13✖ accept the mystery ✖

162 34 10
                                    


what if we lost our minds?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

what if we lost our minds?

  ✖✖✖

- Poradziłbym sobie sam - mruknął Felix, drepcząc za Changbinem niczym cień. Zaledwie dziesięć minut wcześniej wyszli z magazynu, rozstając się z pozostałymi chłopcami, życząc im bezpiecznej podróży do domów. Seo, jako że mieszkał najbliżej blondyna, dostał za zadanie odprowadzić go w jedynym kawałku pod same drzwi, co Lee przyjął z wielką niechęcią. Po pierwsze czuł się znów jak dziecko, którego nie wolno zostawić samego, co dość mocno mu urągało. Po drugie wizja kolejnego "spaceru" tylko w towarzystwie szatyna, wywoływała w nim mieszane uczucia. Od popołudnia spędzonego w domu Jisunga starali się nie wchodzić sobie nawzajem w drogę. Co więcej - nie chcieli nawet siedzieć zbyt blisko siebie, obawiając, że ktoś mógłby uznać, iż do siebie pasują. Co prawda w gronie przyjaciół takie spostrzeżenia były niezbyt możliwe, ale jak to mówią - strzeżonego Pan Bóg strzeże. 

Toteż kiedy znów zostali zmuszeni do znoszenia własnego towarzystwa, zapadła między nimi grobowa cisza, pomieszana z uczuciem niezręczności. 

- Daj spokój - odpowiedział Changbin z lekkim westchnięciem, rozglądając się uważnie dookoła, gdy przemykali w cieniu rzucanym przez strzeliste budynki. - Nie znasz dobrej drogi. Gdybyś miał wracać sam, w tej chwili pewnie byłbyś na celowniku jakiegoś upierdliwego stróża. 

Seo również czuł się niekomfortowo, mając na karku zestresowany oddech blondyna, który nie pozwalał mu skupić się tak, jak chciał, na obserwacji otoczenia. Wiedział, że Lee prawdopodobnie wciąż przetwarza w głowie słowa Jungila i choć zawarli z sobą niepisany pakt, aby więcej o tym nie wspominać, nie tak łatwo było wyrzucić z pamięci słowa dzieciaka, który był cholernie dobrym obserwatorem i bez przeszkód wyczuł łączącą ich chemię. 

Mimo wszystko bez protestów przystał na decyzję Chana. Czuł się zobowiązany do zapewnienia bezpieczeństwa chłopakowi i nigdy by sobie nie darował, gdyby temu coś się stało. Toteż zmuszając swój mózg do zachowania czujności, prowadził go wąskimi uliczkami w stronę dzielnicy, w której mieszkał.

Cholerne szklane pałacyki i cholerny kombinezon, myślał ze złością szatyn, patrząc na ich sylwetki odbijające się w szybach. Sam niknął na tle nocy ubrany w czerń, ale szczupła figurka Felixa była widoczna jak na dłoni, przez jasną barwę jego stroju. Changbin czuł się przez to jeszcze bardziej zaniepokojony, w dodatku miał nieodparte wrażenie bycia obserwowanym. Nie dał po sobie tego poznać, jedynie kilka razy pociągnął młodszego za rękaw, wciągając go głębiej w uliczki, gdy gdzieś w oddali udawało mu się wyłapać czerwone światło laserów. Powoli zbliżali się do najbardziej patrolowanej przecznicy, od której w odległości stu kroków stał pałac królewski. Przywarłszy plecami do zimnego muru jakiegoś budynku, nakazał ruchem głowy zrobić blondynowi to samo.

| a glitch |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz