Rozdział dwudziesty pierwszy

1.8K 158 0
                                    

Il l'attend devant cette photo d'antan

Louis niechętnie opuścił rano łóżko Ellie, a jeszcze bardziej niechętnie samą dziewczynę. Przeklinał pod nosem na osobę stojącą po drugiej stronie drzwi wejściowych, która nie przestawała wciskać dzwonka. Ubrany w same dresy spojrzał przez malutki otwór. Otworzył szerzej oczy i buzie, kiedy dotarło do niego kto tam stoi. Wciąż słyszył nadaremne walenie w drzwi, podczas gdy on nie mógł pozbierać myśli. Nie chciał go oglądać nigdy więcej. Poczuł małą dłoń na swoim ramieniu, przez co uniósł głowę.
- Wszystko w porządku?-dostrzegł zmartwienie w czekoladowych oczach.-Kto stoi za drzwiami?
Nie otrzymała nic więcej, niż jego pusty wzrok wlepiony w jej twarz.
- Louis?-powtórzyła, jednak znów nie usłyszała odpowiedzi. Dźwięk walenia na przemian z dzwonkiem wciąż nie ustawał. Pociągnęła za klamkę zirytowana i ujrzała mężczyznę po piędziesiątce, który widocznie był jeszcze bardziej zirytowany. Był nieco wyższy od niej, ubrany w szary dopasowany smoking, a na głowie nie miał żadnych włosów.
- Czy ty w ogóle czasem myślisz?!-krzyknął, po czym uniósł wzrok i dostrzegł Singleton.- Oh, przepraszam, chciałbym porozmawiać z Louis'em...-gdy spojrzała na jego twarz doskonale wiedziała kim był człowiek przed nią. Odwróciła się za siebie jednak nie dostrzegła sylwetki chłopaka.
- Yhm...Proszę wejść-wpuściła niespodziewanego gościa do środka, czując się nieco niezręcznie w samej piżamie.- Napije się pan czegoś?
- Nie, dziękuję-odparł nieco chłodno przypominając w tym bardzo swojego syna.
- To ja... Pójdę po niego- gdy tylko przekroczyła próg salonu i zniknęła z zasięgu wzroku, wbiegła najszybciej jak mogła po schodach i zatrzymała się pod drzwiami pokoju, w którym nadal nigdy nie była. Zapukała delikatnie i oparła głowę o drewno.
- Louis? Louis, proszę, porozmawiaj ze mną- mówiła tak delikatnie i spokojnie, że musiał ją wpuścić. Usłyszała przekręcanie klamki i po chwili znalazła się w sypialni współlokatora. To, co zobaczyła na ścianach spowodowało zmarszczonie jej brwi i pojawienie się miliona pytań w jej głowie. Otworzyła usta, by coś powiedzieć, jednak szybko jej przerwał.
- Wszystko ci wyjaśnię, tylko proszę powiedz mu, że mnie nie ma- ton jego głosu był wręcz błagający, więc Singleton nic mówiąc skinęła głową i opuściła pomieszczenie.
- El?- zwróciła się w stronę chłopaka, który wciąż stał w pokoju nieobecny.- Cokolwiek ci powie, nie przejmuj się tym.
Droga między korytarzem, schodami i przedpokojem nigdy nie zdawała się być tak długa jak ta. Jeszcze niepewniej niż poprzednio wkroczyła do salonu, gdzie zobaczyła jego ojca przyglądającego się obrazowi nad kominkiem.
- Wciąż maluje te bohomazy, tak?- spytał jednak nie otrzymał odpowiedzi.
- Louis'a nie ma. Najwidoczniej musiał wyjść do pracy- odparła bez uczuć. Nienawidziła kłamać.
- Pracy?-zaśmiał się pod nosem, po czym obrócił się w jej kierunku.- Nie wiedziałem, że wychowałem takiego tchórza... Żeby przysyłać dziewczynę? No, ale nic... Mogę powiedzieć tobie- w ostatnim słowie Ellie wyczuła pogardę w jego głosie, przez co poczuła się jak małe dziecko, któremu zabrano zabawkę. - Jeśli jeszcze raz, dowiem się, że bezprawnie wchodzicie na teren mojej firmy i urządzacie tam sobie jakieś schadzki, zadzwonię po policję, jasne? Włamanie, kradzież... To poważne zarzuty.
- Nigdy niczego nie ukradliśmy!- odparła niekontrolowanie ostro.
- Myślisz, że nie uda mi się tego udowodnić? -zaśmiał się nonszalancko. W niczym nie przypominał swojego syna, jedynym wyjątkiem były lodowacie niebieskie oczy. Zlustrował ją od góry do dołu.
- Przynajmniej nieco poprawił mu się gust, jesteś zdecydowanie ładniejsza od Emily, biedna dziewczyna mimo wszystko... No, czas już na mnie. Mam nadzieję, że już się nie spotkamy- Ellie miała wręcz na końcu języka, by powiedzieć, że to jej największe marzenie od teraz. Zamknęła drzwi i po kilku głębokich oddechach ruszyła w stronę pokoju. Drzwi były tym razem szeroko otwarte, a Tomlinson siedział na brzegu łóżka. Nic nie mówiąc wkroczyła do sypialni lustrując każdą ścianę zajętą przez szkice i obrazy. Wszystkie były malowane taką samą abstrakcją jak ten w salonie i na uczelni. Niczego już nie rozumiała. Czemu po prostu jej nie powiedział? Przejechała dłonią po zamalowanym płótnie. Dostrzegała na nich nie tylko ludzi, ale także pewnie miejsca i widoki. Wszystko to było wręcz magiczne. Czuła się jak w filmie. Podeszła do skrzynki stojącej w kącie pokoju, która również była wypełniona płótnami. Przyglądała się każdemu po kolei aż doszła do ostatniego. Uniosła go wyżej i oparła sobie o biodra.
- To Emily?- przerwała ciszę, na co chłopak gwałtownie uniósł głowę. Skinął po czym cicho przeklnął pod nosem. Był to jedyny obraz, który nie był podobny do innych. Wyglądał prawie jak zdjęcie. Dziewczyna miała twarz w kształcie serca, długie blond włosy i wielki uśmiech. Zielone oczy wręcz hipnotyzowały, a wydatne kości policzkowe sprawiały, że czuła się cholernie zazdrosna. - Śliczna jest.
- Była, nie żyje- po tych słowach poczuła się jak pierwszego dnia, gdy przyjechała do Manchesteru. Louis znajdował się zaledwie dwa metry dalej, ale to zdawało się być teraz kilometrami.
- Przepraszam, ja...
- To ja przepraszam, powinnienem już dawno ci to powiedzieć. Będziesz chciała mnie wysłuchać?- zajęła miejsce obok niego dając mu znak, że może mówić. Nie wiedziała czy była gotowa na usłyszenie całej prawdy. Będąc szczera, bała się prawdy. - Emily była moją współlokatorką- słysząc te słowa El lekko uderzył ucisk w okolicy żołądka.- Spotkaliśmy się na chrzcie pierwszoroczniaków. Ja miałem duży dom po matce, a ona potrzebowała się wyrwać z akademika. Była miła i niesamowicie mądra, a do tego naprawdę piękna- Singleton poczuła się strasznie nieswojo, a Louis widząc to złapał jej dłoń i splótł ich palce.- Ale byliśmy tylko przyjaciółmi. Podobała mi się, ale wiedziałem, że nie chcemy tego samego. Pewnego dnia jednak przyszła do mnie i powiedziała, że chce spróbować. Szybko poszło. Zaczęliśmy razem wychodzić, razem spędzaliśmy wieczory... Byłem wniebowzięty. Dopóki nie okazało się, że tak naprawdę była zakochana po uszy w moim dawnym przyjacielu, który nienawidzi mnie od czasów liceum. Robiła tylko to, co on jej kazał. Wszystko... Udawała, ale ja nie- słysząc to Ellie poczuła jak jej serce rozpada się na kawałeczki. Jemu naprawdę na niej zależało, a ona śmiała sie za jego plecami z innymi. Nie wiedziała nawet, że można być tak podłym.
- Czemu nie żyje?- spytała cicho.
- Nie zabiłem jej, jeśli o to ci chodzi- powiedział pół żartem, pół serio.- Przez pewien czas się nią bawił, a ona tego nie widziała. Nie była taka, ale on ją zaślepił. Gdy zaszła w ciążę, Styles się przeraził i od razu kazał jej spadać. Zabiła siebie i dziecko, przez jednego dupka- prychnął gniewnie, a zarazem smutno.
- Przykro mi, naprawdę mi przykro, że musiałeś przechodzić przez coś takiego- szepnęła i przejechała dłonią po jego policzku. Łza pojawiła się w kąciku jej oka, po czym powoli spłynęła.
- Myślałem, że ją kocham, ale dzięki tobie teraz już wiem, że to wcale nie była miłość.
- Zabrzmiało ckliwie- zachichotała, a on wywrócił oczami.
- Oh, zamknij się już- przyciągnął ją do siebie i pocałował. Nie umiała nawet opisać uczucia, które opanowało całe jej ciało. Za każdym razem, gdy się dotykali chciała więcej i więcej. Nieważne jak często się całowali. Zawsze za tym tęskniła. Odsunęli się od siebie, ale wciąż nie odrywali od siebie wzroku.

Hej 💕
Jak w nowym roku? Ja czuję się zmobilizowana do pracy i nowych działań! Także oddaję dwudzietkę jedynkę. Miałam mnóstwo koncepcji na ten rozdział, ale ta chyba najbardziej mi się podoba. Jeśli chodzi o obrazy, scenę z furią Louisa w łazience i o jego relacje z Harrym, to już niedługo.
Nawet nie wiecie jak bardzo zadziwiacie mnie z rozdziału na rozdział. Pozytywnie oczywiście. Widzę co raz więcej votes i wejść (ponad 5,6k!) co niesamowicie mnie cieszy! Dziękuje bardzo każdemu, kto czyta.
#muchlove
@wiggleash 👼🎮

Anielska Gra (Louis Tomlinson Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz