5

1.2K 53 7
                                    

Wstałam o 7:00. Niestety nie dałam rady wcześniej, bo ostatnio kładłam się spać dosyć późno.

Od dzisiaj będę musiała się przyzwyczaić wstawać o tej godzinie. W końcu zaczął się rok szkolny.

Zrobiłam wszystkie potrzebne czynności, takie jak umycie się, ubranie oraz lekki makijaż.
Na śniadanie zeszłam o godzinie 7:20. Było trochę późno. Z reguły wstaje trochę wcześniej i jestem też wcześniej gotowa. Z resztą i tak dzisiaj rano szybko się zebrałam. Przecież jeszcze trzeba dojść do szkoły. Niestety...

Wzięłam coś do jedzenia na szybko na śniadanie, coś do szkoły i wyszłam z domu żegnając się z rodziną. Jack oczywiście nie musi się zrywać z łóżka tak wcześnie jak ja, bo jeszcze nie zaczęli kręcić nowych odcinków serialu, więc może teraz leniuchować.

Ale jak przyjdzie czas, to będzie niezły zapieprz rano. Jak ja kocham rok szkolny.

***
W szkole, jak to w szkole, bardzo często się śmiałam z przyjaciółmi, robiliśmy sobie żarty. Niektóre zabawne dla wszystkich, a niektóre nie. Tego akurat mi brakowało. Tej pogody ducha. Kiedy przychodziłam do szkoły, to totalnie zapomniałam o codziennych problemach i śmiałam się z czego popadnie.

Wszystkie lekcje minęły dość szybko. Nie sądziłam, że pierwszy dzień może być taki fajny.

Do domu wróciłam około 14:00.
Umówiłam się z moją grupką na dzisiejszy wieczór. Zrobimy sobie maraton filmowy.

Pierwsze, co zrobiłam po przyjściu ze szkoły, poszłam się przebrać w luźniejsze ciuchy i umyć ręce. Zeszłam na obiad, gdy byłam gotowa.

- To jak pierwszy dzień w szkole? - spytała mama, stojąc przy kuchence i mieszając warzywa na patelni.

- A całkiem, całkiem. Myślałam, że będzie gorzej. - odpowiedziałam i usiadłam przy stole w kuchni. - pomoc Ci? - dodałam po chwili.

- Nie trzeba. Już gotowe. Wyjmij tylko talerze i zawolaj brata. - powiedziała stanowczo, a ja zrobiłam to co rozkazała.

***
Posprzątałam po obiedzie razem z Jack'iem i, gdy wkładałam ostatni talerz do zmywarki, usłyszałam dzwonek do drzwi. Myślałam, że to któreś z moich przyjaciół, tylko czemu tak wcześnie?
Przeszłam do holu i otworzyłam drzwi.

- Jakck, twój przyjaciel przyszedł! - krzyknęłam, gdy tylko zobaczyłam Jace'a naprzeciw siebie. To był taki udany dzień. Ale niestety wszystko się kiedyś kończy. Czemu on musiał się znowu napatoczyć? A no tak...przecież przyjaźni się z moim bratem. Ja to mam szczęście.

- Hej. Też miło cię widzieć. A u mnie wszystko w porządku. Dzięki. - mówił, nie zwracając uwagi na mnie i wchodząc tym samym do środka domu. A poza tym, to moje słowa. Dokładnie to samo mówię Jack'owi, gdy chcę go podenerwować.

- Daruj sobie. Nie jesteśmy nawet przyjaciółmi. Nie musimy się witać, ani ze sobą rozmawiać. - zwróciłam się do niego, idąc za nim.

- Ale zawsze możemy się zaprzyjaźnić. - odpowiedział rozglądając się po domu, jakby szukając kogoś. I po chwili gwałtownie odwrócił się w moją stronę.

- Żeby tak było, to obydwoje musielibyśmy tego chcieć. A jak narazie, to się na to nie zanosi. - podniosłam lekko ręce w geście obronnym, on natomiast przybliżył się do mnie i już otworzył usta, by coś powiedzieć, ale usłyszeliśmy dźwięk skrzypiących schodów i szybko się od siebie odsunęliśmy.

- Co jest? O hej stary! - Jack zbiegł ze schodów i podbiegł do nas. Przywitał się z chłopakiem piątką, poklepał po plecach i obiął go ramieniem, żeby udać się na górę do jego pokoju.
W ostatniej chwili przed wejściem na schody, Jace spojrzał się w moją stronę i puścił mi oczko.
Pokręciłam głową z zażenowaniem i odeszłam do kuchni sprawdzić, czy wszystko jest posprzątane.

Potem udałam się do pokoju w celu odrobienia lekcji. Pierwszy dzień w szkole i już musieli nam coś zadać.
Niewiarygodne, jak oni nas męczą.

***
Dostałam SMS'a od Louis'a. Wszyscy przyjdą o 18:00. Mam jeszcze trochę czasu, więc postanowiłam naszykowac się do szkoły. Pozbierałam swoje rzeczy szkolne i spakowałam je do plecaka.

Po chwili usłyszałam dźwięk domofonu. Zbiegłam na dół, otwierając drzwi przyjaciołom.

- Witam. - powiedział poważnie Louis i minął jako pierwszy próg drzwi.

- Hejka. - przywitał się Matt z uśmiechem na ustach. Potem zrobił to samo co Lou, czyli wszedł do mieszkania.

- A gdzie Jane? Nie przyjdzie? - spytałam zdziwiona.

- Coś jej wypadło. Znasz ją. Zawsze decyduje w ostatniej chwili. - co prawda, to prawda. Ona jest najbardziej roztrzepaną osobą, jaką znam na tym świecie.

- W sumie racja. Ale miałam nadzieję, że będzie. Zawsze to inaczej, jak jest jakaś inna dziewczyna oprócz mnie. - zaśmiałam się. - i na dodatek jest mój brat ze swoim przyjacielem na górze. To już w ogóle jestem jedyna. - przy tym, jak mówiłam o przyjacielu mojego brata, przewróciłam oczami, bo na samą myśl o nim robiło mi się źle.

- Przykro mi moja kochana. Będziesz musiała się z nami pomęczyć. - odezwał się Louis, odwracając się przy tym w moją stronę i obejmując mnie ramieniem. - Widzisz. Bo my jesteśmy dużo inni, niż inni. - zaczął głosić swoje przemówienie.
Zawsze mnie śmieszyło, jak mówił coś głupkowatego, ale nigdy się przy tym nie śmiał.
Nigdy nie wiem, czy on tak na serio, czy sobie żartuje. - Przy nas to nigdy się nie zanudzisz. Możemy nawet się zachowywać jak dziewczyny. Swoją drogą to byłaby fajna zabawa. - mówił, dalej mnie obejmując i patrząc przed siebie wymachując drugą ręką przed moimi oczami.

Po chwili przerwał i zaczął się nad czymś jakby zastanawiać.

- Czekaj, czekaj. Ty tak na serio? Nie mów mi, że myślisz o tym pomyśle. Jak Jack by was takich zobaczył, to byłaby siara.- spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem, a zaraz potem można było dostrzec przejęcie w moich oczach, bo zdałam sobie sprawę, że byliby zdolni do wszystkiego.

- Ale to byłoby super. - odszedł ode mnie kawałek, wychodząc i kierując się do kuchni.

- Matt?! - spojrzałam na chłopaka w celu poproszenia o pomoc i mając nadzieję, że ma inne zdanie na ten temat.

- Nie patrz tak na mnie. Przynajmniej mamy jakiś plan na wieczór. - uśmiechnął się i podażył za chłopakiem.

- Ale mieliśmy coś oglądać! - spogladałam na przemian, raz na Louis'a i na Matt'a. A oni jak gdyby nigdy nic poszli do kuchni, nie zwracając na mnie uwagi. Nie chciałam w tym momencie, żeby wymyślali jakieś głupie pomysły, z których potem będę się musiała tłumaczyć przed bratem.

Chciałam, jak najzwyczajniej w świecie poleniuchować na kanapie z przyjaciółmi, jedząc chrupki, popijając je colą...

Wish You Were Here || Jace NormanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz