Lauren POVOtwieram po cichu drzwi od mojego domu, jest późno, a nie chcę żeby moje słońce się obudziło. Ściągam po cichu buty, a płaszcz wieszam na wieszaku. Idę przez przedpokój i dostrzegam światło w salonie więc kieruję się tam. Marszczę brwi gdy widzę telewizor zapalony, pewnie Camzi zapomniała go wyłączyć. Sięgam po pilota, który leży na małym stoliczku i wyłączam telewizor. Patrzę na kanapę, ale dziewczyny na niej nie zauważam, wzdycham i udaję się po schodach do sypialni. Drzwi od niej są uchylone, więc nie muszę ich otwierać i narobić niepotrzebnego hałasu przez ich skrzypienie. Podchodzę do łóżka i widzę mojego skarba, który cichutko chrapie, pewnie była zmęczona. Nachylam się nad jej ciałem i zakładam kosmyk jej włosów za ucho uśmiechając się przy tym. Całuję ją lekko w policzek, a gdy Camila nie reaguje powtarzam czynność. Dziewczyna mamrocze coś pod nosem i odwraca się na drugi bok, jest taka słodka.
- Camzi...- Szepcze jej do ucha i całuje je.- Kochanie?- Musi mieć twardy sen, skoro nie reaguje, wiem co zrobię żeby ją obudzić.
Kładę się na łóżko tak żeby moja głowa była obok Camili brzucha. Podnoszę jej bluzkę i zaczynam składać mokre pocałunki na jej nagiej skórze. Dziewczyna zaczyna się wiercić, przez co mam automatycznie uśmiech na twarzy. Zasysam kawałek jej skóry przez co powstaję malinka. Wiem, że dziewczyna się przebudziła, ale udaję. Podnoszę się do siadu i nachylam się w stronę jej głowy, składam całusa na jej cudownych ustach. Dziewczyna oddaję pocałunek, a ja zaczynam go pogłębiać. Mój język wślizguje się do jej ust i łączy się z niej, tak cholernie tęskniłam za naszymi pocałunkami. Wiem, że zaczynam czuć coś silniejszego od samego podniecenia do Camilii i boję się tego. Nie chcę ponownie zostać zraniona...
- Tak strasznie mocno za tobą tęskniłam, Lauren...- Mówi, a moje serce roztapia się na te słowa wypowiedziane z jej ust.
- Wiem skarbie, wiem... Ja za tobą również.- Patrzę jej w oczy i albo mam zwidy albo widzę łzy w jej oczach.- Coś się stało? Coś zrobiłam? Czemu płaczesz?- Dziewczyna zaczyna chichotać, nie rozumiem o co może jej chodzić.- Co w tym śmiesznego?- Marszczę brwi i przechylam lekko głowę w bok.
- To łzy szczęścia kochanie- Uśmiecha się i całuje mnie w nos, przez co go marszczę.- Nadal jesteś bad girl?- Odsuwam się od niej i schodzę z łóżka, Camila szybko wstaje i do mnie podchodzi, obejmuje mnie w tali i całuje w tył głowy.- Kocham Cię.- Mówi te dwa niby niewinne słowa, przez które mam uśmiech na twarzy, wiem, że ona nie jest jak tamte, przynajmniej mam taką nadzieję.
- Ja Ciebie też...
.........................................
Powracam kochani! 😎 mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał 😘
Ps: Jak wam święta minęły?❄️🌲