32

520 28 21
                                    

Przeżyłam kolejny roboczy tydzień. Powinnam być z siebie dumna i zadowolona, lecz nie koniecznie takie uczucia chodzą mi po głowie. Ten, wyjątkowo był męczący. A może mam tylko takie wrażenie.
Od około tygodnia nie rozmawiałam z Jace'm. Mimo, że cały czas jestem na niego zła, to muszę przyznać, że czuję się zupełnie inaczej bez jego towarzystwa. Jest jakoś tak ciszej i...poważniej? Tak, to chyba dobre słowo. Często się razem śmialiśmy. Czasem nawet z małych głupot. Wiem, że mam przyjaciół, z którymi spędzam dużo wspaniałego czasu, ale kompletnie inaczej czujesz się z osobą, która ci się podoba i inaczej z przyjaciółmi, znanymi od najmłodszych lat. Obawiam się, że będę musiała się przyzwyczaić do tego starego życia.
Szybkim krokiem, porównywalnym do prędkości światła, wyszłam z budynku zwanego szkołą. Nie oglądając się za przyjaciółmi, którzy poinformowali mnie wcześniej o wspólnym powrocie, z resztą jak i o spędzonym wspólnie całym weekendzie, z każdą sekundą przyspieszałam kroku. Do domu nie mam daleko, ale i tak postawiłam na przejażdżkę autobusem dwa krótkie przystanki.
Kiedy podeszłam do przystanku akurat podjechał mój autobus, do którego, bez wahania wsiadłam. W momencie kasowania biletu zawibrował mój telefon. Zauważając twarz Lou na wyświetlaczu, nacisnęłam zielony przycisk, wyświetlający się zaraz pod zdjęciem przyjaciela.

- No? - Przytrzymałam telefon ramieniem, chowając w tym czasie bilet miesięczny do małej kieszonki plecaka.

- Gdzie ty jesteś kobieto? - Słychać było lekki zarzut.

- W autobusie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Jak to? Mieliśmy wracać razem. Przecież się umawialiśmy jeszcze przed matmą. Ogłuchłaś nagle czy co? - spytał żartem, natomiast dla mnie zabrzmiało to zbyt pretensjonalnie i po prostu chamsko.

- Nie, to wy się umawialiście. Mnie nikt nie pytał o zdanie. - warknęłam od razu, siłując się z zamkiem plecaka. - Sory, ale muszę kończyć. - Złapałam zwinnie telefon w dłoń, zsuwający się po moim ramieniu i zakończyłam rozmowę. Warknęłam i przewróciłam oczami, chowając telefon do kieszeni spodni, nie zwracając już uwagi na późniejsze wiadomości, zapewne od przyjaciół z pytaniami co mnie ugryzło i tak dalej.

Do domu dotarłam po 20 minutach, czyli ok. 14:30. Zdawałam sobie sprawę, że mam zaległości z kilku ostatnich dni, ale nie byłam w stanie zabrać się tego dnia za nic, co związane było ze szkołą.
Od razu udałam się do pokoju i rzuciłam się na swoje łóżko, nie zwracając nawet najmniejszej uwagi na innych domowników. Wzięłam do ręki telefon, bo chciałam sprawdzić instagrama, czego dawno nie robiłam. Gdy urządzenie się zapaliło, od razu rzuciły mi się w oczy nieodebrane połączenia od przyjaciół. Omijając, wszystkie powiadomienia znalazłam ikonkę instagrama. Po wejściu w aplikację ukazało mi się mnóstwo powiadomień. Kiedy zobaczyłam ile ich jest, i że każde na ten sam temat, czyli Jace'a, od razu wyłączyłam telefon.

***
Otworzyłam oczy, słysząc jakiś dźwięk. Zdałam sobie wtedy sprawę, że zasnęłam. Nie wiedząc, co się wokół dzieje, ani nawet która jest godzina, znowu usłyszałam dźwięk domofonu. Podniosłam się i powolnym krokiem zeszłam na dół sprawdzić kto to.

- Ile można czekać? - oburzyła się Mel, wchodząc do środka, gdy otworzyłam jej drzwi. - Co się stało? - zaniepokoiła się, spoglądając na moją twarz. Pewnie byłam zapłakana i na dodatek zaspana. Przetarłam oczy i wzruszyłam ramionami.

- Nic. - chlipnęłam.

- Myślałam, że Lou się z tobą umówił, że idziemy razem. A ty nie gotowa? - kontynuowała.

- Nigdzie nie idę. - mówiłam, patrząc w podłogę.

- Chodź. - powiedziała po chwili, wskazując na kanapę. - Co prawda czekają na nas, ale to nie ważne teraz. Mów co się dzieje. - spytała, gdy już usiadłyśmy.
Ja milczałam przez dłuższą chwilę, gapiąc się na swoje palce.

- Alex? Powiedz mi. - Spojrzała mi głęboko w oczy.

- Po prostu... - urwałam.

- Myślisz o nim cały czas? - zakończyła za mnie, a ja pokiwałam głową na potwierdzenie.

- Już było tak dobrze, jedyne czego mi brakowało, to chłopak, troszczący się o mnie. Taki, któremu mogę zaufać i przy którym czuję się swobodnie i bezpiecznie. I wydawało mi się, że go mam.

- Właśnie. Wydawało ci się. - Zrobiła współczującą minę.
Spojrzałam na przyjaciółkę.

- Nie możesz myśleć o tym cały czas. Wiem, że jest ciężko, ale minie jeszcze trochę czasu i zapomnisz. A teraz chodź, może poznasz jakiegoś fajnego chłopa. - Uśmiechnęła się.

- Jak nie pójdę, to się nie przekonam. - Również się uśmiechnęłam i przytuliłam Mel.

W tym momencie usłyszałyśmy otwieranie drzwi wejściowych. Do salonu weszła reszta naszej grupki: Louis, Jane oraz Harry, którego niedawno poznaliśmy bliżej. Okazał się być bardzo miłym i zabawnym człowiekiem. Chodziliśmy z nim do tej samej szkoły i równorzędnej klasy, ale nigdy wcześniej nie myśleliśmy, żeby się z nim zaprzyjaźnić. Jednak kilka tygodni temu poznali się z Lou podczas turnieju piłki nożnej. Obaj grali w drużynie i tak jakoś wyszło, że trafił do naszej paczki.

- Co to za czułości? - spytał od razu Lou, gdy zobaczył, że przytulam się do przyjaciółki. - Jakbym wiedział, że będzie tak miło, to ja bym po ciebie poszedł, A.
Uśmiechnęłam się na jego słowa.

- Jak chcesz mogę cię nawet pocałować. - uśmiechnął się łobuzersko. - Oczywiście w policzek. - dodałam i wszyscy się zaśmiali.

- Dobra, let's go, ludzie. Bo już późno. - krzynęła Jane, a my jak na rozkaz od razu wstałyśmy z kanapy.

- Ej, jak to?! - oburzyłam się. - Jak ja wyglądam? Nie ma mowy, nie pójdę tak. - Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. - Poczekajcie tu. - wskazałam palcem na grupkę. - Zaraz wracam. - dodałam i pobiegłam po kosmetyczkę i jakąś sukienkę.

***
Po 20 minutach zeszłam na dół do przyjaciół do kuchni, połączonej z salonem. Zdążyli się nieźle rozgościć w ciągu tego czasu.

- A wy to w restauracji jesteście? - zażartowałam. - Najecie i napijecie się na imprezie a nie tu. No już, idziemy. - pogoniłam ich ręką, na co usłyszałam kilka westchnień. Mimo tego, wstali i pokierowali się do wyjścia.

- Lou - zaczepiłam chłopaka, gdy zrobiło się lekkie zamieszanie. Ten spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem. - Sory za mój wcześniejszy humor. Mam ostatnio zły czas.
On tylko się uśmiechnął i mnie przytulił.

- Ja też nie byłem święty. Nie wiem co byś musiała zrobić, żebym był na ciebie zły. - zachichotał na co się uśmiechnęłam.

Wyszliśmy szybko z mojego domu i pokierowaliśmy się do auta Harry'ego, którym przyjechali po mnie przyjaciele. Podobno jakiś absolwent naszej szkoły organizuje imprezę, więc postanowiliśmy się na nią wkręcić.

Zajechaliśmy na miejsce przed osiemnastą. Wysiadając od razu rzucił mi się w oczy ogromny śliczny dom. Właściwie willa. Była nie do opisania. Wszystko było dwa albo i trzy razy większe niż w moim domu i na oko kilka razy droższe.

- Bogaci ludzie to jednak mają rajskie życie... - pomyślałam i pokierowałam się do wejścia.

***

Witam wszystkich bardzo serdecznie!
Nie było mnie tutaj bardzo długo i widzę, że przez ten czas wiele się wydarzyło.
Mam nadzieję, że wybaczycie i przyjmiecie mnie znowu!
Trzymajcie się i do napisania znowu!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 07, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wish You Were Here || Jace NormanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz