Zastanawiam się chyba godzinę czy nie zadzwonić do czarnowłosej. Nie wiem czy to dobry pomysł, nie chcę żeby przeze mnie musiała opuszczać swoje mieszkanie. Może będzie zła że głupia Camila nie może sobie poradzić z chłopakiem? Lecz odtrącam tą myśl, ona nie jest taka. Przecież to słodka, kochana i bardzo bardzo seksowna dziewczyna, która martwi się, a nie oczernia mnie.
Z jednej strony chciałabym chwycić telefon i do niej napisać, teraz tak myśląc, nie wzięłam od niej numeru. Może to i lepiej? Boję się faktem, iż Shawn może jednak żartował i pojawi się tutaj zaraz żeby mnie znowu gnębić. Mężczyzna jest nieobliczalny, a tym bardziej teraz, kiedy nie dotrzymałam danego słowa, miałam się zgodzić wyjść za niego. Jak miałam to zrobić? Przecież to okrutny człowiek, a tym bardziej jak dziewczyna za którą szaleje siedziała obok i się przyglądała całemu zajściu.
Warga mi zaczyna drżeć, a ręce trząść, myśląc o tym co on zrobi kiedy wróci. Wolałabym umrzeć z jego rąk, niż zacząć być bita i wyzywana od najgorszych ludzi żyjących na tej nędznej ziemi. Mama mi powtarzała, iż życie jest najpiękniejszym darem od Boga. Gówno prawda. Ciekawe czy cała ta bajeczka o nim jest prawdziwa w sumie wątpię, patrząc jakie życie mnie spotkało. Nie jestem samolubna, ja po prostu chcę jeszcze czerpać z niego co to najlepsze, a nie najgorsze. Chodzić na imprezy, spotykać się z przyjaciółkami, a nawet znaleźć porządną pracę.
Chwytam telefon patrząc się na niego jak idiotka. Camila uspokój się, ona Cię zabierze od niego, da Ci życie o jakim marzyłaś. Chociaż nie chcę jej pozbawiać tego co teraz ma, przecież jest szczęśliwą kobietą, która tylko zaśmieci sobie życie moimi sprawami. To taka trudna decyzja. Żyć z tyranem czy żyć z najlepszą dziewczyną na świecie, ale pozbawić ją tego co najlepsze.
Dobra raz kozie śmierć. Odblokowuje telefon i wchodzę w wiadomości z Lauren. Uśmiech się pojawia na mojej twarzy czytając to co pisaliśmy wcześniej. Dzięki niej jestem dowartościowana chociaż troszkę. To co mówiła w sali, windzie czy samochodzie było strasznie miłe, pomijając oczywiście fragment o tym pieprzeniu mnie.
SweetCam: Lauren?
Zaczynam niewinną wiadomością, nie będę przecież walić z mostu o tym co mężczyzna chce mi zrobić.
LaQueen: Tak cukiereczku?
Rumieńce pojawiają się na mojej twarzy przez słodkie zdrobnienie jakim mnie nazwała.
SweetCam: Bo ja mam problem
LaQueen: Co się stało?
SweetCam: Możesz przyjechać proszę?
LaQueen: Już jadę, będę za 15 minut dobrze?
Nie wiedziałam, że tak szybko zareaguję, myślałam, iż będzie wypytywała.
SweetCam: Dobrze, czekam, dziękuję Lolo
Nie odpisała nic więcej, co znaczy, że już jedzie, chyba. Dobra mniejsza, poszłam szybko do łazienki lekko się ogarnąć przed jej przyjazdem. W końcu jestem rozmazana przez łzy oraz czerwona. Przebrałam się w czarne dresy i szarą koszulkę, związałam włosy w kucyka i zabrałam się za poprawianie niedoskonałości na mojej twarzy.
Usiadłam na kanapie w salonie czekając na przybycie zielonookiej. Przeglądałam instagrama napotykając się na jej zdjęcie. Jest taka urocza na nim.
Co to ma na głowie chyba jest jabłkiem, chociaż nie mam pojęcia, a w ustach to tym bardziej nie wiem, ale wiem jedno, Lauren zaczyna podobać mi się coraz bardziej, a szczególnie w odsłonie takiej kochającej osóbki.
Słyszę pukanie do drzwi, przez co się lekko wzdrygnęłam, na początku w mojej głowie pojawił się Shawn, ale przecież on by nie pukał tylko otworzył kluczami. Idę powoli w miejsce gdzie słyszę pukanie i otwieram drewnianą powierzchnie. Przed moimi oczami pojawia się Lolo, która uśmiecha się i bierze mnie w swoje ramiona w których czuję się najbezpieczniej.
- Hej Camzi.- Szepcze w moje włosy, a jej dłonie są niebezpiecznie blisko mojego tyła, chociaż nie obraziłabym się gdyby mnie uszczypnęła. Wręcz przeciwnie, ale kobieta tego nie robi.- Co się stało kochanie?- Idzie ze mną nadal przytulając jej ciało na kanapę, gdzie siada pierwsza i bierze mnie na swoje kolana. Nie pomijam faktu jak mnie nazwała, co jest strasznie słodkie, ona cała taka jest!- Powiesz mi?- Drapie moje plecy delikatnie i przyjemnie, przez co z mojego gardła wydobywają się pomruki. Tak właśnie mi rób kochanie, jezu nazwałam ją w swojej głowie kochaniem.
- Shawn, o-on...- Nie dokańczam bo dziewczyna dość mocno zaciska palce na moich pośladkach, zdenerwowała się co po jej widać na kilometr.
- On co?- Warknęła, gdzie podziała się moja słodka i bezbronna Lolo? Chociaż w takim wydaniu jest coraz lepsza. Zeszłam z jej kolan i podeszłam do blatu gdzie była kartka, którą zostawił mi mężczyzna, podałam jej ją ostrożnie bojąc się jej reakcji na nią. Zaczęła czytać co tam się znajduję, a ja z nerwów przegryzam wargę.- Nie przegryzaj tej cholernej wargi, Camila.- Warczy i patrze na moje usta, ponownie to robię, a dziewczyna rzuca kawałek papieru gdzieś na ziemie i wstaję z kanapy.- Nie wiesz nawet co bym z tobą teraz zrobiła, ale mamy ważniejsze sprawy, pakuj się.- Każe, przez co marszczę brwi, o co jej do cholery chodzi?
- C-Co?- Przestań jąkać, Camila!
- To co powiedziałam, idź spakuj najpotrzebniejsze rzeczy, a ja na Ciebie czekam tutaj.- Co ona chce zrobić?- Biorę Cię do siebie.- Powiedziała krótko, przez co poczułam ulgę, ale niepokój zaczął wygrywać, nie chcę w sumie jej zadawać teraz pytań tylko robie to co mi każe.
Grzecznie udaję się do sypialni, skąd zabieram najpotrzebniejsze rzeczy. Nie wiem w sumie na ile ja tam będę, ale ufam kobiecie na tyle żeby pojechać z nią. Zabieram ze sobą kilka bluzek bluz i spodni, oczywiście bielizna kosmetyczka i mój ulubiony żel pod prysznic też się wliczają do najpotrzebniejszych. Wchodzę do salonu gdzie spotykam Lauren siedzącą na kanapie oglądającą zdjęcie chyba moich rodziców.
- Masz geny po tacie zdecydowanie.- Zachichotała, a ja wzruszyłam ramionami i podeszłam do niej. Przecież nie będę stała na ten kołek.- Spakowana?- Wstała z kanapy i podeszła bliżej mnie.- U mnie będziesz bezpieczna Camzi.- Szepnęła mi do ucha i uśmiechnęła się, dreszcz ze szczęściem jest dla mnie najlepszym uczuciem jakie może być.- Idziemy kochanie?- Kiwnęłam głową i zgasiłam wszystkie światła oraz zamknęłam drzwi kiedy kobieta wyszła z mieszkania.
- A jak z Lucy?- Spytałam, ciekawiło mnie to jednak, bo to jej dziewczyna i czy nie będzie jej przeszkadzało jak będę z nimi.
- Nie mieszka ze mną to po pierwsze, a po drugie wyjechała do nowego Jorku.- Uśmiechnęła się i położyła dłoń na moim kolanie kiedy wsiedliśmy do jej samochodu, nadal się nim zachwycam jak mała dziewczynka.- Będzie dobrze Camzi, nie martw się, kochanie.- Uśmiechnęłam się do niej i pokiwałam głową, czas zacząć nową przygodę życia.
——————————————————
Siemankooo
Co tam u was ciekawego?
Widzimy się za niedługo 😘