-Która spódnica bardziej by basowała? - spytałam samą siebie przeglądając czarne spódnice. Właśnie szykowałam się na pogrzeb Kureo Mado. Dostałam informacje od Touki, że gołębie mają na mnie oko, więc postanowiłam pojawić się na pogrzebie jednego z nich, aby rozwiać ich wątpliwości. Zdaje sobie również sprawę z tego, że jest to bardzo ryzykowne. Już miałam chować do szafy jedną z spódniczek, ale tę czynność przerwał mi dziwny dźwięk z dołu. Szybko założyłam byle jaką kreację i zeszłam na dół. Będąc już na dole zobaczyłam trzech ludzi w kolorowych bluzach i maskach, faceta leżącego na ziemi, Kanekiego i Tosie.
-Co tu się dzieje ? - spytałam zwracając uwagę innych. Facet leżący na ziemi spojrzał w moją stronę, a ja mogłam mu się bardziej przyjrzeć. Miał ulizane włosy, brodę w kształcie "O" i wyglądał na wysokiego. Po chwili usiadł, a Kaneki dał mu kubek z wodą.
-Jak się nazywacie? - spojrzał na mnie i Kanekiego.
-Jestem Hiromi, a to Kaneki. A ty?
-Kazuichi Banjou - ignorując odpowiedz mężczyzny spojrzałam w stronę zegara. Miałam dwadzieścia minut na dotarcie.
-Okej, fajnie się gadało, ale muszę już iść - powiedziałam w pośpiechu kierując się w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz i dlaczego w takim stroju ? - zapytała Tosia.
-Na pogrzeb. Wrócę późno, więc nie czekajcie na mnie - wyszłam nie czekając na odpowiedz.
~
Na miejscu znalazłam się po piętnastu minutach. Podeszłam do dużej grupy osób wtapiając się w tłum. Po dziesięciu minutach zaczęło się. Mimo iż nie znałam tego człowieka, to zakręciła mi się łezka w oku. Po przemówieniu położyłam kwiaty kupione po drodze na nagrobku i pomodliłam się. Już miałam wracać, ale poczułam na sobie czyiś wzrok. Delikatnie odwróciłam głowę do tyłu sprawdzając kto mnie obserwuje. Cholera, Amon Koutarou. Kaneki opowiadał mi jak z nim walczył. Mam nadzieję, że mnie nie podejrzewa. Zignorowałam go i poszłam w swoją stronę.
~
-Kuźwa, na cholerę ubierałam buty na obcasie? - przeklinałam się, że nie ubrałam jakiś baletnic czy trampek. Jak inni mogą tak chodzić na co dzień? Przed sobą miałam jeszcze kawał drogi, a ja już wymiękam.
-Zatrzymaj się - usłyszałam za sobą czyiś głos.
-Kurwa - szepnęłam pod nosem i odwróciłam się do mężczyzny. Dobra Hiromi, nie daj się, jesteś od niego silniejsza, nie pokazuj, że się boisz, to ty jesteś alfą.
-Tak? W czymś mogę pomóc? - spytałam słodkim głosem.
-Kim jesteś i dlaczego byłaś na pogrzebie Pana Mado?
-Jestem jego dawną znajomą, a dlaczego Pan pyta?
-Nie przypominam sobie aby Mado miał taką znajomą - Spokojnie, opanuj emocje, nie daj się wyprowadzić z równowagi.
-Jestem znajomą z dzieciństwa. Nie widzieliśmy się około dziesięciu lat, może więcej. O jego śmierci dowiedziałam się od jego córki - Znałam Akire Mado. Kiedyś wymieniłyśmy kilka zdań. Domyśliłam się, że Kureo Mado jest jej ojcem. Gdy widziałam ją na pogrzebie byłam już w stu procentach pewna.
-Gdybym był początkującym pewnie bym się na to nabrał, ale nim nie jestem. Spytałem Akirę czy cię zna, zaprzeczyła.
-Nie dziwie się. Nie przepada za mną i raczej nie chce mieć zemną nic wspólnego - dalej ciągnęłam dialog.
-W takim razie dlaczego poinformowała cię o jego śmierci ?
-Nie wiem. Może chciała abym wiedziała? Nie pytałam się, byłam zbyt przerażona - miałam już dość jego przesłuchań. - Słuchaj, w domu czeka na mnie rodzina, a ja mam na sobie buty do tortur, więc mogę już iść? - spytałam zirytowana.
-Tak. Do następnego - powiedział i oddalił się. Wiedziałam, że jeszcze nie odpuścił i dalej będzie mnie podejrzewał. Miałam już iść, ale nagle zobaczyłam coś co mnie przeraziło. Dość duży facet niosący na plecach całego we krwi Kanekiego.
-Oh! Panie Yakumo, ktoś nas śledzi - po chwili zauważyłam, że przygląda mi się jeszcze dwóch facetów. Jeden miał fioletowe włosy podobne do Touki, a drugi był ubrany na różowo, miał bardzo krótkie i czarne włosy, kolorowe okulary i pomalowane usta. Pedał.
-Zajmijcie się nim. Ją zostawcie mi - siwowłosy grubas rzucił na ziemię Kanekiego i podszedł do mnie.
-Kim jesteś, dzieciaku? - zadał mi pytanie pochylając się tak, aby byliśmy twarzą w twarz.
-Co mu zrobiliście!? - wybuchłam. Uwolniłam swoje Koukaku i zaatakowałam go. Niestety był o wiele szybszy. Złapał mnie za szyje i podniósł.
-Widzę, że go znasz. Ale to już nie ważne - Zacisnął swoje ręce mocniej na mojej szyi, a po chwili przeszył mnie niesamowity ból. Domyśliłam się, że wbił w moje ciało Kagune. Kaszlnęłam na jego twarz krwią. Puścił mnie, a ja nie mogąc się podnieść leżałam próbując zatamować krwawienie rękami. Siwowłosy zaczął kopać mnie w ranę. Krzyczałam z bólu. Po kilku minutach, które trwały dla mnie wiecznością zostawił mnie i ruszył w swoim kierunku. Łzy leciały jak szalone. Po chwili gdy przyzwyczaiłam się w minimalnym stopniu do bólu zaczęłam się czołgać. Miałam szczęście, że była noc i o tej porze nikt nie chodzi po ulicach miasta.
~
Po godzinie byłam pod drzwiami Anteiku. Oparłam się o ścianę i próbowałam się podnieść. Zaczęłam otwierać i zamykać drzwi powodując ruszanie dzwonkiem, które zaczęły głośno dzwonić. Po chwili kogoś zobaczyłam, ale przez mroczki nie mogłam już zauważyć kogo. Zemdlałam, lecz ktoś mnie złapał. Potem była tylko ciemność.
CZYTASZ
•Odnaleźć siebie I || Tokyo Ghoul•
FanfictionWidzę go. Wygląda inaczej. Zaraz umrę, jestem za słaba. Gdybym mogła cofnąć czas, nic by się nie stało. Nikt by nie umarł - Nie ! Hiromi ! To już mój koniec. To moja wina W opowiadaniu pojawiają się przekleństwa