różnokolorowymi kwiatami. Brunetka skierowała swój wzrok na liczbę domu przy białych drzewiach. Porównała adres z przysłanym przez Sheilę i nie mogła uwierzyć, że się zgadza.

Trzasnęła drzwiami auta i poprawiła pasek płóciennej torby na ramieniu. Żwir pod jej stopami dźwięcznie dawał o sobie znać, gdy Ellie szła w kierunku wejścia. Z bliska dom wydawał się jeszcze piękniejszy. Ściany z cegły, białe okiennice i czerwone pelargonie nadawały wspaniały klimat.

Weszła po schodkach na ganek i dostrzegła dwa plecione krzesła oraz mały stolik. Singleton nie mogła wyjść z podziwu jak cudowna jest ta posiadłość. Może nie powinna, ale w tym momencie ucieszyła się, że rury w jej niedoszłym mieszkaniu pękły. Nacisnęła guzik przy drzwiach z pięknym witrażem i wciąż rozglądając się wokół czekała na otwarcie. Po chwili usłyszała przekręcanie klucza w zamku i ujrzała przed sobą nieco wyższego chłopaka. Miał brązowe włosy opadające mu na czoło i niesamowicie niebieskie oczy. Ubrany był w szare dresy i białą koszulkę z krótkim rękawem, dzięki czemu dostrzec można było czarny tusz na jego ramionach.

- Czego?-niemal syknął w kierunku Ellie. Chyba za długo się na niego patrzyła.

- Hej, jestem Ellie i...-brunet już zamachnął się by zamknąć drzwi, jednak ona go powstrzymała. -Mama cię nauczyła, że nie przerywa się kobiecie?-uśmiechnęła się, jednak szybko tego pożałowała, gdy zobaczyła jego oczy.

- Nie zdążyła, nie żyje- rzucił i znów chciał zamknąć jej drzwi.

- Czekaj, przepraszam nie wiedziałam-chłopak pierwszy raz spojrzał w jej oczy, przez co Singleton poczuła się nieco niekomfortowo. -Jesteś Louis, prawda?-spytała lekko speszona jego intensywnym spojrzeniem.

- I co z związku z tym?

- Otóż jestem twoją nową współlokatorką.

Louis nie krył nawet swojego niezadowolenia. Jego mina zdradzała wszystko.

- Bóg mnie chyba nienawidzi, pewnie dlatego, że w niego nie wierzę-odparł a ona mimo to, że była to raczej obelga w jej stronę zaśmiała się nerwowo. Zlustrował ją wzrokiem od stóp po czubek głowy po czym odsunął się trochę robiąc miejsce by przeszła przez drzwi.

- Dobra, wchodź, rozejrzyj się i inne gówna. Ja muszę wykonać telefon.

Minęła w drzwiach chłopaka i dopiero wtedy poczuła głęboki korzenny zapach. Może nie był idealnym współlokatorem, ale nie umiała narzekać widząc wnętrze posiadłości. Wszystko było zachowane w stylu wiktoriańskim. Z korytarza wznosiły się drewniane schody do dalszej części domu. Ellie skierowała się jednak w prawo do salonu. Od razu dostrzegła ogromną biblioteczkę zapełnioną książkami. Lustrowała tytuły zastanawiając się przy tym czy chłopak, który przed chwilą ją wpuścił jest właścielem tej ogromnej kolekcji. Odwróciła się, a jej wzrok zawisł na kominku. Wokół niego stały dwa fotele i kanapa. Nad nią wisiał obraz, który przedstawiał obejmującą się parę. Było to coś w rodzaju abstrakcji. Ellie nie mogła oderwać oczu od płótna.

- Podoba ci się?- podskoczyła słysząc nagle głos chłopaka za plecami. Odwróciła się w jego kierunku i dostrzegła, że stoi dalej niż sądziła i opiera się o framugę drzwi. Do jej nozdrzy znów przedostał się korzenny zapach.

- Jest piękny- odparła zgodnie z prawdą. Przez chwilę dostrzegła nową emocję na twarzy Louisa, jednak nie mogła jej rozpoznać.- Kto go namalował?

- Jakiś anonim- wzruszył ramionami. - Gość na parkingu mi go wścisnął.

- Miałeś szczęście, mnie zazwyczaj wciskali ulotki na laserową depilację. Nie mam pojęcia czy to jakaś sugestia- odważyła uśmiechnąć się w jego stronę. Ku jej zaskoczeniu kąciki ust chłopaka uniosły się nieznacznie.

Stali chwilę w ciszy patrząc na siebie. To było dość nietypowe dla Ellie, ale nie mogła się pozbyć wrażenia, że czuje się tu teraz coraz swobodniej.

- Wybacz moje wcześniejsze zachowanie. Po prostu nie przepadam za ludźmi.

- Nie ma sprawy- odparła znów poprawiając torbę na ramieniu.- Sądzisz, że mógłbyś mnie odrobinkę polubić? Na tyle żebym mogła tu zostać? Proszę?

Spojrzał w jej oczy intensywnym wzrokiem, a ona przez chwilę poczuła dreszcz u dołu kręgosłupa.

- Nie obiecuję, że cię polubię, ale możesz zostać. Poza tym nie mam zbytniego wyboru.

Singleton nie mogła powtrzymać uśmiechu cisnącego się na jej usta.

- Dziękuję naprawdę, nie wiesz jak bardzo mi pomagasz.

Chłopak stał zupełnie niewzruszony jej wybuchem szczęścia. Zwruszył tylko ramionami.

- Ale mam kilka zasad. Jeśli je złamiesz, nie obchodzi mnie nic, po prostu wylatujesz.

- Jasne, będę grzeczna- przygryzła wargę wciąż powstrzymując uśmiech.

Hej, hej ☺

Co tam u Was? Ostatni tydzień wolności :( Dziękuję za miłe słowa i votes! Dziś poznaliśmy Louisa. Co sądzicie? Ja osobiście bardzo go lubię, mam nadzieję, że wy też się przekonacie jeśli na razie nie jesteście. Do następnego. Xx

@wiggleash
ps przepraszam za wszystkie błędy, ale trochę mi ciężko bo telefon wariuje

Anielska Gra (Louis Tomlinson Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz