It's in your lips and in your kiss
It's in your touch and in your fingertips
And it's in all the things and other things, that make you who you are
And your eyes irresistiblePromienie słońca na twarzy przebudziły ją z błogiego snu. Powoli uchyliła powieki i gdy chciała przytulić się do bruneta, zdała sobie sprawę, że miejsce obok jest puste. Gwałtownie podniosła się do góry i nie słysząc żadnych dźwięków prysznica czy chodzenia po kuchni, chciała sięgnąć po telefon. Wtedy jednak dostrzegła karteczkę na poduszcze obok. Rozwinęła ją, a w środku zobaczyła piękny złoty pierścionek z małym diamentem. Przetarła twarz nie wierząc własnym oczom. Przeniosła wzrok na staranne pismo Louis'a, a łzy niemal natychmiast stanęły w jej oczach.
Droga Elizabeth Judith Singleton,
Nie żartowałem wczoraj, naprawdę chciałbym spędzić resztę mojego życia z Tobą u boku. Zdaję sobie sprawę, że to szalone, ale chyba życie doświadczyło nas na tyle byśmy wiedzieli, że jest ono zupełnie niespodziewane. Jest jakaś piąta rano i patrzę na Ciebie śpiącą obok i po prostu wiem, że to Ty. Sprawiłaś, że jestem tak ckliwy i głęboko zakochany, że aż mam ochotę sobie przywalić. Nie wiem czy czujesz to samo, ale modlę się właśnie do tych wszystkich aniołów, żeby tak było. Zostawiam pierścionek, jeśli nie jesteś gotowa lub po prostu nie czujesz tego samego udaj, że w życiu tego nie czytałaś a ja zakopię się w grobie ze wstydu... Wybacz, że nie powiedziałem Ci tego osobiście, ale muszę dzisiaj załatwić coś bardzo ważnego. Będę wieczorem.
LouisObróciła w dłoniach pierścionek czując się nieco dziwnie. Jej żołądek skurczył się, powodując nieprzyjemny ból. Szybko poderwała się z łóżka i pobiegła do łazienki.
***
Chmury gromadziły się nad Doncaster już, gdy wjechał do swojego rodzinnego miasta. Kwestią czasu było to, kiedy krople deszczu zaczną uderzać o chodnik. Zaparkował przed cmentarzem i westchnął. Uniósł głowę widząc wodę spływającą po przedniej szybie. Zapiął bluzę, ubrał kaptur po czym trzasnął drzwiami Forda. Ulewa była ogromna w kilka sekund był przemoczony do suchej nitki, jednak nic nie było w stanie go powstrzymać. Mijał rzędy szarych, kamiennych nagrobków dopóki nie dostrzegł tego jednego, zbudowanego z czarnego marmuru. Żółte kwiaty stały w plastikowym wazonie, a kilka zniczy leniwie się paliły. Zajął miejsce na małej ławce na przeciwko, wciąż ignorując deszcz. Jego wzrok utkwił na złotych literkach wykutych na płycie:Johannah Amelia Tomlinson
12.03.1969r. - 30.12.2013r.Do jego nozdrzy wdał się zapach deszczu i świerków otaczających cały cmentarz. Zimne dreszcze przeszły przez ciało Louisa. Wszystkie wspomnienia przeleciały przez jego głowę, powodując zebranie się łez w kącikach oczu. Strasznie chciałby cofnąć czas, naprawić swoje błędy. Jednak wtedy zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie siedziałby teraz w pracowni malując swoje abstrakcje z dyplomem ukończenia ASP, ale nie poznałby Ellie. Nie umiał zdefiniować dokładnie co czuł, gdy o niej myślał czy był obok. Wszystko było mieszanką wielu uczuć, których nigdy wcześniej nie doświadczył, ale były one jak najbardziej pozytywne. Uśmiechnął się smutno wiedząc, że jego mama na pewno by ją polubiła. Były do siebie podobne- ciepłe, dobre i stawiające innych ponad siebie. Nie zorientował się nawet kiedy łzy zaczęły płynąć po zmarzniętych policzkach. Przetarł dłońmi twarz i zaśmiał się do siebie. Teraz mogłobyć już tylko lepiej, prawda?
- Przepraszam- szepnął, po czym podniósł się i skierował w stronę auta.
Cała podróż powrotna okazała się być najdłuższymi dziewiędziesięcioma minutami w jego życiu. Myśli i obawy na temat ponownego zjawienia się w domu zajęły jego umysł. Nawet nie włączył radia w samochodzie, całą jazdę przejechał wsłuchując się w krople uderząjace w karoserię pojazdu.
Stał na podjeździe kilkanaście minut zanim postanowił się spiąć i wejść przed frontowe drzwi. Cisza w domu nieco go zaniepokoiła.
- Ellie?- spytał jednak nikt nie odpowiedział. Zdjął bluzę i położył kluczyki od auta na stole. Zsunął przemoczone vansy i wkroczył do salonu. Przeszywająca cisza spowodowała przyśpieszenie bicie jego serca. Zajrzał do kuchni, po czym do jej sypialni. Nigdzie jej nie było. Louis pełen największych obaw sięgnął po telefon i wybrał numer dziewczyny. Usłyszał dzwonek, ale nie do końca wiedział skąd pochodzi. Krążył po domu, dopóki do głowy nie wpadł mu pomysł.
Pokonując szczeble drabiny zajrzał do pracowni i widząc dziewczynę na kanapie rozłączył się. Wsunął aparat do spodni, po czym podszedł nieco bliżej współlokatorki. Miała podkrążone oczy, co było najprawdopodobniej spowodowane kilkugodzinnym płaczem. Obracała w dłoni pierścionek, który Tomlinson zostawił jej rano. Usiadł na kanapie i spojrzał na nią. Jego serce krwawiło na ten widok, wyglądała jakby wszystko co najgorsze spadło na jej głowę. Dotknął jej dłoni, ale nawet na niego nie spojrzała.
- El?- zaczął spokojnie, jednak ona ani drgnęła.- Jeśli nie jesteś pewna lub nie chcesz nic nie musisz mówić. Rozumiem to, naprawdę i...
- Jestem w ciąży- przerwała mu, a jego oczy powiększyły się do rozmiarów spodków.DUM DUM DUUUUM
Będzie się działo, zbliżamy się już do końca 😔
Mam nadzieję, że spędziliście święta w miłej, rodzinnej atmosferze i nie przytyłyście dwa kilo jak ja 😭
@wiggleash
Ps wciąż zachęcam do czytania nowego opowiadania z Calumem 😘
Btw mam pomysł na opowiadanie z Liamem, byłby ktoś chętny? Xx
CZYTASZ
Anielska Gra (Louis Tomlinson Fanfiction)
Fiksi Penggemar" nie wszystko jest takie, jakie nam się wydaje "