Rozdział dziewiętnasty

1.8K 140 2
                                    

Just prayed to a God that I don't believe in

Gdy Emily odeszła, Louis nie mógł normalnie funkcjonować. Nie jadł, nie pił i prawie w ogóle nie wychodził z domu. Był w totalnej rozsypce. Gdy minęło trochę czasu, Malik wręcz siłą wyciągał go na zajęcia i imprezy. Wtedy Tomlinson miał ochotę udusić przyjaciela, jednak wiedział, że gdyby nie on, na pewno już by go tu nie było. Od tamtych zdarzeń minęło kilkanaście miesięcy, przez które zbudował nowego siebie. Skupił się na nauce, zmienił swoje priorytety, nawyki, ale przede wszystkim starał kierować się rozumem. Długo był dla wszystkich oziębłym dupkiem, jednak wystarczyło jedno spojrzenie by coś w nim pękło. Przyśpieszenie serca, ogłupienie, sny i wszystko inne wróciło, ale tym razem nie czuł się źle z tego powodu. Nie umiał nawet tego określić, po prostu... Był szczęśliwy, ale w najprawdziwszy i najprostszy sposób. Głowa Singleton opierała się na jego ramieniu, a jej klatka piersiowa spokojnie opadała. Od ponad godziny spała jak małe dziecko. Zapach wanilii wkradł się do jego nozdrzy powodując uśmiech na jego twarzy. Otrzymał go również od stewardessy, która widząc parę poczuła przyjemne ciepło. Louis niechętnie wyrwał El z tego błogiego stanu komunikując jej, że lądują. Dziewczyna zapięła pasy, po czym wróciła do poprzedniej pozycji.
Po odebraniu bagaży, ubrali puchowe kurtki i opuścili lotnisko, kierując się w stronę samochodu bruneta. Jechali w ciszy, gdyż oboje byli pogrążeni we własnych myślach. W głowie Singleton pojawiały się co raz to nowe pytania. Wszystko, co zdarzyło się w Paryżu, było cudowne... Ale i nierealne. Bała się. Pierwszy raz poczuła coś takiego i czuła się tak bezbronnie jak mały owad. Cały jej humor zależał od jednej osoby. Wystarczyło jedno zdanie z jego ust, by znów zamknęła się w sobie, tak jak po stracie ojca. W głowie wręcz błagała wszystkie anioły, by chłopak siedzący obok niej nie zranił jej, ani ona jego. Chciała żeby było jak we Francji, ale odkąd skończyła 5 lat wiedziała, że życie to nie bajka.
Gdy podjechali pod dom, Louis poczuł dziwną niepewność, którą posiadał jeszcze kilka godzin temu. Przerażała go myśl, że teraz wszystko zależało od niej, bo nie miał zielonego pojęcia co dziewczyna zrobi. Zauważając, że bardzo mocno ściska kierownicę, rozluźnił palce i westchnął.
Opuścili pojazd i udali się do budynku. Zdjęli płaszcze i buty, po czym unieśli wzrok krzyżując swoje spojrzenia.
- Nie miałam okazji ci podziękować...- brunetka pierwsza przerwała dzielącą ich ciszę, jednak zrobiła to bardzo niepewnie.- Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego i naprawdę były to najlepsze urodziny w moim życiu. Dziękuję.
- Nie ma sprawy- wzruszył ramionami, a ona poczuła lekkie rozczarowanie jego obojętnością. Postawiła pierwsze kroki na stopniach prowadzących na pierwsze piętro, gdy nagle stanęła. Wesctchnęła spoglądając na współlokatora. Jego wzrok uniósł się i dostrzegła w nich smutek, połączony z nadzieją.
- Przyjdziesz... Potem? - spytała tak cicho, że Louis musiał spytać sam siebie, czy na pewno dobrze usłyszał. Dziewczyna objęła dłońmi gole ramiona, a gdy skinął głową, uśmiechnęła się lekko i poszła do góry. Tomlinson stał chwilę w miejscu próbując ogarnąć myśli, które przychodziły do jego głowy. Milion pytań, zwątpień i niepewności przeleciały przez jego umysł.
Po szybkim prysznicu zapukał cicho do drzwi pokoju współlokatorki. Niepewnie wślizgnął się do sypialni. Z łazienki wyszła postać Singleton ubrana w jego bluzę, którą nosiła w Paryżu. Oboje uśmiechnęli się do siebie, gdy przypomnieli sobie romantyczne spacery, francuskie pocałunki i noce w hotelowym pokoju.
- Chyba już ci jej nie oddam- powiedziała i podeszła bliżej niego.
- Nie szkodzi, i tak wyglądasz w niej lepiej niż ja- znaleźli sie zaledwie kilka centymetrów od siebie. Jego dłonie objęły drobne ciało brunetki, po czym pocałował jej czoło.
- Zostaniesz prawda?- spytała już nieco pewniej obdarzając go spojrzeniem.
- Jeśli tylko chcesz- odparł, po czym oboje położyli się na łóżku. Jego prawe ramię przycisnęło ciało Ellie do jego. Trwali w ciszy delektując się swoim towarzystwem. Mógł godzinami leżeć z nią u boku i wsłuchiwać się w jej umiarkowany oddech i czuć jej rozgrzaną skórę na swojej.
- Louis?
- Tak?
- Proszę nie zostawiaj mnie, tak jak ostatnio kiedy tu leżeliśmy- wyczuł w jej głosie melanholię. To było tak niedawno, a tak dawno. Tyle się zmieniło, a tyle rzeczy wciąż zostało takich samych. Nie popełni tego błędu drugi raz. Nigdy więcej. Dziewczyna ziewnęła i przymknęła oczy, nie czekając na żadną odpowiedź. Po chwili wiedział, że zasnęła. Patrząc na wachlarz jej ciemnych, długich rzęs, pełne usta, karmelowe loki i czując ją tak blisko siebie, doszedł do jednego przerażającego go wniosku.
- Chyba się w tobie zakochuję, Singleton.

Hej ✨
Długo mnie tu nie było za co cholernie przepraszam i proszę o rozgrzeszenie! Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Taki spojler walnę na koniec, a co. Niedługo dowiecie się nieco więcej o relacji Harry'ego i Louis'a, o Emily o tajemniczych obrazach i w końcu trochę namieszam heheh 😈

Anielska Gra (Louis Tomlinson Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz