9

936 52 2
                                    

Obudził mnie dźwięk budzika. Z resztą jak każdego ranka.
Wstałam niechętnie po kilku minutach i poszłam do łazienki naszykować się na dzisiaj.

Byłam gotowa już po 20 minutach.

Z racji, że miałam jeszcze dużo czasu do wyjścia z domu, nie spieszyłam się jak zwykle. Zjadłam śniadanie i poszłam do pokoju. Moja mama była w domu, bo ma teraz urlop.

Włączyłam komputer. Weszłam na social media. Popisałam trochę z przyjaciółmi. Louis wymyślił, że wszyscy nie pójdziemy dziś do szkoły, tylko na miasto. Inni od razu się zgodzili. A ja w zasadzie nie miałam nic przeciwko. Póki jeszcze nie mamy urwania głowy, to można szaleć.

Mamy się spotkać za dwadzieścia minut. Muszę wyjść, jakbym szła do szkoły, żeby moja rodzicielka nic nie podejrzewała.

- Pa mamo! Lecę do szkoły! - krzyknęłam stojąc przed drzwiami wyjściowymi.

- Cześć! Miłego dnia! - odpowiedziała mi lekko zachrypniętym głosem dobiegającym z jej sypialni.

Wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi, a klucze schowałam do plecaka. Miałam jakieś 15 minut drogi, więc wyjęłam słuchawki i podłączyłem do telefonu. Włączyłam ulubioną playlistę i udałam się na miejsce spotkania.

Po kilku minutach spaceru, kiedy muzyka głośno grała mi w uszach, poczułam jak ktoś nagle mnie łapie za ramię.
Bardzo się wystraszyłam i odwróciłam szybko.
Zobaczyłam Jace'a. Moja mina momentalnie się zmieniła na niezbyt zadowoloną.

- Hej. - powiedział dość cicho swoim przyjemnym głosem i się uśmiechnął, stojąc na przeciw mnie. - aż taki jestem straszny?

- Cześć. A żebyś wiedział. - przywitałam się krótko i niechętnie i od razu się odwróciłam do niego plecami, żeby kontynuować swoją drogę.

- Aż tak się złościsz za to, że Cię wystraszyłem? - wyprzedził mnie i zastawił mi drogę.

- Owszem. - poszłam dalej nie zwracając uwagi na to, co zaraz zrobi.

- Czekaj. - złapał mnie za nadgarstek.

- Puść mnie. - powiedziałam spokojnie.

- Czemu taka jesteś?

- Jak Ci się nie podoba, to po co się pytasz i tracisz czas na jakieś łażenie za mną? - spytałam już bardziej zdenerwowana.

- Dla Ciebie wszystko, mała. - chłopak się uśmiechnął szarmancko na widok mojego zdenerwowania. A ja po raz kolejny się odwróciłam od niego, przewracając oczami. - Nie no. Czekaj. Serio. - powiedział poważnie.

- Robisz sobie ze mnie jakieś żarty, czy co? - spytałam patrząc mu w oczy.

- Skąd Ci to do głowy przyszło? - zapytał zdziwiony.

- Jak to skąd? Jak nie było mojego brata w domu, to fajnie nam się rozmawiało, a jak przyszedł, to nagle jakby mnie nie było. - wyżaliłam się.

- Ale to nie chodziło o to.

- Tak. Dobra. Nie mam ochoty z tobą o tym rozmawiać. Z resztą i tak się śpieszę. - odwróciłam się ponownie i zaczęłam iść dalej.

- Nie mogę chociaż iść z Tobą? - zapytał z nadzieją w głosie.

- Nie. - odpałam stanowczo i szłam dalej.

- No proszę. - chłopak podążał za mną.

Otworzyłam usta, żeby znów zaprzeczyć, ale w tym momencie usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyjęłam go szybko z torebki cały czas patrząc na chłopaka. Spojrzałam tylko w chwili, gdy odbierałam połączenie.

Dzwoniła Jane.

- Stara, gdzie jesteś? Co tak długo? - spytała zniecierpliwiona.

- Już idę, za 2 minuty będę. - odpowiedziałam, patrząc się znowu surowym spojrzeniem na Jace'a.

- Dobra. To pospiesz się. - rozłączyła się.

- Widzisz? Jestem już spóźniona. - powiedziałam chowając telefon z powrotem do torebki.

Odwróciłam się i udałam się pospiesznym krokiem na miejsce spotkania. Zostało mi jakieś 4 minuty drogi. Może dwie jak się pospieszę.

***
Chłopak mnie już zostawił. Nie idzie za mną od kilku minut. Ja już prawie dochodziłam na miejsce.

W pewnej chwili zobaczyłam moja paczkę. Podeszłam i się przywitałam ze wszystkimi.

- Sory, że tak długo, ale jakiś koleś mnie zatrzymał. - powiedziałam udając, że mnie to mało interesuje.

- A przystojny chociaż? - uśmiechnął się Louis. On zawsze tylko o jednym.

- Na pewno dużo bardziej od Ciebie. - zaśmiałam się i poszliśmy w stronę centrum miasta.

Połaziliśmy po sklepach, kupiliśmy różne bekowe rzeczy, śmialiśmy się, po prostu zachowywaliśmy się jak idioci albo jak totalnie nawaleni, chociaż tego dnia w ogóle nie tknęliśmy alkoholu. To był nasz rekord. Nie mogliśmy jednak wytrzymać bez zabawy z alkoholem, więc postanowiliśmy iść do domu, naszykować się, a potem udać się do jakiegoś baru.

Była godzina 15:00. W zasadzie o tej godzinie zwykle mniej więcej kończę lekcje, więc dobrze się składa.

Wróciłam do domu. Powiedziałam mamie, że wychodzę za niedługo i poszłam się naszykować.

Byłam gotowa o 18:00. Wszyscy przyszli po mnie i razem poszliśmy na imprezę.

Z racji, że Louis jako jedyny jest pełnoletni, zamówił nam wszystkim po drinku.

Pierwszego wypiliśmy bardzo szybko. Opróżnienie drugiego kieliszka zajęło więcej czasu. Ze względu na to, że mam bardzo słaba głowę, więcej nie dałam rady wypić. Już mi się mega kręciło w głowie.

Wstałam poszukać kogoś znajomego, bo nikogo z nich nie widziałam obok. Nie było tak źle. Nawet mogłam utrzymać równowagę i byłam świadoma tego, co robię, lecz jedynym minusem było to, że bardzo mi się chciało spać i byłam zmęczona tym całym dniem.
Odeszłam kawałek od stolika i wpadłam na kogoś.
Odwróciłam się przodem do tej osoby.

- Widzę, że nie odpuszczasz. Cały czas chcesz być obok mnie. - rzucił zadowolony Jace w moją stronę.

- Jasne. Marzę o tym. - przewróciłam oczami.

Chłopak podszedł bliżej i schylił się trochę, ponieważ był nieco wyższy ode mnie. Zbliżył się do mojej twarzy, a potem do ucha.

- Obydwoje wiemy, że tak jest. - szepnął i odsunął się powoli.

Spojrzałam się tylko na niego z wściekłością i chciałam mu odpowiedzieć, ale znowu musiał mi ktoś przerwać.

Otóż był to pijany Matt. Pobiegł do mnie i zaczął mnie przytulać. Zawsze tak ma jak się nawali. Nagle wszystkich kocha.

Widziałam tylko kątem oka, że chłopak, który tak bardzo działa mi na nerwy, odchodzi od nas w inną stronę.

Postanowiłam wrócić do domu. Nie było mnie prawie cały dzień. Rodzice się wkurzą. Zadzwoniłam po taksówkę i znalazłam wszystkich przyjaciół. Nie wszyscy byli nieprzytomni. Jane była nawet trzeźwa, więc pomogła mi upakować chłopców do samochodu.

Po kilkunastu minutach, gdy dotarliśmy do mnie do domu, bo tak postanowiłyśmy, że zrobimy, położyłyśmy Louis'a i Matt'a do spania, a same poszłyśmy się myć i naszykować do spania. Była już 22:45. Nie wiem, jakim cudem tak szybko to zleciało.

Gotowe, położyłyśmy się na moim łóżku i momentalnie zasnęłyśmy.

--------------------------------------------

Witam wszystkich. Wybaczcie, że tak długo nie było rozdziałów, ale miałam poprawki w szkole. Obiecuję, że już teraz będą dużo częściej. Postaram się dodawać po dwa w tygodniu. Ale to chyba dopiero od przyszłego tygodnia. I mam nadzieje, że Wam się spodobało.😜

Wish You Were Here || Jace NormanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz