10 ✖ forbidden places and forbidden feelings✖

184 32 9
                                    

the world has never been a good place

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

the world has never been a good place

✖✖✖

Felix pamiętał, jak kiedyś na lekcjach historii uczył się o świecie na wiele lat przed rewolucją. Pamiętał, że najbardziej wryły mu się wtedy w głowę opowieści związane z II wojną światową, a szczególnie o prześladowaniach na tle rasowym. Przez kolejne kilka nocy nie potrafił zmrużyć oka, wciąż przypominając sobie opowieści o gettach - dzielnicach biedy i terroru, w ktorych zamknięci byli ludzie, których jedyną winą było pochodzenie. Teraz, gdy z Changbinem powoli zbliżali się do obrzeży miasta, a otaczający ich krajobraz zmieniał się drastycznie, zaczął dostrzegać związek między gettami, a miejscem, gdzie zebrana była najniższa kasta.

W teorii ludzie zajmujący ostatni szczebel hierarchii Dystryktu byli wolni, w praktyce jednak wyglądało to inaczej. Nie mogli opuszczać przeznaczonego im terenu, jeśli nie byli zatrudnieni do pracy w bogatszych dzielnicach, nikt z Centrum nie mógł ich również odwiedzać bez specjalnych przepustek. Takie przysługiwały jedynie krewnym, medykom, badaczom i oczywiście władzom. Jeśli ktoś nie należący do żadnej z tych grup chciał przekroczyć granicę, musiał okazać strażnikom papiery uzasadniające cel "podróży". Felix zdziwił się zatem, że Changbin miał takowe przy sobie, postanowił jednak nie dociekać skąd szatyn je wziął. Po kolejnej odbytej kłótni spodziewał się, że i tak nie otrzymałby żadnej satysfakcjonującej go odpowiedzi. Seo miał zapewne swoje dojścia. 

Skupił się zatem na obserwowaniu otaczającego go świata, zaciekawiony wyglądem obrzeży, do których dotychczas nie miał dostępu. Schronienie najniższej kasty było miejscem, gdzie idea szklanej metropolii przestawała istnieć. Architekturę tworzyły tutaj surowe, kamienne murowańce, ustawione ciasno jeden przy drugim, wzdłuż wąskich, krętych uliczek. Zabudowa wydawała się być nieuporządkowana, chaotyczna. Wysokie na kilka pięter bloki wznosiły się tuż obok malutkich, parterowych domków, między którymi pozawieszane były sznury z suszącym się w wilgotnym powietrzu ubraniami. Szare, odrapane elewacje, z których odchodził tynk, nadawały miejscu przygnębiający nastrój, a z ceglanych kominów unosił się siwy, gryzący w oczy dym. Felix miał wrażenie, że wszystko, co go otaczało było brudne i stare, co potęgował unoszący się w powietrzu kurz oraz leżące na bruku śmieci. W Centrum takie coś było nie do pomyślenia. O każdą ulicę dbały specjalne jednostki sprzątające, tutaj jednak nikt nie kwapił się o podnoszenie z ziemi czegokolwiek. 

Blondyn przysunął się bliżej Changbina, torującego sobie drogę wśród kłębiących się ludzi, poubieranych w zniszczone, znoszone okrycia, zbyt cienkie by zabezpieczać przed wiatrem i mrozem. Zmęczone, szczupłe twarze mijanych osób, które obdarzały ich zazdrosnym wzrokiem, wydawały się mu wrogie i straszne. Miał wrażenie, że ktoś zaraz do nich podejdzie z zamiarem wyrządzenia jakiejś krzywdy.

- H-hyung - powiedział cicho. - Czy oni nam nic nie zrobią? 

Changbin spojrzał na chłopaka, zdziwiony tym nagłym pytaniem. 

| a glitch |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz